Psy wojny

Jamie Shannon jest najemnikiem, który dostaje bardzo nietypowe zlecenie. Celem jest afrykańskie państwo Zangaro, rządzące przez generała Kimbę, stosującego dyktatorskie metody, zleceniodawcą – duża korporacja, która wypatrzyła się dużych złóż surowców, a zadaniem Shannona jest zrobienie rozpoznania, a potem przeprowadzenia zamachu stanu.

psy_wojny1_300x300

Tak w skrócie można przedstawić fabułę filmu „Psy wojny” na podstawie powieści Fredericka Forsytha. Jeśli jednak spodziewaliście się filmu naszpikowanego akcją, w której naboje, krew i flaki leją się strumieniami w ilościach hurtowych, to pomyliliście seanse. Reżyser John Irvin bez upiększania oraz w bardziej realistycznej konwencji, opowiada o niełatwej pracy najemnika, który traktowany jest jako ktoś spisany na straty. W zasadzie przez większą część filmu obserwujemy przygotowania do operacji: kupno broni, zebranie ekipy, przeszkolenie ludzi – wszystko przypominające bardziej film dokumentalny niż fabułę. Statyczność może przeszkadzać, ale udaje się Irvinowi zbudować klimat tej opowieści. Zaś sama akcja (ostatnie 20 minut) to przykład dobrego warsztatu + dodajmy do tego dość przewrotny i zaskakujący finał, co jest wartością absolutnie dodaną. W dodatku bardzo przekonująco pokazano życie w państwie dyktatorskim (oszczędna scenografia, bida, nędza).

psy_wojny_2_400x400

Jeśli zaś chodzi o aktorstwo, powinienem się ograniczyć do jednego nazwiska: Christopher Walken. Shannon w jego wykonaniu to sprytny, inteligentny i opanowany najemnik, który w najbardziej tragicznej sytuacji (pobyt w więzieniu) zachowuje spokój. Poza nim nie można nie wspomnieć Toma Berengera (Drew), Colina Blakeleya (dziennikarz North) czy Hugh Millaisa (Endean, zleceniodawca), którzy stworzyli wyraziste postacie.

Może i film powstał ponad 30 lat, ale nadal broni się realizacją i potrafi wciągnąć. Nietypowy film sensacyjny, który trzeba po prostu znać.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz