Rodzeństwo Willoughby

Rodziny są różne i były w filmach pokazywane na różne sposoby. Od kochający się przez pozbawioną rodziców aż po toksyczne więzi oraz czystą patologię. No i jest też rodzina Willoughby z długimi tradycjami, gdzie każdy członek familii (w tym kobiety) nosili długie wąsy. Aż do obecności ostatniego członka rodziny, będącego skrajnym egoistą, w czym dorównuje mu tylko żona. I nawet pojawienie się dzieci nie jest w stanie zmienić ich nastawienia. Rodzeństwo wydaje się mocno zgrane (próbujący rządzić oraz inteligentny Tim, cudnie śpiewająca Jane oraz niepokojący bliźniacy Barnaba), lecz to nie wystarcza. Całe ich życie zmienia się w momencie, gdy trafia pod ich dom sierota, co podsuwa dzieciakom pewien szalony pomysł.

willoughby1

Kolejna animacja od Netflixa, ale tym razem jest co obejrzeć. Film oparty jest na książce Lois Lowry to bardzo pokręcona historia familijna, gdzie cała konwencja jest wywrócona do góry nogami. Rodzice są wyjątkowo antypatyczni i skupieni na sobie, zaś ich dzieci to kompletne przeciwieństwo. Pełni wyobraźni, marzeń oraz kreatywności, troszkę kojarząc mi się z rodzeństwem Baudelaire z „Serii niefortunnych zdarzeń”. Chociaż może nie aż na taką skalę, ale najbardziej wybija się dwoje najstarszych dzieci. Tim jest bardzo podejrzliwy, nieufny oraz marzący o przywróceniu wielkości rodu. Z kolei Jane jest bardziej otwarta, trafnie rozważa za pomocą swojego gdybania i śpiewa tak pięknie, że słychać ją z daleka. Najmłodsi są dość przerażający i mają zaskakująco dojrzałe głosy. To jednak wprowadzenie do lekko groteskowego świata (domek rodziny w wielkim mieście obok dużych wieżowców), gdzie Opieka Społeczna wygląda jak tajni agenci rządowi, w okolicy żyje generał mający fabrykę słodyczy (sam też jest bardzo słodki – także na zewnątrz), a cała tą historię opowiada… kot. Lekko sarkastyczny, troszkę złośliwy i ironiczny. Ale w końcu mówi głosem Ricky’ego Gervaisa, więc mu wolno być takim.

willoughby2

Sama historia jest pełna niespodzianek i zaskoczeń, więc nie chcę wam zdradzać zbyt wiele. Być może nawet dzieje się za dużo, przez co narracja wydaje się bardzo skokowa. Wiele wątków wydaje się wręcz napakowanych, doprowadzając do przesytu oraz pourywania potencjalnie ciekawych wątków (obecność sieroty w życiu rodzeństwa, wysłanie rodziców na śmiertelne wakacje, przywiązanie do rodzinnej tradycji przez Tima, opieka sieroca czy próba sprzedania domu). Z jednej strony udynamicznia seans, przez co nie można się nudzić, ale z drugiej od tego nadmiaru boli głowa. I nie pomaga fakt, że animacja wygląda świetnie, pasując do groteskowej wizji świata, zaś oryginalny dubbing brzmi świetnie (grają m.in. Martin Short, Will Forte, Maya Rudolph czy wspomniany Gervais).

willoughby3

Jednak mimo tych wad „Rodzeństwo Willoughby” potrafiło mnie oczarować. Swoje na pewno zrobiła groteskowa strona plastyczna, jazzowo-klasyczno-bujająca muzyka oraz bardzo pokręcone poczucie humoru. Nie można nie polubić i nie kibicować temu zwariowanemu rodzeństwu. Jedna z najlepszych produkcji Netflixa tego roku.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Klopsiki kontratakują

Na pewno pamiętacie Flinta Lockwooda (nie mylić z Clintem Eastwoodem) – ekscentrycznego naukowca, który zbudował maszynę zmieniającą wodę w jedzenie. 8 minut po wydarzeniach z poprzedniej części (szybko streszczonej w prologu) pojawia się nagle jego idol z dzieciństwa – wynalazca oraz szef korporacji Live Corp., Chester V. mężczyzna proponuje Flintowi pracę w swojej firmie, w zamian uporządkowując Morskie Zdroje ze zmutowanego jedzenia. Ale Chester tak naprawdę ma własny plan. Okazuje się, że wynalazek Flinta działa i mózgowiec chce wykorzystać młodzieńca do znalezienia cacka. Ten zabiera przyjaciół (bo oni nie chcą się odczepić) i wyrusza na stare śmieci.

klopsiki_21

Czyli innymi słowy „Klopsiki kontratakują” to nie klasyczny sequel według zasady: więcej, mocniej, bardziej. Całość bardziej przypomina coś w stylu kina przygodowego, w którym trafiamy do kompletnie zmienionego miejsca, opanowanego przez genetyczną mieszankę jedzenia i zwierząt. I wyobraźnia jest jeszcze bardziej dzika niż w oryginale: pianki zmieszane z myszą, zmutowane poziomki, pająki-chesseburgery czy tacozaury, nie mówiąc o ogórkach. Dzieje się tu dużo – może intryga nie jest specjalnie skomplikowana i toczy się przewidywalnym torem, ale i tak ogląda się z przyjemnością. Twórcy stawiają tutaj na interakcję miedzy starymi znajomymi i korpoświatem – gdzie jak powszechnie wiadomo, zysk jest najważniejszy. I rozgrywa się ciągle konflikt w naszym bohaterze – kariera i uznanie mentora czy przyjaźń? Oto jest pytanie, a odpowiedź podana jest w bardzo nienachalny sposób.

klopsiki_22

Oczywiście, nie brakuje kompletnie szalonych pomysłów jak nauka łowienia dla… ogórków, odzyskiwanie sprzętu do stworzenia lokalizatora, w czym pomagają bardzo elastyczne gacie czy obowiązkowa finałowa konfrontacja w dużej maszynerii (rozegrana z fantazją niczym w grze komputerowej), przez co nie można odczuć chwili znużenia. Polubiłem tą ferajną i może chciałbym zobaczyć ich jeszcze raz, chociaż może lepiej nie. Jest bardziej słodko (wizualnie) niż poprzednik, jednak nie jest to mocna wada.

klopsiki_23

Animacja śliczna, muzyka pachnąca troszkę starymi grami komputerowymi zmieszana z orkiestrą, sporo humoru (bardziej slapstickowego, ale sprytnie ogranego – maszyna do robienia imprez). No i polski dubbing, gdzie wracają stare głosy. Nadal klasę potwierdza Jacek Bończyk jako pogubiony i ekscentryczny Flint i Monika Pikuła jako Sam, tym razem próbująca być wsparciem oraz sumieniem dla naszego naukowca. Wraca też ojciec (Piotr Bąk), twardy gliniarz Earl (Robert Tondera) i chłodny emocjonalnie operator Manny (Przemysław Nikiel). Z nowych postaci ważne są dwie, czyli korporacyjny szef Chester (bardzo dobry Tomasz Borkowski) oraz humanoidalna małpa Barb (Anna Sztejner), będąca jego prawą ręką. Ale i ona zostanie zmuszona do poważnego wyboru.

klopsiki_24

„Klopsiki” są w pełni udaną kontynuacją, pokazującą jeszcze bardziej pokręcony świat niż poprzednik. Może i łatwo domyślić się całej intrygi, niemniej realizacja imponuje, a przesłanie pokazane jest z głową i bez wbijania do łba. No i znowu w napisach końcowych popisali się twórcy.

7/10

Radosław Ostrowski