Córka Boga

Jesteśmy w jakimś miejscu z dala od szeroko rozumianej cywilizacji. Tam żyje sobie grupka kobiet ubrana jakby żyły w XIX wieku, kieruje nimi – a jakże by inaczej! – mężczyzna nazywany Pasterzem. Czujecie to? Jak na Pasterza przystało kieruje tą grupą ku Edenowi, czyli jest duchowym guru. I jeden facetem w tym miejscu, gdzie kobiety dzielą się na żony oraz córki (poczęte już w obozie), później zajmujące miejsce żon. Jedną z nich jest Selah, która powoli zaczyna przechodzić proces dojrzewania. I zaczyna powoli odkrywać, że życie w tej grupie nie jest takie sielankowe.

corka boga1

Mój stosunek do Małgorzaty Szumowskiej jest w zasadzie chłodny. Jej filmy (oprócz „33 scen z życia”) były mniejszym albo większym rozczarowaniem, zdominowane przez pretensjonalność oraz silenie się na artyzm. Na siłę. Tym razem reżyserka zrealizowała swój pierwszy film na zagranicznej ziemi, reklamowany jeszcze jako horror. Taki horror spod znaku A24, czyli coś w stylu „Czarownicy” zmieszanej z „Opowieścią podręcznej”. Bo tutaj to mężczyzna jest panem i władcą, zaś kobiety mają być mu posłuszne, a każde jego słowo wykonywać bez sprzeciwu. Tutaj kobiety robią wszystko: pracują, zbierają jedzenie, modlą się. No i miesiączkują, a to oznacza, że jej wiara bardzo słaba jest, zaś ona sama „uszkodzona”. I wszystko widzimy z perspektywy osoby nie znającej innego świata niż sekty.

corka boga2

Sam punkt wyjścia daje spore pole manewru, jednak Szumowska znowu robi to, co zwykle. Wykorzystuje „nośny” czy „głośny” temat, używając scenariusza stanowiącego zbiór bardzo luźno powiązanych scenek. Fabuły jako takiej nie ma, wszystko jest polane dłuuuuuuuuuuuuuuuuuugimiiiiiiiiiiiii kadrami, gdzie niiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiic się nie dzieje. Jeszcze na dokładkę mamy sceny oniryczne, gdzie symbole symbolami poganiamy. Jakieś martwe owce, z których zostają tylko kości czy sceny kiedy Pasterz (kompletnie nijaki Michael Huisman) patrzy się, gada jakieś bzdury. Aż dziwne, że te kobiety za nim poszły, bo temu facetowi brakuje charyzmy. Pewnym kontrastem jest bardzo wyciszona, ale ciekawa Raffey Cassidy jako zagubiona Selah. Skupia uwagę nawet nie robiąc nic.

corka boga3

Chciałbym coś powiedzieć dobrego o „Córce Boga”, jednak poza pięknymi zdjęciami oraz główną rolą żeńską nie ma tutaj absolutnie nic. Pretensjonalny, płytki, przewidywalny i kurewsko nudna opowieść o wyzwalaniu się kobiet z jarzma niewoli męskiej. Jeden z najgorszych filmów tego roku.

3/10

Radosław Ostrowski

Nawiedzony dom na wzgórzu – seria 1

Hill House – jak sama nazwa wskazuje, znajduje się na wzgórzu. I kiedyś tam mieszkała rodzina Crane’ów, która planowała wyremontować budynek oraz sprzedać go z zyskiem. Problem w tym, że doszło do tragedii (matka popełniła samobójstwo) i cała ocalała rodzina (ojciec + 5 dzieci) oddali się od tego miejsca jak najdalej się da. Tylko, że pozostawił on na nich niezmazalne piętno i po 26 latach bardziej przypominają wychłodzone, pozbawione emocji istoty. Demony mają to do siebie, że lubią powracać. Kiedy najmłodsza siostra popełnia samobójstwo, reszta rodziny musi się skonfrontować z przeszłością.

nawiedzony dom na wzgorzu1-1

Netflix i horror? To połączenie nie miało prawa wypalić pod żadnym pozorem. Jednak za kamerą stanął Mike Flanagan, który idzie mniej oczywistymi kierunkami niż standardowi rzemieślnicy kina grozy. Na ekran przeniósł powieść Shirley Jackson opowiadającym o nawiedzonym domu i już pewnie sobie wyobrażacie jak to będzie wyglądać: nachalne jump-scare’y z równie nachalną muzyką, duchy w SiDżiAj, ciemnie, niewyraźne ujęcia, błaha fabuła, podprogowy montaż. Bo mroczny oraz niepokojący klimat można osiągnąć na kilka różnych sposobów. Reżysera bardziej interesuje pokazanie trudnych relacji zbudowanych na kłamstwach, niewyleczonych traumach oraz nieufności. Wypadkowa masek, cynizmu, wrogości, egoizmu, skrywającego traumę, samotność i potrzebę bliskości. I każdy z tych bohaterów przeszedł swoją drogę: pisarz, zarabiający na pisaniu o nawiedzonych domach, właścicielka domu pogrzebowego, dziecięcy psycholog, narkoman nie potrafiący pokonać swojego nałogu oraz jego bliźniaczka, z bardzo zwichrowanym umysłem. Niemal każda z postaci dostaje swój odcinek (pierwsza połowa serialu), dzięki czemu możemy bliżej je poznać: ich tajemnicę, pracę, leki oraz zagubienie. By jednak uatrakcyjnić całość, stonowana jest (niczym w „Oculusie”) dwutorowa narracja: przeszłość (pobyt w Hill House oraz zdarzenia sprzed kilku lat) przeplata się z dniem dzisiejszym, stanowiąc bardzo płynną całość.

nawiedzony dom na wzgorzu1-2

„Nawiedzony dom..” bardziej przypomina psychologiczny dramat, gdzie groza oraz elementy nadnaturalne są tylko dodatkiem. Elementy strachu pojawiają się albo nagle i gwałtownie, albo przewijają się gdzieś w tle, przez co można je całkowicie przeoczyć. Nie oznacza to jednak, że nie ma tutaj napięcia czy poczucia zagrożenia, co pokazuje odcinek szósty, gdzie mamy to samo zdarzenia (burza) w dwóch różnych miejscach. A że całość została nakręcona za pomocą kilku mastershotów, eksplozja wydaje się nieunikniona i działa to wręcz perfekcyjnie. Choć całość może wydawać się bardzo spokojna (sama konfrontacja z przeszłością to w sumie dwa odcinki), nie miałem poczucia znużenia. Dla mnie troszkę zaskakujący może być finał opowieści, jednak nie popada w banał i wyjaśnia kilka rzeczy. Ta przeplatana narracja służy jeszcze jednej rzeczy – pokazaniu oraz zderzeniu tego, co widzieli bohaterowie z tym, co się działo naprawdę. I pewne rzeczy potrafi nam podsunąć nieujarzmiona wyobraźnia.

nawiedzony dom na wzgorzu1-3

Za to jestem pod ogromnym wrażeniem aktorstwa. Zarówno dzieci (młodsze odpowiedniki rodzeństwa), jak i dorośli wypadają co najmniej bardzo dobrze. Co bardzo zaskakuje nie ma tutaj zbyt rozpoznawalnych – przeze mnie twarzy (wyjątkiem od tej reguły jest Carla Gucino w roli matki oraz Timothy Hutton jako starsze wcielenie ojca), będąc dla mnie dodatkowym atutem. Na mniej największe wrażenie zrobił absolutnie kapitalny Henry Thomas (młodsze wcielenie ojca), który próbuje pokazać zarówno racjonalność oraz opanowanie zmieszane z poczuciem bezradności wobec sił zła. Poza nim warto wspomnieć kradnącą ekran Kate Siegel (bardzo zdystansowana od reszty Theo) oraz wyciszonego Olivera Jacksona-Cohena (narkoman Luke) i balansującą na granicy przerysowania Victorię Pendretti (rozedrgana Nelly). I nie czuć tutaj fałszu między żadną z tych postaci, co jest bardzo trudne do opanowania.

nawiedzony dom na wzgorzu1-4

„Nawiedzony dom…” to jeden z najciekawszych oraz najbardziej intrygujących seriali grozy od czasu „American Horror Story”. Spójna fabuła, bardzo pewna reżyseria, bardzo dobre aktorstwo, a także konsekwentne budowanie atmosfery potwierdzają talent Flanagana. Wielu mocno podzieliło zakończenie, będące słodko-gorzkim happy endem, ale do mnie w pełni trafia. Dajcie szansę temu niepozornemu domostwu, a poczujecie ciarki na plecach.

8/10

Radosław Ostrowski