Sztuczki

Z reżyserem Andrzejem Jakimowskim nie jest mi po drodze i pozostaje dla mnie fenomenem, którego nie rozumiem. Głownie z powodu pozbawionego sensu oraz ciągu przyczynowo-skutkowego scenariuszy, sprawiających wrażenie pisanych na kolanie i broniących się głównie zdjęciami. Tak było z debiutanckim „Zmruż oczy” czy katastrofalnym „Pewnego razu w listopadzie”. Wyjątkiem od reguły jest koprodukcja „Imagine”. A jak z drugą fabułą, czyli „Sztuczkami”?

sztuczki2

Jesteśmy gdzieś na Śląsku, który w 2007 roku był mocno eksploatowany. A wszystko skupia się wokół rodzeństwa – Elki i Stefka. Dziewczyna jest starsza i pracuje w kuchni, choć przygotowuje się do rozmowy o pracę w dużej firmie. Potrzebna jest znajomość włoskiego, z kolei chłopak próbuje coś jakby „czarować rzeczywistość”. Po co? By odzyskać ojca, który zostawił ich. Wie jak on wygląda, choć nie ma prawa tego pamiętać, ale wie, iż jest on mężczyzną na dworcu czekającym na pociąg. Jest jakimś jasnowidzem, nawiedzonym czy zwykłym gówniarzem, któremu się nudzi i coś sobie ubzdurał? A kogo to obchodzi.

sztuczki1

Jak poprzednio fabuła niby jest, a tak jakby jej nie było. W zasadzie jest to zbiór scenek, gdzie mamy dwójkę bohaterów i toczące się bardzo powoli. Ja rozumiem, że chodziło o kontemplację ładnych widoków (zdjęcia Adama Bajerskiego to mocny punkt filmu) i obserwacje dnia codziennego. Tylko, że tak jak w „Zmruż oczy” nuda jest pokazana w sposób nudny, a to jest największa zbrodnia. Nawet sceny „czarowania” i rzucania sztuczek (kładzenie żołnierzyków, rzucanie monet na tory) wydają się czymś niezrozumiały – niby jak miałoby to sprowokować los? Chyba, że mówimy o życiu innych ludzi, ale czy o to chodziło? Niby jest jeszcze chłopak Elki oraz pewien znajomy handlarz autami, jednak to wszystko zwykłe zapchajdziury.

sztuczki3

Nawet dialogi (te, które da się usłyszeć) sprawiają wrażenie sklejonych na kolanie lub improwizowanych. Niby chodzi o udawanie realizmu, ale to wszystko jest takie sztuczne, udawane, nudne. Jeszcze bardziej uderza fakt, że reżyser wiele chce ugrać niedopowiedzeniami i to jeszcze bardziej frustruje. Niestety, wiele osób dało się nabrać sztuczkom, które stosuje Jakimowski, zgarniając masę nagród. Nie dajcie się zwieść, gdyż „Sztuczki” są puste, udają lekkie kino, serwując niezamierzoną pretensjonalność i sztuczność.

5/10

Radosław Ostrowski

Pewnego razu w listopadzie

Warszawa 2013. Państwo Przyłęccy, czyli matka z synem zostali wyrzuceni z domu wskutek decyzji sądu. Obecnie próbują znaleźć swoje lokum zarówno w ośrodkach dla bezdomnych, chatkach na dawnych działkach albo na sqatach. Tylko, ze problem polega na tym, że  nigdzie nie można wprowadzić psa.

listopad1

Dziwny to film Andrzeja Jakimowskiego, który tym razem postanowił pójść w stronę kina bardziej zaangażowanego społecznie. Reżyser rezygnuje z mieszania zwykłego w niezwykły świat, tylko brutalnie zderza rzeczywistość bezdomnych na parę dni przed 11 listopada. Stąd wiele jest ujęć z ręki, bardzo stonowana, wręcz chropowata kolorystyka oraz – co najgorsze – brak spójnej konstrukcji scenariuszowej. Bo sama historia jest prowadzona troszkę bez ładu i składu. Z jednej strony mamy kwestie związane ze znalezieniem lokum, z drugiej próba „pozbycia” się psa, z trzeciej studia Marka (studia prawnicze), gdzie słyszymy teorię funkcjonowania skontrastowaną z praktyką prawa. Do tego jeszcze masa zbędnych wątków pobocznych w postaci: pracy w warsztacie, włamywania się do dawnego mieszkania, skarga na policję. Tego wszystkiego jest po prostu za dużo, a poszczególne sceny (niektóre mocne jak ta na policji) potrafią czasem uderzyć. Tylko, że niewiele z tego wynika, bo cała historia rozmywa się, pozbawiona jest głębszego zamysłu oraz jakiegokolwiek celu.

listopad2

A żeby jeszcze bardziej zaatakować, zostają wplecione ataki narodowców podczas Marszu Niepodległości, gdzie dochodzi do próby ataku na squat. Jeśli miało to pokazać bezsilność ludzi wykluczonych wobec agresji tzw. „prawdziwych patriotów”, dało to efekt na poziomie publicystycznego artykułu. Niby miało to być drapieżne i ostre, lecz tak naprawdę jest tylko zbędnym balastem i tak gmatwającym całą historię, która nagle się urywa. Dlaczego tak jest?

listopad3

Aktorsko też nie ma tu zbyt wiele do pokazania. Drażni (i to bardzo) Grzegorz Palkowski swoim bardzo sztucznym głosem, pozbawionym jakichkolwiek emocji, zwłaszcza w scenach bardziej poważnych. Kontrastem dla niego jest wycofana Agata Kulesza (matka), chociaż też nie ma tu zbyt wiele do pokazania – zmęczenie i cierpienie. Za to zaskakuje Jacek Borusiński („Klucznik”), pilnujący drzwi do squatu i zachowując wiarygodność.

„Pewnego razu w listopadzie” chce bardzo być filmem w stylu Kena Loacha, lecz największa wada Jakimowskiego – bardzo luźny scenariusz, oparty na improwizacji nie pozwala rozwinąć skrzydeł. Kompletnie nie angażuje, pozbawiony jest ciągu przyczynowo-skutkowego, stawiając pytanie po co to wszystko.

3/10

Radosław Ostrowski

Imagine

Do ośrodka dla niewidomych w Lizbonie trafia nowy nauczyciel Ian. Stosuje dość kontrowersyjne metody nauki poruszania się po terenie bez używania laski. Nauczyciel przykuwa uwagę przebywającej tam Ewy, która nie opuszcza nigdy budynku klasztoru, gdzie znajduje się ośrodek.

imagine1

Andrzej Jakimowski to jeden z wielu polskich reżyserów, za którym nie przepadam. Jego debiut („Zmruż oczy”) zniechęcił mnie brakiem scenariusza oraz banałami serwowanymi przez aktorów, więc do jego najnowszego filmu podchodziłem bardzo sceptycznie i zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Jak pokazać to, co widzą niewidomi? Reżyser razem ze swoim ulubionym operatorem Adamem Bajerskim wpadli na pomysł, by nie pokazywać do końca wszystkiego kamerą. dlatego pewne istotne informacje są dla nas niewidoczne (pierwszy spacer Ewy poza ośrodkiem), wykorzystując do tego dość kreatywny montaż. Tak naprawdę jest to filmu o otwieraniu się na świat, wychodzeniu z pewnego kokonu, doznając innych wrażeń. Nie jest to jednak droga łatwa czy bezpieczna, ale trzeba się jej podjąć, a każdy zmaga się ze swoimi słabościami tak jak potrafi. Jest to ciepły film, ale nie ma tutaj klasycznie rozumianego happy endu, żaden cud się nie wydarza. A może ja czegoś nie zauważyłem?

imagine2

Poza świetną realizacją oraz pewną reżyserią, jest to naprawdę świetnie zagrane kino, które zdominowało dwoje aktorów, którzy ukradli ten film. Edward Hogg jako charyzmatyczny nauczyciel, który zmaga się ze swoim własnym kalectwem magnetyzuje. Jest pewny siebie, opanowany, nie używa laski, ale nie jest nieomylny, błądzi i nie zawsze trafia. Z kolei olśniewająca jest Alexandra Maria Lara jako wycofana Ewa, która nie radzi sobie z kalectwem i ukrywa się przed światem. Powoli jednak zaczyna wychodzi z bezpiecznego miejsca w swoim pokoju. Oboje tworzą bardzo interesujący duet, który napędza ten film.

Jakimowski tym razem zrobił na mnie ogromne wrażenie i w dość niebanalny sposób pokazuje dość proste sytuacje, ale one przykuwają mocno uwagę. Kapitalny film.

8/10

Radosław Ostrowski