Biegnij!

Ileż to było thrillerów z bohaterem/ką, który jest zmuszony do walki w odizolowanej przestrzeni? Pomysł w sam sobie prosty, przez co ta formuła działa. Jeśli jest dobrze wyegzekwowana jak w przypadku „Biegnij!”.

Cała historia skupia się na matce i córce, które mieszkają w domostwie gdzieś na odludziu. Z dala od miasta, Internetu i sprawnej sieci telefonicznej. Córka, Gracie, ma 17 lat, porusza się na wózku inwalidzkim, ma astmę i bierze masę leków. Dziewczyna jest bardzo zaradna, samodzielnie uczy się w domu oraz stara się zapisać na uniwersytet. W zasadzie wszystko wydaje się działać w porządku. Ale – co jest dość łatwe do przewidzenia – do czasu. Chloe przypadkiem zauważa w torbie z zakupami lekarstwa. Wypisane na jej matkę. Niby nic dziwnego, ale te tabletki dostaje dziewczyna. Powoli zaczyna zauważać inne dziwne rzeczy, podejrzewać matkę o ukrywanie jakieś tajemnicy.

Nowy film Aneesha Chaganty’ego potwierdza talent filmowca do budowania napięcia oszczędnymi środkami oraz powolnym dawkowaniem informacji. Tylko, że w przeciwieństwie do „Searching” akcja nie odbywa się na ekranie monitora. Skala jest o wiele większa, a kolejne tajemnice zmuszają do uważniejszego przyglądania się matce. Ale już pierwsza scena filmu może sygnalizować jaką tajemnicę skrywa Diane. Dlaczego na każde newralgiczne pytanie unika odpowiedzi? Ale nawet jej odkrycie nie daje żadnej szansy na uwolnienie się od kobiety, bo wózek inwalidzki mocno ogranicza możliwości mobilne dziewczyny.

I to jak kolejne problemy ma Chloe (rewelacyjna Kiera Allen) – zmuszona do walki o swojej życie nastolatka, która zaczyna podejrzewać matkę o celowe trucie oraz osłabienie jej zdrowia. Nawet doprowadzenie do paraliżu. Nie mówiąc już o totalnej kontroli nad nią. A matka (fantastyczna Sarah Paulson) pozornie wydaje się zachowywać normalnie, jednak podskórnie czuć, że coś jest nie tak. i widać to w bardzo plastycznej twarzy aktorki, kiedy nagle wybucha, by parę chwil potem wyciszyć się jakby nic się nie stało. Ta dynamika między Paulson i Allen jest najmocniejszym punktem, gdzie dochodzi dosłownie do konfrontacji. Napięcie jest bardzo intensywna w czym pomaga zarówno świdrująca muzyka, montaż oraz praca kamery. Dzięki tym zabiegom takie sceny jak rozmowa przez telefon czy ucieczka z zamkniętego pokoju trzymają tak mocno za gardło. Zaś finał to mała perełka, co pokazuje wpływ toksycznej relacji rodzicielskiej.

To jest kolejne potwierdzenie, że nie trzeba wielkiego budżetu, wielkich gwiazd i dużych lokacji do zrobienia świetnego filmu. Trzyma za gardło, wręcz niemal czuć desperację oraz bezsilność głównej bohaterki, a to jest naprawdę rzadka rzecz.

8/10

Radosław Ostrowski

Locke & Key – seria 1

Key House to opuszczona rezydencja w miasteczku Matheson, stan Massachussetts. A jej właścicielami była rodzina Locke’ów, jednak głowa rodziny – Rendell, przeniósł się do Seattle. Jednak familia zmuszona została do powrotu, a wszystko z powodu zabójstwa ojca. Matka i troje dzieci (Tyler, Kinsey, Bode) wracają do miasteczka, próbując się na nowo zaadaptować oraz przejść przez traumę. Na miejscu najmłodszy z dzieci – Bode – odkrywa pewien klucz, która ma niezwykłe właściwości. Jest ich więcej, ale komuś jeszcze bardzo na nich zależy. I nie jest to dobra postać.

locke & key1-1

Netflix coraz bardziej taśmowo zaczyna realizować swoje produkcje, a wyłowienie czegoś interesującego staje się coraz trudniejsze. Tym razem postanowiono przenieść na ekran komiks autorstwa Joe Hilla i Gabriela Rodrigueza, czyli pomieszać horror, kino młodzieżowe oraz fantasy. Nie spodziewajcie się krwi, makabry, bluzgów oraz wszelkiej brutalności. Nie oznacza to jednak, że poczucie zagrożenia, napięcia oraz aury tajemnicy tu nie ma. Zwłaszcza to ostatnie budowane jest niemal cały czas do samego końca. Jakie jeszcze tajemnice skrywa ten dom? I co potrafią te niezwykłe klucze? Oraz czemu ojciec w ogóle o nich nie wspominał? Jest tutaj dużo do odkrywania, a klimat przypominający powieści Kinga zmieszanego z Gaimanem robi tutaj robotę.

locke & key1-3

Sama historia próbuje (i w większości czasu robi to skutecznie) balansować między odkrywaniem kolejnych tajemnic, adaptowaniem się rodziny do nowego otoczenia (szkoła, odnowienie domu) oraz mierzeniem się z traumą. Kolejne klucze oraz umiejętności intrygują, dając spore pole dla scenografów i twórców efektów specjalnych (sceny, gdy wchodzimy do głowy są niesamowite, pomagając w opisaniu charakteru postaci). Z drugiej jednak nie wszystkie są wykorzystane poza jednym odcinkiem (klucz do pozytywki) i można było troszkę bardziej zaszaleć w tym temacie. Relacje dzieciaków, zwłaszcza starszych, z rówieśnikami są poprowadzone naprawdę nieźle i niepozbawione są nawet odrobinki humoru (Kinsey z grupą Saviniego, będącą freakami na punkcie horroru) z domieszką romansu. Na szczęście nie jest to przesłodzone i stanowi zgrabną odskocznię od mroczniejszych momentów. Jeszcze do tego dostajemy retrospekcje, przypominające zdarzenia zarówno przed cała tragedią, jak i w samym jej momencie, co samo w sobie jest straszne.

locke & key1-4

A to wszystko jest bardzo wyważone, bez przesadzania w jedną czy drugą stronę. Ta baśniowość jeszcze wspiera przepiękna muzyka, z bardzo chętnie wykorzystywanymi fletami oraz harfą. Nie brakuje tutaj momentów budzących przerażenie (każde wejście antagonistki Dodge, scena ataku cieni czy ponowne wkroczenie zabójcy ojca), jednocześnie zachowując świetne tempo. Do tego jest to bardzo dobrze zagrane przez mniej znane i ograne twarze, co pomaga skupić się na opowieści.

locke & key1-2

Nie jest to może aż tak mroczne i łapiące za gardło jak „Nawiedzony dom na wzgórzu”, zaś ostatnie odcinki zrobione przez Vincenzo Natali (głównie przewidywalne zakończenie) wywołują niedosyt. Niemniej „Locke & Key” jako serial z tajemnicą i mieszanką przygody, horroru z dramatem obyczajowym potrafi dostarczyć masę frajdy. Czekam na ciąg dalszy, który nastąpi.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Searching

Punkt wyjścia wydaje się dość prosty – mamy ojca samotnie wychowującego córkę po śmierci matki. Jednak pewnego wieczoru, Maggie idzie do koleżanki się uczyć. Ale nie wraca do domu. Niby nic niezwykłego u nastolatka, lecz wydaje się, że ma silną wieź między sobą i nie ma między sobą żadnych tajemnic. Jednak sprawa wydaje się coraz bardziej niejasna, córeczka nie pojawiła się w szkole, ani na lekcji fortepianu, zaś w sprawę angażuje się policja.

searching1

Wydaje się, że będziemy mieli do czynienia z typowym thrillerem opartym na tajemnicy. Zaginęło dziecko, pojawiają się nie pasujące do siebie poszlaki, tworząc niepokojący obraz tajemnicy. Ale reżyser Aneesh Chaganty wpadł na jeden prosty trick tej opowieści: wszystko widzimy z perspektywy… ekranu komputera. Widzimy ojca korzystającego ze współczesnej technologii oraz próbującego rozgryźć tajemnicę za pomocą jej laptopa. Sama koncepcja jest więcej niż intrygująca, zaś oglądana na ekranie laptopa, wywołuje większą immersję. Początek, czyli historię rodziny poznajemy za pomocą prostego montażu, gdzie widzimy zdjęcia, filmiki, maile, dodając sporo świeżości.

searching2

Ta indywidualna perspektywa jest czymś absolutnie świeżym, choć sam przebieg intrygi wydaje się dość oczywistym. Pojawiają się kolejne tropy, podejrzenia, tajemnice, przez które nasz bohater krąży jak dziecko we mgle. Facebook, YouTube, Tumblr, Instagram – te wszystkie narzędzia pokazują kolejne elementy układanki, lecz jednocześnie okazują się kolejnymi pułapkami. Montaż tutaj pomaga potrzymać tempo, przez co byłem w stanie zanurzyć się w tej opowieści. Pojawia się parę wolt, zaskoczeń, wywracając parę rzeczy do góry nogami. Tylko, że samo zakończenie i wyjaśnienie wydaje się dla mnie naciągane oraz troszkę dziwaczne. Ale byłem w stanie uwierzyć w cała tą sytuację – pewnej bezsilności, braku zaufania oraz nieufności. I tego jest tutaj aż tak dużo.

searching3

Aktorstwo tutaj w zasadzie jest bardzo ograniczone, bo postacie (zwłaszcza drugi plan) są bardzo szczątkowo zarysowane. Wyjątkiem jest tutaj ojciec grany przez Johna Cho, skutecznie budując swoją zagubioną postać ze sprzecznymi emocjami, która od razu budzi sympatię. Rozumiałem jego bezradność, podejrzliwość, ból oraz cierpienie. Poza Cho wybija się jedynie Debra Messing w roli prowadzącej śledztwo detektyw. I w zasadzie jeśli chodzi o postacie to tyle.

„Searching” jest niemal klasycznym thrillerem, gdzie największym atutem jest tutaj strona formalna. I to bardzo pomaga wejść w może niezbyt odkrywczą intrygą, lecz parę razy potrafi zaskakiwać. Zgrabnie wykonana, z ciekawym konceptem, dodającym wiele świeżości.

7/10 

Radosław Ostrowski