Ostatni film Wojciecha Jerzego Hasa wydaje się znów krążyć między tym, co rzeczywistością a snem. Tym razem reżyser „Pętli” wziął na warsztat powieść Fredericka Tristana, przy współpracy z francuskim studiem oraz aktorami. W efekcie powstała dziwna mieszanka, która jest troszkę lepsza od horrorowego „Osobistego pamiętnika grzesznika…”, lecz nie do końca spełnia oczekiwania.

Kimże jest ten tytułowy Baltazar Kober? To młody chłopiec (Rafał Wieczyński) z XVI-wiecznego Budziszyna, który jest wyjątkowy i przeznaczony do rzeczy niezwykłych. Jak bardzo jest to nieprzeciętny indywidualista? Już na samym początku widzi on… archanioła Gabriela (Marek Barbasiewicz), który mu towarzyszy w różnych próbach. Trafia po różnych częściach Europy: od studiów w seminarium przez poznanie grupy komediantów aż po ściganego przez Świętą Inkwizycję alchemika Cammerschulze (Michael Lonsdale mówiący głosem Gustawa Holoubka).

I jak to zwykle u Hasa historia przeskakuje z miejsca na miejsce, gdzie sami zaczynamy się gubić między rzeczywistością a oniryzmem. A sam film próbuje przedstawić dojrzewanie młodego człowieka, odkrywającego życie we wszystkich kolorach. Od prób zgłębiania wiedzy, śmierć rodziny (ich duchy, w tym macochy nawiedzają go) przez poznanie specjalistów przez wszelkie zwidy (zarówno archanioła, jak i tajemniczego Flamanda, będącego… sługą Szatana) aż trafia do Wenecji. Dużo jest tu dialogów pełnych filozoficznych rozważań czy metafor, które bywają mocno hermetyczne. I to wszystko jeszcze nafaszerowane symboliką, czyniącą całość jeszcze bardziej tajemniczą. Bo mamy tu i walkę dobra ze złem, rozumu z sercem, gdzieś w tle jest Inkwizycja, ograniczająca dostęp do wiedzy, Niebo, Piekło, walka o duszę.

Trudno odmówić „Podróży” technicznej biegłości oraz wizualnego piękna – to najładniejszy film Hasa z lat 80.: od szczegółowej scenografii i dekoracji przez pracę kamery aż po kostiumy oraz charakteryzację. Jeszcze w tle gra przepiękna muzyka Zdzisława Szostaka, która zostaje bardzo długo w głowie. Nawet francuscy aktorzy z polskimi głosami nie wywołują zgrzytu – w szczególności niezawodny Lonsdale oraz wręcz diabolicznie wyglądający Daniel Emilfork (rektor). Zaś polska ekipa kompletnie nie odstaje, choć najbardziej zapadł mi w pamięci Jerzy Bończak (Flamand), śliczna Adrianna Biedrzyńska (Rosa) i niezawodny Henryk Machalica (ojciec Baltazara). Jedynym słabszym ogniwem są dzieci (ze wskazaniem na młodszego brata Baltazara) oraz Rafał Wieczyński w roli tytułowej, który mocno odstaje od reszty.

Coraz bardziej tu widać, że pod koniec swojej działalności Has bardziej skupiał się na onirycznej atmosferze niż na historiach, które miały podbić uwagę oraz serca szerokiej widowni. Niemniej „Niezwykła podróż Baltazara Kobera”, choć bardziej mi przypominała mieszankę Lyncha i Lecha Majewskiego, to jednak potrafi zaciekawić. Lecz trzeba mocno uzbroić się w cierpliwość.
6/10
Radosław Ostrowski


































