Trolle 2

Jak każde studio DreamWorks ma swoje wielkie hity oraz tytuły bardziej rozczarowujące. Do tego drugiego grona wpisują się „Trolle” z fajnym pomysłem na świat oraz stylową animacją, ale kompletnie nijaką historią. Po prostu obejrzałem i zapomniałem, nawet ignorując sequel w chwili premiery. Czyli trzy lata po oryginale, więc co można było dodać do historii?

trolle2-2

A więc wracamy do naszych pozytywnie zakręconych trolli, co lubią popową muzykę i prowadzi ich królowa Poppy. Jak się dowiadujemy razem z nią jej lud NIE JEST jedynymi trollami na tym świecie. Bo dawno, dawno temu żyło kilka różnych królestw Trolli, co grały różną muzykę (country, pop, hard rock, funk, techno i klasyka), której źródłem była harfa ze strunami. Każda struna przynależała do konkretnego gatunku, jednak doszło do rozłamu. Harmonię zastąpiła izolacja i przekonanie o wyższości swojej muzyki. Albo życie w swojej bańce, które pewnie każdemu byłoby na rękę. Do czasu, gdy królowa rocka Barb chce zebrać wszystkie struny i zamienić trolle w jednorodną grupę rockowych zombie.

trolle2-1

Dwójka niejako podbija stawkę całej eskapady i rozszerza cały świat Trolli, co zdecydowanie jest ogromną zaletą. Nadal napędzane jest to przez muzykę zawierającą znajome hity (popowe numery nawet w formie sklejek po parę w jednym) w wykonaniu obsady, ale to tylko jeden element. Każdy z królestw ma swój własny styl – w sensie wyglądu miejsca, jak i samych Trolli, ich strojów – czyniąc historię o wiele atrakcyjniejszą wizualnie. Bo o czym są „Trolle 2”? O braniu odpowiedzialności za swoje decyzje, akceptowaniu inności, liczeniu się z głosem innych oraz sile muzyki. Bez względu na to czy dany gatunek (lub podgatunek) lubi czy niekoniecznie. Po drodze jeszcze będzie parę pobocznych kwestii jak zderzenie charakterów królowej Poppy i Mruka (ona bardzo pozytywnie nastawiona i pogodna, on bardziej zdystansowany i nieufny) czy poszukującego swoich żyrafowaty Kufer. Nic tu nie sprawia poczucia zbędnego dodatku, serwując parę niespodzianek jak łowcy nagród czy poznacie prawdziwej przyczyny rozłamu, prowadząc do niesamowitego – także wizualnie – finału.

trolle2-3

Wizualnie „Trolle 2” trzymają poziom do jakiego przyzwyczaił DreamWorks, tutaj nawet idąc jeszcze dalej. Bo miejscami klimat robi się westernowy (Królestwo Country Trolli – a jakże by inaczej), przy paru ujęciach zmniejszono klatkaż, a miejscami (Królestwo Funku) jest wręcz psychodelicznie. To zdecydowanie jedna z ładniejszych produkcji tego studia. Równie dobra jest zróżnicowana muzyka, gdzie wszystkie style: od popu i rocka aż po smooth jazz, reggaeton do techno oraz… jodłowania. Tak, jest jodłowanie a’la Focus. A to wszystko zasługa producenckiego duetu Justin Tmberlake/Ludwig Goransson.

trolle2-4

Do tego jeszcze cudownie dobrane role głosowe. Film oglądałem z oryginalną ścieżką dźwiękową, więc było parę niespodzianek w postaci cameo artystów muzyki jak Anderson .Paak, George Clinton czy sam… Ozzy Osbourne (a jak!!). Timberlake więcej niż dobrze odnajduje się w roli nieufnego Mruka – szorstki, wycofany, bardziej stąpający po ziemi. A jednocześnie strasznie zabujany w Poppy. Ale czy można się nie zakochać w głosie Anny Kendrick? Świetnie pokazuje jej ewolucję od przesadnie optymistycznej i zbyt ufnej w swoje siły władczyni do dojrzalszej, uważnej oraz otwartej. Z nowych postaci wybija się zdecydowanie kowbojski Orzech z cudnym głosem Sama Rockwella oraz zadziorna Rachel Broom jako punkowa królowa Barb.

Drugie „Trolle” okazały się dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem, które zostanie w głowie dłużej niż poprzednik. O wiele ciekawsza historia, zróżnicowana muzyka, kolorowa animacja oraz świetny dubbing, do tego z mądrym przesłaniem – jak tu się nie bawić dobrze?

7/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz