Życie Pi

Ang Lee jest bardzo znanym reżyserem, który mierzy się z każdą konwencją i gatunkiem – od melodramatu po western, co w przypadku azjatyckiego twórcy mieszkającego w Hollywood jest sporym osiągnięciem. Tym razem opowiada dość niezwykłą opowieść o rozbitku, który opowiada ją pisarzowi. Pi Patel był młodym chłopakiem, mieszkającym w Indiach, jego rodzice prowadzą zoo. Ale bieda zmusza ich i zwierzęta do opuszczenia Indii i wypłynięcia do Kanady. Jednak podczas podróży dochodzi do sztormu, na skutek którego Pi wpada do szalupy ratunkowej i jako jedyny ocalał. Poza nim jest jeszcze niejaki Richard Parker – tygrys bengalski.

pi1_400x400

Jednak cała historia opowiedziana przez Patela (dorosły – Irrfan Khan; młody – Suraj Sharma; obydwaj świetni) brzmi dość nieprawdopodobnie (wyspa pożerająca ludzi, której nikt nie widział czy relacja z tygrysem), a jednak wydawała mi się przekonująca. Sam nie jestem w stanie powiedzieć o tym tak, byście uwierzyli. Tresura tygrysa, który poza nim jest jedynym ocalałym i tak samo jak Pi walczy o przetrwanie. Sama opowieść jest dla reżysera pretekstem do pokazania wiary w Boga jako pewnej siły napędowej. Nasz bohater wierzący w trzech bogów (Krisznę, Chrystusa i Allaha), dostrzega ich praktycznie we wszystkim co się dzieje, wzywa ich w momentach kompletnego zwątpienia. Czy dzięki niemu przeżył? A może mu się to przewidziało z powodu wyczerpania i zmęczenia? Czy druga historia opowiedziana Japończykom z zabijaniem i okrucieństwem w tle jest bardziej prawdziwa? Na te pytania poszukajcie odpowiedzi w kinie.

Poza samą otoczką, nie można zwrócić uwagi na rewelacyjne wręcz zdjęcia Claudio Mirandy, który tu wspina się na wyżyny swoich możliwości – niepozbawione szerokich planów (ujęcia łódki pokazane z góry), pięknych wizualnie ujęć (pokazanie ławicy latających ryb czy burza to mistrzostwo świata) z dyskretnymi efektami specjalnymi (chmury) i bardzo precyzyjnie zmontowane. To najlepszy wizualnie film jaki widziałem w tym roku, w dodatku świetnie zmontowany z bardzo klimatyczną muzyką Mychaela Danny. A wszystko to reżyser trzyma w ryzach i w pełni kontroluje całość. I tak się powinno robić kino.

8/10

pi2_400x400

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz