Kamona jest 12-letnią dziewczyną mieszkającą w małej wiosce w Kongo, kiedy zostaje siła zwerbowana do armii rebelianckiej. Jej pierwszym zadaniem jest zabicie swoich rodziców. Ich zastąpi dowódca i karabin maszynowy. W trakcie walk widzi duchy i jest traktowana jako wiedźma, która ostrzega.

Reżyser Kim Nguyen pokazuje afrykańską wojnę i to z takiej perspektywy, jakiej byście się nie spodziewali – dzieci, siła zmuszanych do walki. Tam jest miejsce tylko na przemoc, okrucieństwo – tym bardziej szokuje ten film, że jest to normą. Nawet, gdy nasza bohaterka zakochuje się w młodym chłopaku, nie ma szansy na spokój i wojna upomina się, pojawia w najbardziej niespodziewanych momentach. Czy jest szansa na wyjście z tego i powrót do normalnego świata? Zakończenie nie daje jednoznacznej odpowiedzi, bo to co widziała i robiła zostaje w jej psychice i pamięci. Wszystko to znakomicie sfotografowane, przypominające reportaż czy dokument.

Trudno też nie pochwalić obsady, ze wskazaniem na Rachel Mwanzę. Jej Kamona to z dziewczyna, która musi ukrywać swoją słabość i zabija by przetrwać. To jak bardzo wpływa na nią wojna pokazują sceny, gdy woła o odzyskanie broni, bo inaczej zabije. Ale by przetrwać czasem musi walczyć, nawiedzają ją duchy rodziców i dopóki ich nie pochowa nie zazna spokoju. Wszystko to opowiada ona swojemu nowonarodzonemu synkowi. Z innych bohaterów zapada w pamięć białowłosy czarownik (Serge Kanyinda), który zostaje jej mężem. Też jest mieszanką wrażliwości i brutalności.
To nie jest łatwy film, ze względu na widziane obrazy i wydarzeń, wobec których my, szarzy ludzie jesteśmy zwyczajnie bezsilni. Dlatego to tak mocno oddziałuje i zostaje we łbie.
7/10
Radosław Ostrowski
