
Ten brytyjski raper w roku 2010 popłynął i zaszalał jak nikt przed nim. Rok później ukazała się druga płyta. Czy tym razem profesor pokazał na co go stać i podkreślił swój wysoki poziom?
Moim zdaniem nie. „At Your Inconvenience” zawiera 15 utworów, w których rap miesza się z popem, elektro czy dubstepem. Czyli niby tak jak poprzednio, ale jest bardziej spokojnie i z mniejszym biglem. Czy to znaczy, że jest nudno? Nie, podkłady są ciekawe, wpadają w ucho, jednak brakuje tu pewnej iskry i tego szaleństwa oraz nieprzewidywalności debiutu. Z czasem staje się on monotonny i od środka robi się zaledwie dobry, idący w stronę popu („Spinning Out” bazujący na gitarze akustycznej) i skrojony idealnie pod radio. Trochę szkoda. Niemniej zdarzają się jasne światełka jak dyskotekowe „Remedy”, otwierający album tytułowy kawałek (zadziorna gitara elektryczna i masa elektronicznych cudów) czy kończący „Into the Ground” (hip-hop z trąbkami, gdzie w połowie, a kawałek trwa 8 minut pojawia się drugi kawałek, w którym za podkład wykorzystano… „Taniec węgierski nr 5” Brahmsa. Ale to niewiele.
Nie zmieniła się za to nawijka Greena, która trzyma wysoki pułap. Facet robi to w sposób naprawdę przykuwający uwagę, zaś tematyka stara jak świat: kobiety, próby odniesienia sukcesu, życie w sławie, ale i braggi („Potrafię wymienić dłuższe słowo niż w słowniku”). I tu jest najciekawiej.
Tak samo jak przy debiucie, profesor zaprosił paru gości, a niektórzy z nich (Emeli Sande, Fink z Gym Glass Heroes i Ed Drewett) już byli przy debiucie. Ale jest parę nowych twarzy, z których najlepiej poradził sobie Royce da 5′ 9″. Reszta wypadła całkiem w porządku.
Szczerze, po tej płycie liczyłem na coś szalonego i nieobliczalnego jak debiut. Niemniej jest zaledwie dobrze. Ale pojawiły się wieści, że profesor nagrywa nowy materiał. Co z tego będzie, czas pokaże.
7/10
Radosław Ostrowski
