Adwokat

Boston, lata 80. Jan Schlichtmann jest bardzo skutecznym adwokatem zajmującym się procesami dotyczącymi ofiar wypadków i innych tragicznych wydarzeń. W końcu dostaje sprawę, której nikt nie chce się podjąć – osiem rodzin z Woburn chce oskarżyć i znaleźć winnych śmierci swoich dzieci z powodu zatrucia wody. Początkowo prawnik chce zrezygnować, ale będąc na miejscu zmienia zdanie, pozywając dwie firmy. Jednak nawet on nie jest w stanie przewidzieć skutków tego procesu.

Dramat sądowy w USA to gatunek dość ważny i to nie tylko dlatego, że nie są one filmowane ani nagrywane, ale dlatego, że bardziej liczy się akcja, zaś sam przebieg procesów, ma w sobie coś z teatralnego spektaklu. Najbardziej znanym twórcą tego gatunku był Sidney Lumet („12 gniewnych ludzi”, „Wredykt”), teraz zadania podjął się Steven Zaillian, znany amerykański scenarzysta („Lista Schindlera”, „American Gangster”, „Dziewczyna z tatuażem”), jednak na krześle z napisem DIRECTOR radzi sobie nie gorzej. Opierając się na prawdziwej historii reżyser opowiada nie tylko o samym przebiegu procesu (w zasadzie rozprawy) i  stworzyć kolejny antykorporacyjny film, stawia też ważne pytania dotyczące etyki i sensu tej profesji, gdzie proces to batalia i walka, gdzie masz szansę na sprawiedliwość, co słychać w monologach z offu, gdzie Schlichtmann wyjaśnia mechanizmy dotyczące procesów, opierając się m.in. na statystykach. Pytanie co jest ważniejsze – prawda, sprawiedliwość czy kariera i forsa. Każdy prawnik powinien sobie zadać to pytanie.

adwokat1

Ale nie wszystko toczy się w sądzie, część wydarzeń rozgrywa się w miasteczku (piękne zdjęcia utrzymane w lekko szarej, jesiennej kolorystyce), gdzie stopniowo poznajemy całą prawdę dotyczącą tych wydarzeń, kibicując naszemu bohaterowi. Technicznie niby ten film jakoś specjalnie się nie wyróżnia, ale to nie jest film akcji – jest bardzo statyczny, oparty na dialogach (niektórzy mogą pomyśleć, że przegadany), ale też trudno się do czegoś specjalnie przyczepić. Nawet rzadko pojawiająca się muzyka, która jest tylko tłem, radzi sobie dobrze.

Ale ten film bez aktorów by nie istniał (a czy jakikolwiek film bez aktorów mógłby powstać, poza dokumentalnymi?). Pierwsze skrzypce gra tutaj John Travolta i wypada on bardzo dobrze. jego bohater jest cynicznym i doświadczonym prawnikiem, dla którego ta sprawa zmusza go do przemyślenia. Początkowo dostrzega tylko szansę na zarobienie kasy, ale potem tak naprawdę zaczyna walczyć. Jego determinacja i upór jest naprawdę godna pozazdroszczenia, ale ta sprawa pakuje go w duże długi, doprowadzając ostatecznie do upadku jego kancelarii. Może dlatego, że jest zbyt dumny i uparty, braku pójścia na kompromis? Jego godnym przeciwnikiem jest znakomity Robert Duvall w roli Jerome’a Fachera – bardziej spokojnego prawnika, którego wielkie doświadczenie i opanowanie jest naprawdę godne podziwu. Drugi plan też jest naprawdę interesujący, choć niektórzy aktorzy pojawiają się czasem przez kilka albo kilkanaście minut. Nie sposób pochwalić Williama H. Macy’ego, Tony’ego Shalhouba i Željko Ivanek jako partnerów Schlichtmanna, którzy początkowo wspierając kolegę, nie potrafią zaakceptować jego walki. Poza nimi trudno nie zapamiętać Jamesa Gandolfiniego (Al Lowe, pracownik, który jako pierwszy decyduje się powiedzieć prawdę), Kathleen Quinlan (Anne Anderson – matki walczącej o przeprosiny) czy będących w epizodach Stephena Fry’a (geolog Pinder), Johna Lightgowa (sędzia Skinner) czy Sidneya Pollacka (wiceprezes Al Eustice).

adwokat2

„Adwokat” może nie dorównuje filmom Sidneya Lumeta, ale jest to jednak udany film opowiadający o determinacji. Zaś przewrotne zakończenie sprawy pokazuje, że o pewne rzeczy zwyczajnie warto walczyć. Nawet jeśli się to nie opłaca – wszystko bez nachalności i patosu.

7/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz