Płyty koncertowe zawsze są wyzwaniem i raczej są przeznaczone głównie dla fanów wykonawcy. Nie ukrywam, że lubię Hugh Lauriego, który ostatnio skupia się bardziej na karierze muzyka niż aktora. Ale za to jest naprawdę dobrym muzykiem, zaś płyta jest zapisem koncertu słynnego dra House’a na statku Queen Mary.
Lauriemu towarzyszy zespół The Cooper Bottom Band w składzie: Vincent Henry (trąbki), Elizabeth Lea (puzon), Herman Matthews (perkusja), Patrick Warren (klawisze) i Kevin Breit (gitara) oraz dwie wokalistki mocna „Sister” Jean McClain oraz delikatna Gabby Moreno. No i granie bluesda na żywo jest równie przyjemne jak grane z płyty numery. A że zagrał swoje przeboje z obu albumów, to mniej więcej wiecie czego się spodziewać. Nie brakuje akustycznych brzmień gitar („Winin’ Boy Blues”), skrętów w folk (mandolina w „Send Me to the ‘lectric Chair”), ale i tak dominują tutaj dęciaki oraz fortepiano Hugh (tango “Kiss of Fire” czy „Wild Honey”). I mówiąc krótko, nie ma mowy o rozczarowaniu. Panie robiące zarówno jako chórek, ale także pokazujące swoje umiejętności solo (McClain w „Send Me to the ‘lectric Chair”, Moreno w „The Weed Smoker’s Dream” i wspólnie w „Didn’t It Rain”), gdy Laurie ogranicza się do grania. Natomiast sam gospodarz radzi sobie przednio za mikrofonem jak i jako instrumentalista (fortepian i gitara), a przy okazji potrafi rozbawić publiczność i ma z nią świetny kontakt.
Owszem, jest to opinia fana (wręcz wyznawcy) nieśmiertelnego dra House’a, ale ta płyta bardzo mi się podobała. Bardzo klimatyczna, wciągająca i dla tych, którzy lubią bluesowe granie – takie bardziej eleganckie.
8/10
Radosław Ostrowski