Trzy kolory: Niebieski

Julie była żoną znanego i cenionego kompozytora. Jednak wskutek wypadku samochodowego zostaje sama. Od tej pory decyduje odciąć się od wszystkiego, co miało związek z jej mężem (dom, partytury) i przenosi się z dworu do miasta, zabierając ze sobą tylko sznur niebieskich pereł. Próbuje żyć wolna od wszystkich norm społecznych, wartości czy wiązania się z kimkolwiek. Ale czy to jest w ogóle możliwe?

niebieski2

Krzysztof Kieślowski był uważany za najbardziej znanego polskiego reżysera na świecie, zaś trylogia „Trzy kolory” za ostatnie ważne dzieło kina pełnego metafizyki. Reżyser stawia tutaj na nastrój i atmosferę, dlatego „Niebieski” to ciąg scen, które pozornie nie łączą się ze sobą – to raczej obserwacje, przyglądanie się szczegółom (myszy w domu, kostka cukru przed włożeniem do kawy), które mogą mieć znaczenie symboliczne. Ale czy muszą? Budują nastrój opowiadając o tym, czym tak naprawdę jest wolność? Ucieczką od świata, zła, cierpienia, bólu? Czerpanie z życia pełnymi garściami? A może życie z drugą osobą? Bohaterka próbuje zagłuszyć swój ból i cierpienie pustką, ale to jest tylko rozwiązanie na krótki dystans, bo nie da się „wyzwolić” od traumy, cierpienia czy drugiego człowieka. Możemy zbudować wokół siebie kokon, ale czy to jest w ogóle życie? Wszystko to jest jeszcze potęgowane błękitna kolorystyką zdjęć (Sławomir Idziak pokazuje klasę) oraz podniosłej muzyki Zbigniewa Preisnera.

Ale to wszystko nie miałoby racji, gdyby nie stonowana, ale bardzo emocjonalna rola Juliette Binoche. Jak wspomniałem, jest to kobieta próbująca sobie radzić z życiem po tragedii. Problem polega na tym, że pustkę zawsze czymś należy wypełnić, w czym utwierdzają są spotkani ludzie – przyjaciel Olivier, sąsiadka zajmująca się prostytucją, sklerotyczna matka czy poznana przypadkowo kochanka męża.

niebieski1

Czyżby miłość była siłą, która wyzwala? Kieślowski sugeruje to w finale, gdzie brzmi „Pieśń o Miłości” św. Pawła. Ale czy na pewno? To już musicie sami odpowiedzieć, a film i tak warto obejrzeć – bardzo piękny wizualnie i delikatnie opowiedziany.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz