

Kompilacje były, są i będą wydawane. Jedne lepsze, drugie gorsze. Tutaj zaś mamy do czynienia z kompilacja już nagranych wcześniej piosenek z dawien dawna w wykonaniu „Królowej Soulu”, czyli niezapomnianej Arethy Franklin.
I są tutaj utwory z początku jej kariery, czyli z lat 60. A więc jest to szeroko pojęty elegancki pop z domieszką jazzu, czyli pojawiają się obowiązkowe smyczki („Try a Little Tenderness”), dęciaki („Ac-Cent-Tchu-Ate the Positive”) oraz perkusja, czasem jeszcze zabrzmi fortepian („Skylark”), jednak całość jest dość różnorodna, z dominacja spokojniejszych brzmień. Trudno wybrać jakiś jeden mocno wyróżniający się utwór, bo wszystkie 19 piosenek brzmi przynajmniej dobrze, można się przyczepić, że jest trochę za spokojnie i zbyt monotonnym, zależy co kto lubi. Ale jedno nie podlega wątpliwości – głos Arethy jest naprawdę poruszający i przykuwający uwagę. Może jeszcze nie aż tak ekspresyjny jak później (choć słychać to w „Trouble in Mind”), ale już czuć siłę. W dodatku z dobrymi tekstami, pozwala wejść w ten muzyczny wehikuł czasu oraz całkiem nieźle się bawić, co czego zachęcam.
Tym razem bez oceny.
Radosław Ostrowski
