Blue Jasmine

Jasmine była żoną strasznie dzianego faceta w Nowym Jorku. No właśnie, była. Ponieważ jej mąż okazał się oszustem finansowym (kimś w rodzaju Madoffa), została pozbawiona wszelkich środków i nieruchomości. I co może zrobić? Decyduje się przyjechać do swojej siostry na zadupie (czyli San Francisco), by pozbierać się. A może pojawi się jakiś nowy facet?

jasmine1

Wszyscy znamy Woody’ego Allena jako twórcę błyskotliwych komedii z inteligentnymi dialogami, wnikliwymi obserwacjami damsko-męskimi. Ale jego najnowszy film to zupełnie inna półka. Owszem, nie brakuje odrobiny humoru bazującego na zderzeniu świata bogatego z proletariackim, ale jest to bardzo gorzki dramat z bardzo wiarygodnymi portretami psychologicznymi postaci. Wyraźnie jest tutaj skontrastowane spokojne i bardziej ciepłe San Francisco z pełnym blichtru i bogactwa Nowym Jorkiem – pełnym zakłamania i hipokryzji (to miasto poznajemy tylko w retrospekcjach, przeplatających się z rzeczywistością). Ale tak naprawdę jest to historia o tym, że życie nie jest łatwe ani przyjemne, że szklanka jest do połowy pusta. Zaś postacie to przede wszystkim ludzi pełni buty, pozerstwa i głupoty, ale oni nigdy się nie zmienią. I co wtedy zrobić, żeby żyć dalej. Są dwa wyjścia – albo żyć złudzeniami, że jeszcze będzie lepiej (Jasmine) albo pogodzić się z tym faktem i brać wszystko z dobrodziejstwem inwentarza (Ginger). Owszem, widać elementy charakterystyczne Allena (dialogi, jazzowa muzyka i prosta czołówka), jednak tym razem nabiera to innego wydźwięku. I mimo pewnej zmiany tonu, ogląda się to naprawdę dobrze, choć ta pigułka jest naprawdę mocna i brutalnie szczera.

jasmine2

W dodatku jest to naprawdę porządnie zagrane. Nie brakuje tutaj wyrazistych ról takich aktorów jak Bobby Carnivale (trochę prymitywny, ale szczery Chili), Michael Stuhlberg (dr Flicker, podkochujący się w Jasmine), Alec Baldwin (Hal, mąż Jasmine) czy bardzo atrakcyjny Peter Sarsgaard (Dwight, marzący o karierze polityka).

jasmine3

Jednak tutaj dominują panie. Zacznę od świetnej Sally Hawkins – prostej kobiety, która zazdrościła swojej siostrze bogactwa, elegancji, ale jednocześnie nie znosi w niej dystansu wobec reszty. Mocna i ciekawa postać. Ale cały splendor idzie w stronę Cate Blanchett, która tworzy naprawdę wielka kreację. Jasmine to kobieta, która jest przyzwyczajona do życia na pewnym poziomie (nawet spłukana przylatuje samolotem lecąc pierwszą klasą). Co jeszcze? Neurotyczka mająca napady braku oddechu i gadająca czasem do siebie, uzależniona od leków oraz mocno żyjąca złudzeniami, wręcz naiwna. Blanchett gra ta rolę na granicy przerysowania, wręcz groteski, ale tak naprawdę było mi żal tej kobiety i naznaczając ją pewnym tragicznym rysem, nigdy nie przekraczając granicy przesady.

jasmine4

„Błękitna Jasmine” wprawiła mnie mocno w konsternację, gdyż spodziewałem się trochę innego filmu od Allena. Nie oznacza to, że seans był kompletnie nieudany. To kawał mocnego, poważnego kina, które skłania do refleksji i pokazuje Allena z troszkę innej strony.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz