Bilet na Księżyc

Rok 1969 był ważnym rokiem w historii ludzkości. Albowiem Neil Armstrong razem z dwoma kolegami, których imion niewielu pamięta, stanęli na Księżycu. Parę dni przed tym zjawiskiem w małym miasteczku gdzieś na południu PRL-u, świeżo upieczony maturzysta Adam Sikora dostaje powołanie do wojska. Do Świnoujścia do marynarki. Jednak przed dostaniem kamaszy, jego starszy brat Antek postanawia zrobić z niego mężczyznę w trakcie drogi do koszar.

ksiezyc1

To już wiecie o czym nie jest ten film. Plan był taki, żeby powstała z tego komedia, a reżyserem został niejaki Jacek Bromski, który ostatnio skompromitował się nieudanym „Uwikłaniem”. Jednak w rozśmieszaniu widowni ma większą wprawę („U Pana Boga za piecem” najlepszym przykładem) i tutaj tylko to potwierdza. I tak jak spora część naszych reżyserów, odczarowuje PRL, pokazując bardziej kolorową stronę życia. A jednocześnie (poza realiami epoki – ze wskazaniem na scenografię i muzykę, niestety głównie zagraniczną) widać mentalność Polaków jako ludzi, którzy muszą (inaczej się nie da) kombinować, inaczej nie poradzisz sobie w życiu. Sama konstrukcja to ciąg scenek, w których widzimy bohaterów w interakcji z otoczeniem i innymi osobami, głównie dawnymi kolegami Antka z wojska, ale nie tylko. I te scenki wiernie odtwarzają realia tej epoki – podrywanie dziewczyn, imprezy, załatwianie pokoju w hotelu. W końcu pojawia się pierwsza miłość, która doprowadza do dramatycznej sytuacji (więcej nie powiem), ale zostaje to rozwiązane dość szczęśliwie. I zdarzyło mi się tu naprawdę pary razy porządnie zaśmiać (co w przypadku naszego kina jest czymś naprawdę niezwykłym).

ksiezyc2

Jest tu nostalgicznie i kolorowo (zdjęcia Michała Englerta to po prostu poezja), zaś aktorzy naprawdę dają sobie radę. Debiutujący na ekranie Filip Pławiak w roli nieporadnego i wrażliwego Adama jest po prostu uroczy i bardzo naturalny. Ale i tak cały film kradnie mu Mateusz Kościukiewicz, czyli jego starszy brat Antek. Inteligentny, cwany i bardzo zaradny, w dodatku serwuje najlepsze teksty (skrót PKP – mały cymes). Swoje też dodają małe epizodziki w wykonaniu takich aktorów jak Andrzej Grabowski (konduktor Kociołek), Piotr Głowacki (dźwiękowiec kapeli „Szrama”), Łukasz Simlat (narwany i nawalony ubek pan Leszek) czy Andrzej Chyra (pilot Barczyk), dodając odrobinę kolorytu. A Anna Przybylska? Ona tam jest i tańczy dla mnie :), a poza tym dobrze sobie radzi. I ładnie wygląda.

ksiezyc3

Dobra polska komedia? Brzmi to jak oksymoron, ale „Bilet…” pokazuje, że się da zrobić. Może następni filmowcy pójdą tym szlakiem? Czas pokaże, ale to dobry kierunek.

7/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz