

Pora sięgnąć po muzykę, a o tej porze roku sprawdza się wszystko. Tym razem padło na album brytyjskie wokalistki, która schodzi i skręca w stronę muzyki alternatywnej, co pokazała w swoich pięciu poprzednich albumach.
Już sam tytuł jest intrygujący „Mleko dla twoich motorów”, a im dalej, tym coraz ciekawiej. Dla mnie ta muzyka znów pachnąca latami 60., co słychać w instrumentarium (delikatna gitara elektryczna, organy Hammonda) oraz w głosie Gemmy, który jest trochę taki niedzisiejszy i bardzo delikatny. Nawet w momencie, gdy pojawiają się folkowe wstawki (szybkie „Buckle Up” i bardziej nastrojowe „When I Kissed You”), to jest to robione na poziomie. W dodatku aranżacje są tutaj naprawdę porządnie zrobione i nie brakuje różnych niespodzianek jak orientalnej perkusji w „The Right Thing Did Me Wrong”, delikatnej grze fortepianu w „Waving at Mirrors” czy dziwacznym cymbałkom w świetnym „Motorbike”. Dzieje się tu sporo, nie brakuje też tutaj potencjału przebojowego w każdym z utworów. i nie brakuje tutaj potencjalnych przebojów jak podniosłe „Rubbing Out Your Name” czy otwierające całość „The Wheel”, które nasuwa skojarzenia z filmami Davida Lyncha.
Niby popowych płyt czy indie brzmienia jest od cholery i trudno wybrać coś ciekawego. Gemma Ray może nasuwać skojarzenia brzmieniowe choćby z Laną Del Rey, ale Brytyjka wydaje mi się ciekawszą propozycją, na pewno bardziej zróżnicowaną i bogatszą aranżacyjnie.
7,5/10
Radosław Ostrowski
