Narzeczona dla księcia

Do chorego wnuczka przybywa dziadek, który czyta mu książkę, która była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Choć wnuczek bardziej woli gry komputerowe, dziadek bardzo go namawia, serwując masę atrakcji. O czym jest ta opowieść? Dawno temu, było sobie dwoje ludzi – oboje z nizin społecznych. Ona zwała się Buttercup i lubiła rozkazywać parobkowi, czyli Westleyowi. Kiedy uświadamia sobie, ze go kocha, młodzian wyrusza w wędrówkę, ale zostaje zabity przez pirata Robertsa. Dziewczyna z rozpaczy decyduje się zostać narzeczoną księcia Humpertinga i wtedy odkrywa, że…

narzeczona1

Więcej wam nie zdradzę, bo sama historia jest jednym z najmocniejszych atutów filmu Roba Reinera. Pozornie mamy typowa produkcje fantasy z lat 80-tych, gdzie mamy piękne plenery, imponującą scenografią (ogniste piaski nadal robią wrażenie), w dodatku okraszoną naprawdę nastrojową muzyką Marka Knopflera. Jednocześnie reżyser mocno trzyma się konwencji kina przygodowego/fantasy, a z drugiej całość wyśmiewa tworząc świetny pastisz tego gatunku. Obśmiana jest cała konwencja, gdzie nie brakuje odrobiny czarów (największym jest jednak miłość), pojedynków na śmierć i życie (starcie Inigo Montoyi z piratem Robertsem), gdzie choreografia i powaga miesza się z humorem (panowie nawzajem chwalą się swoimi umiejętnościami), a czasami humor mocno idzie w stronę absurdu (wizyta u Cudotwórcy Maxa). Cała ta kombinacja i postmodernistyczna zabawa może (i powinna) budzić skojarzenia ze „Shrekiem”, gdzie w podobny sposób konstruowano całą zabawę.

narzeczona2

Jednak ta cała zabawa konwencją nie udałaby się, gdyby nie świetny scenariusz napisany przez Williama Goldmana (który był też autorem literackiego pierwowzoru), okraszony błyskotliwymi dialogami oraz bardzo pewna ręka reżysera. Dodatkowo aktorzy wspierają reżysera w tej walce. Tutaj pierwsze skrzypce trzyma Cary Elwes, czyli Westley – czarujący i urodziwy mężczyzna, który okazuje się być dzielnym wojownikiem. Patrzenie na pojedynki z tym aktorem to po prostu poezja. Tak samo można powiedzieć o stawiającej swoje pierwsze kroki Robin Wright (jeszcze nie Penn) w roli tytułowej. Piękna, trochę naiwna, ale posiadająca pewien urok. Za to drugi plan jest przepełniony wyrazistymi postaciami, które nawet mając kilka minut zapadają w pamięć. Tak można powiedzieć o mocno ucharakteryzowanym Billym Crystalu (Cudotwórca Max), Melu Smithie (albinos, sługa hrabiego Rugena) czy Wallace Shawnie (przebiegły Vizzini). Ale i tak wybija się z tego grona świetny Mandy Patinkin w ikonicznej już roli Inigo Montoyi – hiszpańskiego mistrza szpady, który poprzysiągł zemstę zabójcy swojego ojca. No i obowiązkowo jeszcze trzeba wspomnieć o Peterze Falku i Fredzie Savage’u, czyli dziadka z wnukiem.

narzeczona3

Pastisz Reinera zadziałał mocno, tworząc jeden z pamiętnych filmów mojego dzieciństwa. I mimo upływu lat, „Narzeczona” pozostaje świetną rozrywką zarówno dla młodego jak i troszkę starszego kinomana. A to jak widać potrafi niewielu.

8/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz