
Łukasz Rostkowski to jeden z najoryginalniejszych polskich raperów. Po opowiadaniu o Polsce, surrealistycznych jazdach o Planecie L.U.C., tym razem postanowił opowiedzieć o miłości. Wielu się na tym przejechało, ale może tym razem uda się odnieść sukces?
L.U.C. bawi się samplami pochodzącymi z piosenek Ireny Jarockiej, Haliny Frąckowiak i Stanisława Soyki. I jest to mieszanka elektroniki, jazzu („Małe wielkie rzeczy” z trąbką Adama Lepki), choć same bity są bardzo staroświeckie. Nie przeszkadza to jednak stworzyć czasami dziwaczny klimat („Pożar w burdelu mego życia”) czy skręcić w reggae („W związku z tym”, gdzie gościnnie udziela się Mesajah). Nie brakuje tutaj gorzkich refleksji , ale dobrane sample brzmią naprawdę świetnie. Jednak poprzednie albumy były po prostu bogatsze dźwiękowo. Trudno wymyślić coś nowego w tej kwestii, ale nawijka L.U.C.-a jest bardzo dla niego charakterystyczna, pełna bogatych metafor i pomysłowych obserwacji („szukamy porad jak polskie wojsko dronów” czy „bądź piękny, pokaż wnętrze Quasimodo”) i słucha się tego naprawdę dobrze. Poza nim spośród gości najbardziej wybija się Rahim w „Empatii refleksje”, choć są jeszcze Buka i K2.
Proste piosenki o miłości nie tylko do kobiety – tak można podsumować album L.U.C.-a, który wybija się świetnymi samplami i niezłymi tekstami. Jak na L.U.C.-a nieźle to troszkę mało.
6,5/10
Radosław Ostrowski
