Za wszelką cenę

Frankie Dunn to starszy pan, który posiada własną salę bokserską i trenuje młodych fighterów na przyszłych mistrzów. Mówi niewiele, doradza dobrze, ale boi się zaryzykować. I do właśnie do niego przychodzi niemłoda dziewczyna Maggie Fitzgerald, która nalega na to, by Frankie został jej trenerem. Pod wpływem swojego przyjaciela, Eddie’ego „Scrap-Iron” Dupuis, mężczyzna postanawia zostać jej trenerem oraz menadżerem.

za_wszelka_cene1

 

Tak naprawdę ten film miał być debiutem Paula Haggisa, który także napisał scenariusz i miał pomysł na obsadę. Chciał obsadzić Clinta Eastwooda, ale ten powiedział, że zagra pod jednym warunkiem – że wyreżyseruje ten film, tak też się stało. Z filmami o boksie jest tak, że zazwyczaj najważniejsze jest to, co się dzieje na ringu (efektownie sfilmowane walki), a to, co poza nim wydaje się drobiazgiem, niemal dodatkiem. Ale coraz bardziej widac jest pewne odwrócenie tych proporcji, gdzie najważniejsze staje się to, co jest poza ringiem. A co tam jest? Nieustanna i ciągła walka. O co? O godność, szacunek do siebie, o przebaczenie dawnych win. Eastwood tworzy bardziej dramat obyczajowy niż stricte bokserską opowieść. Utrzymana jest niemal w półmroku (wiele nocnych ujęć, z oszczędnym oświetleniem), tempem dość spokojnym, ale bez przesady oraz uważnymi refleksjami na temat boksu. Technicznie jest bardzo konserwatywna, niemal konwencjonalna, ale to pewien znak rozpoznawczy Brudnego Eastwooda. Nie przeszkadza mu to jednak grać na emocjach i pokazać kilka postaci, dla których nauka u Frankiego będzie istotna. Jedni nauczą się pokory (arogancki i pewny siebie Shawrelle), inni dostaną skrzydeł i przejrzą na oczy (niepozbawiony serca do walki Danger) – pozornie to film jakich wiele, co może sugerować także obecność narracji z offu (Eddie’ego). Jednak finał dosłownie wgniata w fotel i pozostaje w pamięci na długo (musicie to sami obejrzeć, więcej nie powiem).

za_wszelka_cene2

Sam film ociera się o arcydzieło, ale na to miano wnoszą go także aktorzy. Eastwood pozornie gra ten sam typ postaci, czyli małomównego, twardego mężczyznę. Jednak pod tą maską widać pewne cechy mniej spotykane w tych postaciach: troska, odpowiedzialność, a także strach i dawne winy, nie dające spokoju (pogorszone relacje z córką, która nie chce z nim mieć kontaktu). Także Morgan Freeman radzi sobie wybornie jako przyjaciel i podpora Frankiego, który ma wiele do opowiedzenia, obserwuje wiele, a jednocześnie będąc tłem zawłaszcza sobie ekran. Jednak tak naprawdę wszystko to sprowadza się do jeszcze jednej osoby – Hilary Swank. Maggie w jej wykonaniu to pozornie obojętna kobieta, dla której boks staje się pasją oraz sensem życia. Jej energia i determinacja wynikająca z bycia tą gorszą jest zrozumiała i bardzo wiarygodnie pokazana, a jej relacja z Frankie początkowo przypomina relację mistrz-uczeń, by potem ewoluować na poziom ojciec-córka. Upór, konsekwencja i pewna siła, której nie umiem  nazwać – dla mnie to kompletna rola, w pełni zasługująca na Oscara. Reszta aktorów, prezentuje przynajmniej dobry poziom, nie odwracając uwagi od tego trójkąta.

za_wszelka_cene3

Pamiętam jak ten film obejrzałem po raz pierwszy i poruszył mną całkowicie. W tej kwestii nic się nie zmieniło, a widok widowni krzyczącej podczas walki „Mo Cuishle” pozostanie mi w pamięci do samego końca. Podobnie jak ostatni dylemat moralny. Tak się robi po prostu wielkie kino. Następne filmy Eastwooda już nie były w stanie osiągnąć tego pułapu, co nie znaczyło, ze były one nieudane. Ale o tym opowiem innym razem.

10/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

nadrabiam_Eastwooda

Dodaj komentarz