
O tym zdolnym gitarzyście usłyszałem dzięki serialowi „Synowie Anarchii”, gdzie w jednym z odcinków wykorzystano jego piosenkę „Soldier’s Eyes”. Do tej pory Savoretti nagral trzy dobrze przyjęte płyty z gitarową muzyką akustyczną. Po trzech latach przyszła pora na nowy album 31-latka.
Niespodzianek nie będzie, nadal jest to granie łagodne, choć jest bardziej przebojowo. Słychać to już w „Back to Me”, gdzie zaskakuje dość bogata aranżacja (gitara, fortepian i perkusja). Bardziej chwytliwe jest „Home” ze świetną perkusją oraz wplecioną delikatną elektroniką, klaskaniem oraz chórkiem, podobnie jest z „Don’t Mind Me” (te cymbałki). Drugą niespodzianką jest pojawienie się gitary elektrycznej, która jednak nie szaleje, nie popisuje się i jest delikatnym tłem. Nie brakuje jednak tez momentów mniej dynamicznych („Tie Me Down”, gdzie ładnie gra banjo czy bardziej akustyczne „Broken Glass”), jednak trudno byłoby znaleźć jakiś niewypał (może trochę za dynamiczne i zbyt popowe „The Other Side of Love”), a czas mija dość szybko.
Widać, że Savoretti stara się rozwijać i zrobić parę niespodzianek. Głos ma bardzo poruszający i bardzo dobrze się sprawdzający. Musze przyznać, że jest to chyba najbardziej melodyjna płyta w dorobku Amerykanina. Ciekawe, co będzie dalej.
7,5/10
Radosław Ostrowski
