

Adam Ostrowski zwany Ostrym to jeden z najlepszych polskich raperów, od lat potwierdzający swoją formę i regularnie nagrywający swoje płyty. Teraz postanowił pokazać swój 15 (!!!) studyjny album pod bardzo filozoficznym tekstem „Podróż zwana życiem”.
Tym razem za produkcję odpowiadał sam Ostry razem z Chrisem Van Rootselaarem i Jaapem Wievelem (cała trójka pod nazwą Killing Skills) i tym razem postawiono na żywe instrumenty, a bity i sample zredukowano do minimum. I to już słychać w „Prologu”, który jest mroczny (elektronika, sample oraz obróbka cyfrowa głosu) i przerażający. Ale nie brakuje tez zarówno różnego rodzaju cykaczy („Nowy dzień”), imitacji smyczków („Hybryd”), elementów jazzu (fortepian i Hammond w „Wampiry budzą się po 12.00” czy trąbka w „Grawitacji”), minimalistycznej perkusji („Pistolet do skroni”) czy nawet elektrycznej gitary (tytułowy kawałek). Znalazło się też miejsce dla skreczowania („Rise of the Sun” czy „Post Scriptum”), czyli jak zwykle Ostry miesza stare z nowym i tworzy nową jakość. Każdy z utworów brzmi po prostu znakomicie – bity nie wywołują znużenia, produkcja jest zrobiona na najwyższym poziomie (to Ostry, wiadomo), podkład wchodzi w ucho naprawdę szybko i zostaje na długo.
Sama nawijka Ostrego nigdy nie schodzi poniżej bardzo wysokiego poziomu. Tak też jest tutaj.nie tylko jest świetnym technikiem (przyśpieszenia w „Ja, ty, my wy, oni”), ale też bardzo trafnym obserwatorem rzeczywistości. Hipokryzja, rodzina, przyjaźń, rozrachunek z samym sobą, pewność siebie – to wszystko znajdziecie w jego tekstach. I to bardzo trafnych jak cholera. Ostry zaprosił do siebie tylko dwójkę gości: Czeszkę Sachę Vee oraz amerykańskiego rapera Cadillaca Dale’a, którzy ubarwili prawie każdy kawałek.
Ostry, choć wydaje się weteranem, powrócił w wielkim stylu i pokazuje, że oldskul ma swoje pazury i to nie tylko na pokaz. Sam raper mówi, że do realizacji tego albumu przygotowywał się całe życie. I to słychać. Jesteście gotowi na tą podróż? Nie zawiedziecie się.
9/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski
