
Eksperymenty hip-hopu z jazzem nie są niczym nowym przynajmniej od czasów płyt OSTR-a. Ale chyba od dawno nie doszło do aż tak bliskiej kooperacji – efektem jest płyta nagrana przez rapera Eskaubei oraz kwintet jazzowy Tomka Nowaka.
Wydawałoby się, ze takie połączenie nie ma sensu, ale rap grany na żywych instrumentach od lat jest coraz bardziej modny. Już otwierające całość „Vice” wytrąca z równowagi – skrecze przeplatają się z żywym instrumentarium (błyszczy tutaj świetne solo trąbki oraz eleganckie klawisze). Każdy z muzyków jest doświadczonym graczem, który współpracował m.in. ze Zbigniewem Namysłowskim, Leszkiem Możdżerem czy Jarosławem Śmietaną. Efekt? Muzyka idzie na wysokim poziomie, płynnie przechodząc od instrumentu do instrumentu, sprawiając wrażenie improwizacji i przypominając troszkę… The Roots. Kiedy już myślisz, że utwór się kończy pojawia się następna zwrotka albo wchodzi kolejny instrument.
Nie brakuje zadziorności („Nic nowego” z orientalnie brzmiącymi instrumentami po refrenie), dynamiki (tytułowy utwór czy „Krok w przód” ze świetnym gitarowym solo Roberta Cichego) oraz elegancji (lekko soulowy „Spotkajmy się” z gościnnym udziałem Lilu), co tworzy bardzo lightową i przyjemną muzykę (nawet mroczne „Chłód Vs. Ciepło” nie wyrywa się z tego schematu).
A i sam rapujący gospodarz jest w dobrej formie i opowiada o prostych rzeczach – życiu, muzyce, przyjemnościach i optymizmie, ale także o niepewności siebie („Miles gra…”).
Projekt ten został zrealizowany także dzięki wsparciu crowfindingu, co pokazuje, ze jest zapotrzebowanie na taką muzykę. Nie wiem jednak czy ziomale z osiedla będą chcieli posłuchać „Będzie dobrze”. Jeśli nie, to powinni tego żałować.
8/10
Radosław Ostrowski
