Mad Max pod Kopułą Gromu

Nasz Max dzielnie przemierza pustkowia postapokaliptycznego świata, ale nawet jego opuszcza szczęście. Zostaje okradziony z dobytku i trafia do miasta Bordertown – spokojnej okolicy, w której handluje się wszystkim co się da. Tam zostaje wplątany w porachunki między walczącymi o władze Ciotką Entiny i Masterem Blasterem.

Mad_Max3_4

Trzecie pojawienie się na ekranie Szalonego Maxa mocno odbiega od poprzednich części, choć ekipa realizująca pozostała niemal bez zmian. Jednak tym razem fundusze dali Amerykanie z Warner Bros. Z jednej strony dało to rozmach, ale z drugiej pojawiły się niebezpieczne kompromisy. Millera wsparł na stołku reżyserskim George Ogilvy, a cała opowieść jest mocno ugrzeczniona i złagodzona jak tylko się da. Czyli minimum przemocy, zero krwi i humor adresowany do najmłodszego grona odbiorcy. Jeszcze na początku jest ten surowy klimat, a starcie Max z Blasterem w klatce ogląda się dobrze, ale odkąd Max zostaje wygnany i pojawiają się dzieci, całość idzie ostro w dół. Jeszcze nieźle prezentuje się finałowy pościg, gdzie czuć tempo i energie, ale brakuje gwałtowności i ostrości poprzednich części. Nie takiego Maxa lubiłem – trzecia część sprawia wrażenie dokręconej na siłę, pozbawionej konsekwencji i tego uroku jaki miały poprzednie części.

Mad_Max3_2

Mel Gibson kreowany tutaj na zbawcę dziecięcego rodu jest pozbawiony charakteru – bardziej mi pasował jako cyniczny mściciel czy outsider niż opiekujący się zgrają irytujących dzieciaków przewodnik.  Bliżej mu tutaj do Indy’ego, ale nie tego tutaj szukałem. Nieźle poradziła sobie Tina Turner jako cwana i rządząca miastem Ciotka. Nawet muzyka Maurice’a Jarre’a jest świetna, ale co z tego?

Mad_Max3_1

„Mad Max pod Kopułą Gromu” to zwyczajne zbezczeszczenie legendy i czysta komercha, która niczym na dłużej nie przyciąga. Fani serii dla własnego zdrowia psychicznego nie powinni oglądać trójki, tylko czekać na najnowszą część. I wszystko w tym temacie.

5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz