Chris Isaak – First Comes the Night

First_Comes_The_Night

Ten wokalista i aktor nierozerwalnie kojarzy się z rock’n’rollem, a barwę głosu ma zbliżona do samego Elvisa. Najnowszy, dwunasty album raczej nie zmieni tego wizerunku.

Od strony produkcyjnej za „First Comes the Night” odpowiadają Dave Cobb (współpraca m.in. z Europe), stary znajomy Chrisa Mark Needham oraz znany z muzyki country Paul Worley. Nie zmieniła się obecność, chociaż otwierający całość utwór tytułowy jest akustyczny, troszkę w stylu country z ciepłymi klawiszami w tle. Gitara elektryczna bardziej ożywia się już w „Please Don’t Call” (zwłaszcza pod koniec), a dalej jest jeszcze ciekawiej. Nie zabrakło dęciaków (uroczy „Perfect Lover”), podśpiewywania chórków (rockabilly „Down in Flames”), plumkających smyczków (romantyczny „Reverly”), fortepianu („Baby What You Want Me To Do”), jazzowej perkusji („Kiss Me Like A Stranger” troszkę przypomina „Wicked Game”) czy ostrzejszej gitary („Dry Your Eyes”). Same kompozycje są dobre i tworzą klimat retro, a różnorodność tempa działa zdecydowanie na plus. Nostalgiczny klimat dawnych czasów plus ujmujący głos Isaaka działają niesamowicie. Dodatkowo wersja deluxe zawiera dodatkowe pięć utworów i choć kilka z nich to country niekoniecznie najlepsze („Every Night I Miss You More” smęci strasznie), ale reszta to stylowy rock’n’roll.

Isaak nie musi nikomu niczego udowadniać, co nie znaczy, że jego albumy są nudne i nieciekawe. To podróż do przeszłości i początków muzyki rozrywkowej, tej od Elvisa P. A to wystarczy za rekomendację.

7/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz