Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce zwanej USA pewien młody szaleniec wykreował świat, który zachwyca do dnia dzisiejszego. Mowa o „Gwiezdnych wojnach” – popkulturowym fenomenie oraz uniwersum George’a Lucasa, które do dzisiaj fani darzą ogromnym sentymentem i szacunkiem, a historia Luke’a Skywalkera jest kanonem dla miłośników SF. Ale nawet oni nie są w stanie zapomnieć tego, co się stało w „Epizodach I-III”, będących niemal wyłącznie skokiem dla kasy. Więc, gdy pojawiły się informacje o nowej części, reakcje były bardzo ostre, zwłaszcza, gdy studio Lucasfilm zostało sprzedane Disneyowi. Ale w końcu się udało i wreszcie obejrzałem „Przebudzenie Mocy”, którego zadania podjął się J.J. Abrams, autor nowej wersji „Star Treka”.

Star-Wars-7-Character-Guide-Finn-Rey

Siódmy epizod toczy się 30 lat po ostatecznym zwycięstwie Rebelii oraz przywróceniu Republiki. Ale, jak wiemy ze starych opowieści, pokój nie jest dany raz na zawsze. Luke Skywalker znika i budzi się dawne Zło, tym razem pod nazwą Nowy Porządek, które chce zniszczyć Republikę i zabić ostatniego rycerza Jedi. W cała tą walkę wbrew swojej woli zostaje wplątana zbieraczka złomu – Rye, której towarzyszy przypadkowo znaleziony droid BB-8 (robot zawiera mapę do kryjówki Luke’a) oraz dezerterujący z Nowego Porządku szturmowiec Finn.

11875118_1007880092596925_2204135516599208531_o

Brzmi znajomo? Abrams nie wymyśla koła od nowa i garściami czerpie z klasycznej trylogii, co działa moim zdaniem tylko na plus. Udało się to, czego nie zrobił Lucas w latach 1999-2005 – zachował klimat poprzednich części, ale też stworzył zapadające w pamięć widowisko. Może i jest ono mocno oparte na sentymencie, jednak jedno można stwierdzić bez wahania – ogląda się to znakomicie. Chciałbym powiedzieć coś więcej o fabule, ale nie mam zamiaru spojlerować, gdyż w tych niespodziankach i smaczkach oparta jest całość. Intryga, mimo dość znajomej formy, trzyma w napięciu, naładowana jest lekkim humorem (czuć rękę Lawrence’a Kasdana) i świetną muzyką niezawodnego Johna Williamsa. Dodatkowo zdjęcia Daniela Mandela bardzo pozytywnie zaskakują – gigantycznymi plenerami, dynamicznie fotografowanymi scenami akcji (ucieczka Finna, pościg Sokołem Millennium czy finałowy atak na bazę Nowego Porządku) oraz staroszkolną formą, znaną z klasycznej trylogii. A kiedy Han Solo w końcu wchodzi do Sokoła Millennium – słowa stają się po prostu zbyteczne. Magia działa.

tumblr_nhey3gpS9j1qa4gi0o1_1280

Nie tylko Abrams fantastycznie dopisuje nowy rozdział do starej opowieści, ale też świetnie prowadzi aktorów, którzy mają spore pole do popisu (czego nie można powiedzieć o wszystkich postaciach z „nowej” trylogii). Reżyser w rolach nowych bohaterów stawia na mniej znane twarze (czytaj: nie grali w kasowych przebojach), co jest ogromną zaleta. Objawieniem jest Daisy Ridley w roli Rey. Ta dziewczyna to typowa twarda wojowniczka, która nie potrzebuje męskiego wsparcia i sama sobie radzi w siłowych starciach. Pod tym względem przypominała mi dawną księżniczkę Leę, ale czy wpadnie w objęcia faceta? Czas pokaże. Kontrastem dla niej jest wystraszony Finn (świetny John Boyega), mający zwyczajnie dość zabijania dla swoich mocodawców i szukający świętego spokoju. Jednak i on odkryje, że przed przeznaczeniem ucieczki nie ma, a to ma konsekwencje swoje. I jakże miło było zobaczyć jeszcze raz Carrie Fisher (Leia) oraz wracającego do świetnej formy Harrisona Forda (Han Solo – nic się nie zmienił), prezentującego klasę.

forceawakens4-xlarge

Jeśli do czegoś można się przyczepić, to do Nowego Porządku, który jest mniej wyrazisty. Wynika to raczej z faktu, iż epizod VII jest niejako wstępem do większej całości. Dlatego z tej strony wyróżniają się tylko dwie postacie: Kylo Ren oraz generał Hux. Pierwszy (piekielnie dobry Adam Driver) wydaje się kalką Dartha Vadera (design), ale strasznie znerwicowany i zakompleksiony swoim dziedzictwem dzieciak wepchnięty na Ciemną Stronę Mocy. Ten drugi to ślepo posłuszny wojskowy (jego przemowa w bazie budzi grozę), a twarz Domhnalla Gleesona zaczęła mi przypominać młodego… Donalda Sutherlanda.

Star-Wars-7-General-Hux-Character-Name

Powiem tylko tyle: oczekiwania była gigantyczne, ale na szczęście „Przebudzenie Mocy” nie jest bezczelnym skokiem na kasę fanów cyklu. Przyznaję, iż miałem wrażenie, że już to gdzieś widziałem, jednak było to bardzo miłe uczucie. Wrócił dawny klimat, sentyment zadziałał, a zabawa była przednia. Tylko czemu musimy czekać dwa lata na następną część? Jedno jest pewne: Moc powróciła.

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz