Ta wokalistka nurtu reggae ostatnio bardziej była kojarzona jako jedna z prowadzących pewien znany talent show. Jednak postanowiono z Mariki zrezygnować (nie wiem kto z kogo odszedł), ale artystka postanowiła nie marnować czasu i nagrać nowy album, podpisując się swoim imieniem oraz nazwiskiem.
I jeśli ktoś spodziewał się kontynuacji brzmienia reggae’owego, będzie raczej niemile zaskoczony. Już otwierający całość „A jeśli to ja” nagrany ze wsparciem Goorala zapowiada zmiany. Owszem, jest saksofon i fortepian, jednak wszystko polane w sosie elektronicznym oraz zapętleń. Dalej jest jeszcze ciekawiej: od pulsującej perkusji („1000 Lamp”), delikatnie wplecioną gitarę akustyczna („Jak rozmawiać”), wokalizy współgrające z narastającymi, mrocznymi klawiszami („Idę” pełne dźwięków futurystycznych) czy niemal dyskotekowego bitu („Drugi dzień”). Tego się nie spodziewałem, a całość zaskakuje zarówno wysmakowaną stylistyką (utrzymane w r’n’b „Łodyżka” przypominała mi utwory… Jessie Ware) i nietypowymi elementami (dubstep w „Niebieskim ptaku”), a także gośćmi (poza Gooralem znalazło się miejsce dla Skubasa, Grubsona i duetu XxanaxX), którzy wykonali swoją robotę bardzo dobrze.
Sama Marika bardzo dobrze odnajduje się w tym elektronicznym tle (nawet dwa remiksy autorstwa BRK) brzmiały fajnie). Teksty też są mniej banalne niż można byłoby się spodziewać.
„Marta Kosakowska” sprawiła mi niespodziankę. Marika ewoluuje i ta zmiana zapowiada, że będziemy mieli do czynienia z kameleonem. Wydaje mi się, że już na reggae’owej działce osiągnęła już wszystko, więc zmiana entourage’u była tylko kwestia czasu. Chociaż nigdy nic nie wiadomo, w każdym razie czekam na to, co pokaże Marika następnym razem.
7,5/10
Radosław Ostrowski