Ant-Man

Takiego superbohatera nie było w kinowym uniwersum Marvela. Poznajcie Scotta Langa – jak na porządnego kolesia, gdy widzimy go po raz pierwszy, wychodzi z więzienia. Trafił tam za włamanie się do komputerów dużej firmy. Teoretycznie wielki sukces, w praktyce 3 lata w pierdlu, rozwód z żoną i brak kontaktu z córką. A z czegoś trzeba płacić alimenty, tylko skąd wziąć kasę, bez pracy, mając taką skazę w CV? W końcu decyduje się na skok i kradnie… kombinezon, który pozwala zmniejszyć się. I tak zaczyna się najtrudniejsze zadanie – Scott z pomocą dr. Hanka Pyma (to on stworzył kombinezon i ustawił skok) ma okraść jego dawną firmę, by nie dopuścić do stworzenia niebezpiecznej broni.

antman1

Tu może pojawić się pytanie, czy Marvel wie, co robi, realizując tak naprawdę komedię kryminalną z superbohaterem w roli głównej. Dodatkowo reżyseruje całość Peyton Reed – reżyser niezbyt lubianych (przynajmniej w Polsce) komedii. Na szczęście, znowu producenci wiedzieli, co robią. Dostajemy rasowy heist movie, który ma nietypową koncepcję i jest tak lekki, że trudno w to czasami uwierzyć. I jest to zrealizowane zgodnie z regułami gatunku: jest przygotowanie, sama akcja i komplikacje, które przybierają zaskakujący obrót. Wyobrażacie sobie, żeby razem w mrówkami obrobić dużą formę z tysiącem zabezpieczeń? I to naprawdę trzyma w napięciu.

antman2

Ale największym atutem tego filmu są sceny, gdzie widzimy świat z perspektywy mrówki. Gdy nagle wszystko jest takie duże, a ty jesteś taki malutki. Co nie znaczy, że jesteś bezsilny, bo zmienić rozmiar możesz niemal w każdej chwili, co zmienia totalnie tempo i rozwój wszelkich starć. Dynamicznie zmontowanych i bardzo wyraźnie sfotografowanych. Dotyczy to zarówno starcia Ant-Mana z Falconem, jak i finałowej bijatyki z głównym złym, gdzie nie zabrakło tutaj miejsca do zdemolowania przestrzeni (z kolejki nie zostało nic). Kameralność tej produkcji też jest wyjątkowym plusem, dzięki czemu łatwiej identyfikować się z bohaterami.

antman3

Niby nie jest nic, czego byśmy nie znali (zarówno jeśli chodzi o Marvela, jak i heist movie), jednak „Ant-Man” jest świetny. To zasługa także grającego główną rolę Paula Rudda. Scott w jego wykonaniu to troszkę nieopierzony i dopiero uczący korzystać się z nowego gadżetu sympatyczny łobuz z zasadami. Przemiana w herosa jest tutaj poprowadzona lekko i bez patosu, pozostając do końca wiarygodną. Wspierany przez dr Pyma (świetny Michael Douglas) oraz jego córkę Hope (Evangeline Lilly będąca tutaj czymś więcej niż tylko wizualnym dodatkiem), próbujących przy okazji naprawić swoje nienajlepsze relacje. Także wspierający drugi plan przezabawny Michael Pena jako wspólnik w napadzie dodaje wiele lekkości. Niestety, zawodzi (znowu) czarny charakter, który jest zły, bo tak. Szkoda, gdyż Corey Stoll to niezły aktor, a tutaj w zasadzie nie ma zbyt wiele do roboty i brakuje charakteru granej przez niego postaci.

antman4

„Ant-Man” okazał się niespodzianką, która była lepsza od drugiej części „Avengersów”. Efekty specjalne znów na wysokim pułapie, gra konwencją heist movie, lekkość i masa humoru działają na plus. Nie brakuje poważnych momentów (tragedia dr Pyma), jednak nie jest to depresyjne kino. Świetna rozrywka na poziomie.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz