Bridget Gregory to jedyna w swoim rodzaju kobieta, która ma wszystko – jest szefową telemarketerów w korporacji, jej mąż jest lekarzem i jest zabójczym połączeniem piękna oraz inteligencji. Właśnie z mężem dokonała sporej transakcji lekarstw. Jednak gdy mąż ją bije po akcji, kobieta decyduje się okraść go i uciec od niego. Trafia w końcu do małego miasteczka, gdzie zaczyna nowe życie jako dyrektor firmy ubezpieczeniowej. Wtedy pojawia się redneck Mike, który się w niej zakochuje, co zostaje wykorzystane przeciwko niemu.
John Dahl przykuł uwagę widzów filmami, czerpiącymi garściami ze stylistyki czarnego kryminału. Ta telewizyjna produkcja nie jest wyjątkiem od tego nurtu. „Ostatnie uwiedzenie” jest zamotaną mieszanką thrillera, kryminału i erotyki. Cała intryga toczy się dość powoli, a każdy z bohaterów tego trójkąta ma swoje tajemnice, pada ofiarą intryg, manipulacji. Wszelkie drobiazgi i detale, fabularne wolty, trzymają w zainteresowaniu do samego końca (dość oczywistego, chociaż w trakcie seansu nie jest to takie pewne), a dodatkowo w tle gra lekka, jazzowa muzyka. Skojarzenia z „Podwójnym ubezpieczeniem” Wildera narzuca się od razu, a pieprzne dialogi (rozmowa o koniu) dodają tylko smaczku. Dahl uwodzi, zwodzi, parę razy zaskakuje.
A najważniejsza jest tutaj Bridget – klasyczna femme fatale, która wodzi facetów za nos i zawsze, ale to ZAWSZE postawi na swoim. Stosuje różne proste sztuczki manipulacji, fałszerstwa, grania na emocjach, z gracją grając różne role. Linda Fiorentino w tej roli jest fenomenalna i to ona trzyma film do samego końca, sprawiając ogromną przyjemność. Partneruje jej dwóch facetów, którzy różnią się całkowicie. Bill Pulman jako lekarz to sadystyczny, ale tak naprawdę tchórzliwy cwaniak – można powiedzieć, że trafiła kosa na kamień, gdyż nie jest pozbawiony sprytu („lipna” rozmowa w budce). Przeciwieństwem jest wcielający się w prostodusznego Mike’a Peter Berg, który później będzie zajmował się reżyserią niż aktorstwem. I radzi sobie naprawdę przyzwoicie w role faceta marzącego o wyrwaniu się ze swojego miasteczka. Ta trójka to najważniejszy zestaw, choć nie można zapomnieć małej rólki J.T. Walsha (prawnik Frank) i Billa Nunna (detektyw Harlan).
Muszę przyznać, że to udany następca kina noir. Mimo tego, że czuć telewizyjny rodowód (kameralne sceny, oszczędna scenografia), to wcale nie było to wadą. Świetnie zrobione, stylowe kino z fenomenalną główną rolą.
7,5/10
Radosław Ostrowski