Geniusz

Rok 1929, Nowy Jork. Bohaterem jest Thomas Wolfe – młody i ambitny pisarz, którego debiutanckiej książki nikt nie zamierzał wydać. Nie wiadomo czy to dlatego, ze jest taka miałka czy po prostu nikt się na tym talencie nie poznał. Jednak książka trafiła w ręce Maxwella Perkinsa – bardzo cenionego redaktora, pracującego z Francisem Scottem Fitzgeraldem oraz Ernestem Hemingwayem. Stwierdza, że jest zainteresowany publikacją książki, pod warunkiem przeredagowania tekstu.

geniusz1

Debiut reżyserski Michaela Grandage’a to niemal klasyczne kino biograficzne, które jednak skupia się na wybranym fragmencie życiorysu. Tutaj mamy do czynienia z trudną przyjaźnią między dwoma indywidualistami: nieokiełznanym i nieoszlifowanym talentem literackim oraz cenionym wydawcą, wspierającym swoich podopiecznych, przyjaźniący się z nimi. Jednocześnie twórcy próbują zadać pytanie na czym polega bycie genialnym w świecie literackim. Jak redakcja nad tekstem pozwala kreatywnie wyłuskiwać najlepsze teksty, chociaż sam Perkins miewa wątpliwości czy nie niszczy się w ten sposób literatury. Te pytania jednak giną w toku poplątanych losów, gdzie w rytm jazzowej muzyki dokonuje się korekty, skracania i wyciągania destylatu tego, co można nazwać geniuszem. Ta przyjaźń między panami zostanie wystawiona na ciężką próbę, która potrafi trzymać za gardło na ekranie.

geniusz2

Trudno jednak nie odnieść wrażenia teatralności „Geniusza”. Zdarzenia albo dzieją się w biurze Maxa, w jego domu albo innej przestrzeni, gdzie rozmawiają dwie albo trzy postaci, które rozmawiają ze sobą o sztuce, kłócą się lub prowadzą dialog. Twórcy jednak próbują ubarwić przestrzeń czy to przenosząc nas do jazzowego klubu (fantastyczna rozmowa i zgrabne wplecenie ulubionej piosenki Maxa) czy do szpitala, gdzie kończy swoje życie Wolfe. Mimo to oraz finału znanego fanom literatury, film ogląda się z zainteresowaniem i emocjami, a utrzymane w tonie sepii zdjęcia pomagają stworzyć klimat retro.

geniusz3

Jedna rzecz wybija ten film z grona podobnych biografii artystów – to świetne aktorstwo, ze wskazaniem na takich dwóch zabijaków. Pierwszy to Max Perkins, czyli niezawodny Colin Firth. Aktor jest tu w niemal klasycznym wydaniu, czyli elegancki dżentelmen zawsze w kapeluszu i garniturze, dla którego własna profesja jest prawdziwym powołaniem, a w nowym pisarzu widzi syna, o jakim marzył całe życie. Jednak prawdziwym drapieżnikiem jest tutaj Jude Law. Wolfe w jego interpretacji to nadpobudliwy, pełen słów pisarz, nie do końca radzący sobie z dyscypliną twórczą. I jak każdy autor to egoista, odtrącający wszystkich, na którym mu zależy. Zwłaszcza swojej muzie, scenografce Aline Bernstein (niezła Nicole Kidman).

„Geniusz” nie jest może genialnym i wyjątkowym filmem, ale to ciekawy kawałek biografii, dający wiele do refleksji na temat literatury. To i tak wiele niż można się było po jakimkolwiek filmie spodziewać, a scena na dachu to mała intelektualna perła.

7/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz