Sully

15 stycznia 2009 roku był dla Nowego Jorku dniem, jakiego nikt się nie spodziewał. Zwłaszcza pasażerowie lotu Kaktus 1549, który miał lecieć z miasta do drugiego. Ale na wysokości 855 metrów dochodzi do zderzenia ptaków i pozbawienia obojga silników, przez co kapitan decyduje się na lądowanie nad rzeką Hudson. I o tej historii postanowił opowiedzieć Clint Eastwood, czyli reżyser, co nie musi już niczego sobie udowadniać.

sully1

Reżyser podchodzi do tego w sposób prosty, spokojny i bez specjalnego popisywania. Całość skupia się na dochodzeniu Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu, by ustalić przebieg tego cudu. Nie jest to powiedziane wprost, ale są pewne wątpliwości i gdyby one się potwierdziły, to firmy ubezpieczeniowe dobrałyby się pilotowi do dupska. A to oznaczałoby koniec kariery – do sceny cudu dojdziemy aż trzy razy, by spojrzeć na nią z każdej możliwej perspektywy. Pasażerów, ratowników, kontrolerów, nawet zwykłych ludzi patrzących przez okno i wreszcie samych pilotów – przypominało mi to troszkę „Lot 93” Paula Greengrassa, a scena zderzenia (mimo braku fajerwerków, a może właśnie dlatego) robi niesamowite wrażenie swoim emocjonalnym ładunkiem. Zwłaszcza, gdy sobie przypomnimy co się wydarzyło 11 września 2001 roku.

sully2

Sam bohater wydaje się być postacią niebyt ciekawą – to po prostu facet, wykonujący swoją robotę jak najlepiej, mimo niezbyt wielkich dochodów. Skromny, spokojny, opanowany i wyciszony. Owszem, poznajemy pewne fragmenty z jego przeszłości (pierwszy lot czy niebezpieczne lądowanie myśliwcem), ale to tylko dodatek. Sam bohater ma wątpliwości, co do swojego czynu, ma koszmary, a grający Sully’ego Tom Hanks znakomicie to wychwycił mową ciała (zwróćcie uwagę jak podczas rozmowy telefonicznej z zoną porusza drugą ręką). Partneruje mu świetny Aaron Eckhart jako drugi pilot Skilles, będącym wsparciem dla Sully’ego. Nawet Laura Linney w krótkiej roli żony Sully’ego znaną nam tylko z rozmów telefonicznych, wypada dobrze.

sully3

Eastwood nie próbuje nam wmówić, że robi coś więcej niż solidne kino ku pokrzepieniu serc, na co zawsze będzie zapotrzebowanie. Nawet finałowa mowa Sully’ego nie brzmi aż tak patetycznie jak mogłoby się to wydawać. Wszystko tutaj gra i dobrze się po prostu ogląda, nawet jeśli nie odkrywa niczego nowego – tak się robi solidne rzemiosło.

7/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz