Odlot

Carl Frederickson jest starszym panem mieszkającym samotnie w małym domku, przy nowo budowanym osiedlu. Dawno temu planował razem z żoną wyprawę w dalekie, nieznane światy, ale ciągle coś stawało na przeszkodzie: a to auto złapało kapcia, a to drzewo podczas burzy zderzyło się z domem. I kiedy już wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, to pojawiła się śmierć i zabrała Ellę. Carl zgorzkniał i zamknął się w swoich czterech ścianach, stajać się (stereo)typowym starym dziadem. Ale w końcu musi opuścić swój dom i wyrusza na wyprawę razem… ze swoim domem napełnionym balonami. W trakcie lotu orientuje się, że na ganku znajduje się upierdliwi harcerzyk Russell. Na miejscu panowie trafiają do dziwnej dżungli, gdzie przebywa barwne ptaszysko oraz… gadające psy.

odlot1

Czarodzieje z Pixara znani są z tego, że bardzo rzadko zdarzają im się wpadki i potrafią kreować zaczarowane światy. Tym razem postanowili zrobić własną wersję „Indiany Jonesa”, tylko z bardzo zaawansowanym wiekowo bohaterem. Carl nadal ma w sobie żyłkę poszukiwacza, którą po wielu latach będzie musiał na nowo obudzić. I jedyne co jest w stanie pomóc to przyjaźń z Russellem, choć początek nie zapowiadał się zbyt obiecująco. „Odlot” bardzo mocno skupia się także na przeszłości Carla – sceny, gdy w skrócie poznajemy historię jego związku z Ellą są bardzo rozczulające (co także jest zasługą cudownego walczyka – muzyka jest świetna) i mogą doprowadzić do wielu wzruszeń. I znowu ten świat wygląda po prostu cudownie, choć sama dżungla wydawała mi się strasznie uboga, jeśli chodziło o faunę. Jest tylko ptaszysko, gadające pieski, za to flora wygląda bardzo ładnie i różnorodnie.

odlot2

Ale jest pewien mały szkopuł: sama historia nie porywa aż tak mocno jak warstwa wizualna. I nawet nie chodzi o to, że  pojawiają się pewne oczywiste schematy w rodzaju szorstkiego głównego bohatera, który zmienia się w bardziej życzliwego człowieka, nie skupiającego się tylko na sobie czy motyw dawnego idola z dzieciństwa (podróżnik Charles Muntz) okazującego się bezwzględnym draniem. Coś ostatnio pojawia się ten schemat często się pojawia. I te klisze czasami potrafią być rozładowywane niezłymi gagami (pojedynek między antagonistami, gdzie kości mocno dają o sobie znać) oraz podkręcić scenami akcji (finał, gdzie bohaterowie próbują odbić ptaka czy brawurowa ucieczka), ale pewne poczucie zmęczenia materiału jest bardzo odczuwalne. Paradoksalnie nie przeszkadza to przy czerpaniu frajdy z seansu, czego nie potrafię w żaden sposób wytłumaczyć.

odlot3

Cegiełkę do „Odlotu” daje też polski dubbing. I tutaj wybija się w swojej ostatniej kreacji Wojciech Siemion jako nasz antagonista Carl. Człowiek ten wiele przeżył i to słychać, ale nadal ma w sobie skryte ciepło oraz dużo determinacji, rozsadza go wręcz energia. I przy nim Russell (niezły Kacper Cybiński) wypada blado: kolejny młodzik, potrzebujący autorytetu, próbujący spełnić swoje marzenia związane z harcerstwem. Powoli zaczyna budować się między nimi nić porozumienia, choć nie jest to łatwe. I jest też podróżnik Muntz (zaskakujący Ignacy Gogolewski), mający obsesję na punkcie naprawienia swojej nadszarpniętej reputacji, dążąc do tego celu za wszelką cenę. A źródłem humoru są gadające psiaki z sympatycznym Asem (Cezary Pazura) na czele, które nie są w stanie wykorzenić swoich starych nawyków (aportowanie czy łatwa rozproszenie na hasło zając).

odlot4

„Odlot” kolejny raz udowadnia talent Pixara do tworzeniach prześlicznych animacji, jednak tutaj pojawiają się mocno odczuwalne klisze znane z wielu innych opowieści, przez co wybijałem się z rytmu i było to dość przewidywalne. Myślę, że dzieciakom na bank się spodoba, ale starsi troszkę poczują się znużeni. Ze mną tak troszkę było. Ale Pixar nawet w słabszej formie jest lepszy niż wielu świetnych debiutantów.

7/10 

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz