
Z panią Kleszcz miałem kontakt słuchając ostatnią płytę nagraną z IncarNations i przykuła uwagę swoim magnetyzującym wokalem. Tym razem artystka połączyła siły z Kwartetem Prowincjonalnym, by oddać hołd jednemu z najsłynniejszych polskich malarzy XX wieku – Jerzemu Dudzie-Graczowi. Pomóc miały w tym teksty napisane przez córkę artysty, reżyserkę teatralną Agatę, z którą Kleszcz wielokrotnie współpracowała.
Efekt jest porażający. Już na dzień dobry dostajemy bardzo oniryczne „A pod Częstochową”, gdzie smyczki z cymbałami tworzą aurę nierzeczywistości. Gdy do tego zestawu dodamy głos Mai, trudno oderwać uszy i wymazać utwór z pamięci, mimo że druga połowa utworu jest instrumentalna. Ten zestaw dźwięków będzie nam towarzyszył do samego końca, ale nie ma tutaj miejsca na nudę. Intryguje „Mój anioł się sprzedał niedrogo”, który zaczyna się bardzo spokojnie, by w połowie kompletnie przyspieszyć i dodać bardziej mroczny. Bardziej „knajpiarski” w duchu Toma Waitsa jest „Będzie ci źle” z gorzkim tekstem (podobnie brzmi tango „A może miałby pan ochotę”) oraz bardzo minimalistyczna „Modlitwa o Nie-Bycie” z dziwacznym echem w tle. Powrót do „egzotyczności” serwują „Lęki jak…” z podkręconą grą skrzypiec oraz oparte na perkusjonaliach „Zostawiłam ręce oparte”.
Każdy z tych utworów się mocno wyróżnia czy to odrobinę absurdalnym humorem (dwuznaczne „A może miałby pan ochotę”), atmosferą wręcz mistyczną. Nad wszystkim czuć ducha Kapeli ze wsi Warszawa, która też czerpała z etnicznej stylistyki. Choć niektóre fragmenty mogą wywołać przerażenie (bardzo powolny i długi „Jurajski”, pokazujący mocno surrealistyczny obraz), to jednak trudno odmówić całości bardzo spójnego klimatu oraz uroku. Sam głos Mai bardzo dobrze współgra z muzyką, tworząc wrażenie niemal mistycyzmu. Wiem, że wielu może odrzucić ten klimat, ale rzadko tego typu połączenie pojawia się w muzyce popularnej i warto dać szansę. Ja jestem oczarowany.
8,5/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski
