Niedoparki

Ile razy wam się zdarzyło, że brakowało wam jednej skarpetki do pary? Jakby ktoś ją ukradł albo zjadł? Jak się okazuje robią pewne stworki zwane niedoparkami, które jedną skarpetę (z pary) kradną, drugą zostawiają. Tak działa gang pod wodzą Padre’a, w przeciwieństwo do Kudły Dederko, wolącego pary skarpet. Do grupy Padre’a trafia jego siostrzeniec Hihlik, któremu zmarł dziadek. A nasz bohater pakuje się w małe tarapaty, a wszystkich ich szuka pewien ekscentryczny naukowiec.

niedoparki1

Kiedy wydaje się, że już nic nie może zaskoczyć, to okazuje się, że jest coś takiego jak czeska animacja. Czyli coś, co nie trafia się do naszych kin zbyt często. Sama historia oparta jest na popularnych w kraju miłośników piwa książkach dla dzieci. Wiadomo, że technicznie nie można osiągnąć pułapu zza Wielkiej Wody, więc nasi sąsiedzi musieli kombinować. Co z tego wyszło? Dość dziwne kino, które wygląda co najmniej ciekawie, chociaż świat naszych skarpetopodobnych tak mocno przypomina świat ludzi – tylko, ze tutaj mamy dwa gangi walczące ze sobą oraz wiele patologii w postaci „ćpania” śmierdzących skarpet, zaślepienia bogactwem i bezwzględnym okrucieństwem. A w to zostaje wplątany prostoduszny Hihlik, który szuka swojej nowej rodziny. Taka wizja świata to coś bardzo spotykanego w animacjach skierowanych dla dzieci.

niedoparki2

Sama animacja nie wygląda najgorzej, chociaż sceny szybszych przejść z miejsca na miejsce są jakieś takie rozmazane i nieczytelne. Grafika jest uproszczona, chociaż nasi bohaterowie wyglądają dość oryginalnie. Takie troszkę skarpety z ustami, swoimi ubraniami i charakterami, pełnymi ekspresji, zaś ich ruchy balansują między byciem niezdarą a nieszablonowym kombinowaniem. W to wszystko są wplątani bohaterowie nie pozbawieni pozytywnych cech: oddania, lojalności, zdolności do poświęcenia, a ich konfrontacja z resztą otoczenia potrafi poruszyć.

niedoparki3

Jednak „Niedoparki” i sama historia może się wydać dla młodego widza zbyt mroczna i przerażająca, zaś starszego odbiorcę może odrzucić strona wizualna, sprawiając pewien dysonans. Sceny włamań są zrobione całkiem nieźle, kreska nie kłuje mocno w oczy, ale czegoś mi tutaj brakuje i nie wiem za bardzo czego. Sam dubbing jest całkiem niezły (wyróżniają się starzy wyjadacze: Robert Tondera i Jarosław Domin w roli antagonistów, zaś mało znany Maksymilian Michasiów daje radę jako protagonista), chociaż pod koniec dość często pada słowo „Bóg”, ale to kwestia tłumaczenia (solidnego). W ostatecznym rozrachunku to ciekawa odskocznia wobec produkcji z Ameryki.

6/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz