Nie jestem czarownicą

Witajcie w Zambii – afrykańskim państwie, gdzie nowe zachodnie obyczaje zostały scalone z dawnymi, kulturowymi przesądami. I właśnie tutaj żyją czarownice; nie, nie przesłyszeliście się, wzrok nadal macie dobry. Mają przywiązane wstążki do ciał, a one są do takich wielkich szpul, by nie odleciały. Jak zostajesz czarownicą, to zazwyczaj jesteś atrakcją turystyczną i pracujesz na plantacjach. Wystarczy być oskarżonym imasz wtedy wybór albo jesteś czarownicą albo kozą i każdy może cię zabić, tak po prostu. Tak się stało z pewną 9-letnią dziewczynką, która zostaje oskarżona o rzucanie czarów.

nie_jestem_czarownica1

Debiutująca reżyserka Rungano Nyoni jest Brytyjką z zambijskimi korzeniami, która pokazuje tak nieprawdopodobną historię, że musi być prawdziwa. To bardzo spokojny dramat, gdzie wiele scen dzieje się poza kadrem. Ale nawet to, co widzimy wydaje się dość dziwaczne, niezrozumiałe, pokręcone. Bo jak inaczej nazwać sytuację, gdy niby mamy XXI wiek, a nadal ludzie wierzą w czary, szamanów i inne zabobony. I nie chodzi nawet o szamana, który jakimś rytuałem decyduje, czy ktoś jest czarownicą (potrzebna do tego kura, krąg z jakiegoś proszku). Jak inaczej fakt, że Shula (tak zostaje nazwana dzioucha) jest wykorzystywana do wskazywania przestępców czy wymodlenia deszczu dla ministra. Dziwne i niejasne relacje między szamanami oraz czarownicami, żyjącymi w dwóch państwach (czarownice mają swoją królową), wywołują konsternację, niedowierzanie, szok. Bo o dziwo, działania Shuli przynoszą profity, jakie zamierza wykorzystać jej nowy „opiekun” (minister kultury), ale jednocześnie trzeba ją edukować.

nie_jestem_czarownica2

Pozornie historia jakoś się tam toczy i opowiedziana jest nie zawsze wprost, pokazując pewne sprzeczności rządzące Afryką. Z jednej strony bieda, susza i nędza, z drugiej artykuły związane z dobrobytem (magnetofon, telefon komórkowy, peruki znanych celebrytek), bogaty dom ministra. „etniczny” posmak, który służy do sprzedania magii kontynentu lub zwykłych towarów (scena w telewizyjnym talk-show) oraz ludzka zawiść, która wystarczy do oskarżenia o czary, zaś słowo feminizm praktycznie nie istnieje, jest pozbawiony praktycznego zastosowania.

Film jest świetnie zagrany przez kompletnie nieznanych aktorów, którzy są bardzo autentyczni, zwłaszcza bardzo wycofana Maggie Mulubwa (Shula) oraz Henry P.J. Bhiri (pan Banda), tworząc najbardziej wyraziste kreacje: od próbującej się powoli wyrwać ze schematu dziewczynki oraz bezwzględnie wykorzystującego ją pana i władcy. Niesamowite, bardzo magnetyzujące postacie.

Nie dziwię się, że Wielka Brytania wystawiła ten film do walki o Oscara za film nieanglojęzyczny. Mocny, bardzo prowokujący do refleksji nad dzisiejszym światem, którego coraz bardziej nie da się zrozumieć. Jak łatwo można wykorzystać zabobony i wiarę w budowaniu porządku tego dziwacznego świata.

7/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz