Errementari: kowal i diabeł

Wierzycie w diabła? Taki paskudny gość z rogami, długim ogonem, co chętnie weźmie twoją duszę w zamian za wszystko, czego pragniesz? Tacy osobnicy gdzieś krążyli po świecie, lecz teraz nikt o nich nie pamięta i straszy nimi kościół. Przypomnijmy jednak sobie czasy, gdy Kościół miał bardzo silne wpływy, zaś diabeł istniał naprawdę. I o tym przypomni nowy film Netflixa.

errementari1

Jesteśmy w Hiszpanii lat 30 wieku XIX., czyli czas burzliwej wojny między karlistami a liberałami. W małym miasteczku w kraju Basków zaginęło złoto, które miało trafić do dowódcy karlistów. Gdzieś w jego okolicy przybywa kowal, o którym krążą nieprawdopodobne opowieści. Drugą istotną postacią jest Ursa – młoda dziewczynka wychowywana przez tutejszego proboszcza oraz gospodynię. Osóbka ta czuje się obco, odrzucona przez wszystkich, nie odnajdując się w tym świecie. Los tych dwojga się zetnie, a istotną postacią był demon pragnący o jednej rzeczy: duszy kowala.

errementari2

„Errementari” oparty na opowiadaniu reklamowany był jako horror. Bardziej jednak pasowałoby określenie baśń z elementami nadprzyrodzonymi. Miejsce akcji, czyli wiek XIX wydaje się troszkę nie pasować do konwencji, ale reżyser Paul Alijo skupia się na budowaniu aury tajemnicy. Samo miasteczko, gdzie religia, surowe wychowanie jest na porządku dziennym. Krytycznie tutaj odnosi się do władzy świeckiej, traktowanej jako zagrożenie, jednak ludzie mieszkający tutaj są prości. Surowa scenografia (siedziba kowala i pułapki dookoła) robi miejscami wrażenie, tak jak kostiumy z epoki budują miejscami mroczny klimat. Także sam wygląd diabła, troszkę przypominający demona z filmu „Legenda” wygląda odpowiednio niepokojąco. Jest też pięknie wyglądające retrospekcje z życia kowala, dodające mroku.

errementari3

Problem w tym, że „Errementari” nie wywołuje przerażenia jako horror. Sama intryga wydaje się bardzo prościutko poprowadzona, zaś kolejne elementy układanki utrzymują przewidywalny tor. O dziwo jest to bardziej kameralne niż mogło by się tego spodziewać. Napięcie coraz bardziej słabnie, bohaterowie wykonują drugi raz te same błędy (rozumiem, że zmieniły się okoliczności), nastrój gaśnie, a same postacie – poza kowalek, dziewczynką oraz demonem – nie są zbyt głęboko zarysowane. Ok, to jest baśń, ale przydałoby się coś więcej.

Niemniej te trzy role są absolutnie świetnie zagrane. Uma Bracaglia (przeurocza Ursa), Kandido Uranga (kowal Paxti) oraz Eneko Sakardoy (śmieszno-straszny Sartael) są najsilniejszym kośćcem emocjonalnym tego filmu, tworząc bardzo zniuansowane postacie. Reszta postaci prezentuje się bardzo solidnie, bez poczucia żenady czy wstydu.

„Errementari” mogło być naprawdę świetnym filmem grozy, tylko że jest to bardziej baśniowy film i zwyczajnie nie straszy. Niemniej ma to swój urok, początek jest świetny, a finał nawet daje pewną satysfakcję. Szkoda tylko, że środek zawodzi i mógł być lepszy.

6/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz