Manhunt

Sam początek jest bardzo mylący, bo mamy jakąś zwykłą knajpę, którą prowadzą dwie kobiety. Przychodzi do knajpy dość elegancko ubrany mężczyzna, a zaraz po nim wchodzi armia typów w garniturach. Elegancki pan (Du Qiu) odchodzi, a cała knajpa zmienia się w jedną wielką rzeźnię. Bo nasze dziewczyny to zabójczynie na zlecenie. Mija trochę czasu i okazuje się, że nasz pan z początku to adwokat pracujący dla dużej korporacji farmaceutycznej. Ma wkrótce wyjechać do Stanów, ale dzień przed wyjazdem zostaje wrobiony w morderstwo. Ofiarą jest bardzo młoda kobieta, pracująca dla firmy, zaś nasz Du musi uciekać nie tylko przed policją, ale też przez zabójcami.

manhunt1

Azjatyckie kino akcji wydaje się być zdrowo pokręcone, co pokazuje „Manhunt”. Film zapowiadany jako powrót mistrza Johna Woo, który wykorzystuje dość sprawdzone klisze z kina sensacyjnego. Mamy wrobionego bohatera, skorumpowanego gliniarza, złą korporację z tak ogranym planem, że głowa mała, jest jeszcze dobry glina z traumatyczną przeszłością, siostry-morderczynie, młoda policjantka bez doświadczenia. Wątki się tutaj mieszają, przeplatają, przez co tempo oraz nastrój wywołują kompletną dezorientację. Z jednej strony mamy krwawą jatkę, pościgi, strzelaniny i eksplozje (z obowiązkowym slow motion), ale z drugiej jest parę kiczowatych scen – głównie retrospekcje, gdzie w tle gra pianinko. Takiego surrealizmu nie widziałem od dawna, a sama intryga potrafi doprowadzić do… śmiechu.

manhunt2

Muszę jednak przyznać, że gdy dochodzi do strzelanin czy wszelkiego rodzaju rozpierduchy, Woo łapie oddech i nie odpuszcza. Wygląda to bardzo dynamicznie, odpowiednio wykorzystując spowolnienia, podkręcając adrenalinę. I nieważne, czy jest to pościg na motorówkach, atak zabójców na motorach czy finałowa konfrontacja w tajnym laboratorium. Kule świszczą, pięści idą w ruch, a czasem gdzieś tam przelatują gołębie. A jednocześnie wszystko przebiega płynnie, bez chaotycznego montażu, trzęsącej się kamery, za to z ciekawą inscenizacją. To się ogląda z dużą satysfakcją, chociaż zarówno przesyt wątków, jak i nadmiar klisz bardzo mocno osłabia.

manhunt3

To bardzo dziwne kino podane w azjatyckim sosie, gdzie powaga miesza się z żartem. Czy to miał być pastisz kina akcji, czy po prostu Woo potraktował całą historię zbyt poważnie? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, gdyż film wiele razy traci impet, by znowu uderzyć. I ta sinusoida trwa do końca, co może wiele razy odrzucić. Ale jako B-klasowe kino rozrywkowe daje radę, chociaż po Woo należy spodziewać się więcej.

6/10 

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz