Emotki. Film

Rzadko się zdarza, by jakaś animacja została uznana za jeden z najgorszych filmów roku. Ale studio Sony w 2017 roku postanowił podnieść rękawicę i zrobiło film o najbardziej absurdalnym pomyśle od czasu „Battleship” (gra w statki). Bo czy można inaczej opisać film, gdzie bohaterami są emotikony? I jeszcze jedno: to nie jest film dla dzieci, tylko dla bardziej nastolatków, ok? Chociaż po seansie nie jestem tego taki pewny.

emotki2

Witajcie w Tekstopolis – mieście, które znajduje się w smartfonie. Tutaj żyją wszystkie emotki, która mają zostać wykorzystane przez użytkownika. A jest nim uczeń liceum, beznadziejnie zakochany w pewnej koleżance. Ale jak ma do niej zagadać, gdy cały czas gapi się w telefon? Dodatkowy każdy pisany SMS ostatecznie trafia do kosza. Od czego są jednak emotikony. Jedną z tych emotek jest szukający swojego miejsca Minek, czyli mem mający prezentować obojętność jak jego rodzice. Pierwszy dzień w jego nowej pracy (wybór emotek podczas pisania wiadomości) kończy się blamażem i chłopak zostaje uznany za anomalię. Dlaczego? Bo wyraża więcej niż jedną emocję, a to jest niedopuszczalne. Jest to do tego stopnia groźne, że właściciel chce skasować pamięć telefonu. Więc szefowa Tekstopolis, czyli Uśmiech nasyła na Minka antywirusy. Nasz bohater decyduje się odnaleźć hakera, by pomógł mu być takim normalnym meh, jak się da. I wyrusza w drogę razem z hakerem Matrix oraz troszkę zapomnianym Piątką.

emotki1

Film Tony’ego Leonidasa na pierwszy rzut oka wydaje się brzmieć dziwnie znajomo. Oglądaliście może „W głowie się nie mieści”? Koncepcja kina drogi oraz wiele scen (głównie ta w koszu) wyglądają dość znajomo, jednak sama jakość animacji od Sony mocno odstaje produkcji Pixara. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że brakuje świeżości. Jeszcze pomysł przenoszenia się po smartfonie jest niezły czy wizja samego Tekstopolis. Ale po drodze mamy product placement (Candy Crush, Just Dance, YouTube), bardzo przewidywalną fabułę oraz w zasadzie bardzo słabiutki humor. Można jeszcze polubić bohaterów, chociaż Piątka (ruchowa dłoń) jest dość irytujący i ciągle pakuje wszystkich w tarapaty. Za to Minek prezentujący całą paletę emocji oraz zbuntowana Matrix, która nie chce się dostosować do norm społecznych – to zupełnie inna para kaloszy.

emotki3

Także sceny dziejące się w realu, gdzie nastolatkowe gapią się w komórki i nie potrafią do siebie zagadać – ech, szkoda gadać. To jest jeszcze nudniejsze i nie angażujące jak podróż Minka do samoakceptacji. Z takim materiałem nawet polski dubbing nie jest w stanie tego uratować. Bartek Wierzbięta dwoi się i troi ze swoim tłumaczeniem, lecz nawet on z gówna bicza nie wykręci. Podobno zatrudniono gwiazdy polskiego YouTube’a, ale ponieważ nie obserwuje go zbyt dobrze, nie zauważyłem nikogo. Ale za to usłyszałem parę znajomych głosów, z których najbardziej wybijały się trzy. Po pierwsze, Paweł Ciołkosz jako nasz Minek budzi sympatię od razu i zachowuje ją do końca. Po drugie, Monika Pikuła w roli zadziornej, zbuntowanej hakerki Matrix. No i na sam deser Wojciech Paszkowski w roli ojca Minka, który tak swoim głosem czaruje, że każdym słowem rozbawić.

emotki4

Czy „Emotki. Film” to najgorsza animacja w historii? Nie, jest na to zbyt nudny i nijaki. Miewa przebłyski, jednak zbyt rzadko, a charakter praktycznie zniknął na początku produkcji. To tylko produkt, który nie wie dla kogo chce być.

4/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz