Mniejsze niebo

Dworzec kolejowy. Miejsce, gdzie ludzie stoją, czytają, piją, czekając na pociąg. Ale czy można na dworcu zamieszkać? I nie chodzi mi tutaj o kloszardów czy meneli, ale zwykłego szarego człowieka. Takim człowiekiem jest Artur – 45-letni mężczyzna, mikrobiolog. Zostawił pracę, żonę i dwójkę dzieci. Na dworcu praktycznie mieszka od 9 dni. Tam odnajduje go przyjaciel Filip i nie jest w stanie zrozumieć tej postawy. Decyduje się zadzwonić do doktora Barcza, by ten z nim porozmawiał.

mniejsze niebo1

To jeden z mniej znanych filmów bardzo znanego reżysera, Janusza Morgensterna. Reżyser próbuje zmierzyć się z jednym bohaterem w nietypowej sytuacji. Artur może sprawiać wrażenie wariata, zaś jego decyzja o opuszczeniu domu i pracy brzmi absurdalnie. Dodatkowo jego wyjaśnienia wydają się mętne. Troszkę jakby mu zupełnie nie zależało na akceptacji albo sam nie umiał wyjaśnić. Narracja jest tutaj dwutorowa. Z jednej strony mamy tutaj Artura na dworcu, który obserwuje życie na dworcu. Z drugiej mamy najbliższych, którzy próbują go zrozumieć. Rodzina, przyjaciel, jeszcze lekarz (dr Barcz) oraz Marek Weber – dziennikarz tv, próbujący wrócić na szczyt. Same informacje na temat bohatera są dawkowane, czasami enigmatyczne, zaś motywacja jest niejasna. Kryzys wieku średniego? Jakaś niejasna sprawa w pracy? Rodzaj buntu? Poczucie pustki? A może jest to próba życia po swojemu? Wbrew narzuconym regułom przez społeczeństwo. Te pytania pozostają bardzo głęboko po obejrzeniu, zaś częściowo odpowiedź dają fragmenty esejów Camusa.

mniejsze niebo2

Sama realizacja filmu przypomina troszkę dokument. Kolorystyka jest bardzo stonowana, zdjęcia bardzo oszczędne, bez fajerwerków. Wszystko to wydaje się przez to takie bardziej przyziemne, codzienne. A poczucie zagrożenia potęguje bardzo niepokojąca muzyka aż do dramatycznego finału. Finału, którego się nie spodziewałem, a uderzył z mocną siłą.

mniejsze niebo3

Spokojna narracja oraz delikatna ręka reżysera działa nadal, zaś najmocniejszą kartą jest znakomita rola Romana Wilhelmiego. Aktor tutaj tworzy bardzo stonowaną, wyciszoną kreację zmęczonego życiem, melancholijnego człowieka. Bardzo sugestywnie pokazuje człowieka szukającego swojego własnego azylu. Kontrastem dla niego jest wybijający się najbardziej Jan Englert jako dziennikarz-cwaniaczek. Emanuje pewnością siebie i sprytem, szukającym powrotu do sławy. Jest jeszcze trzecia wybijająca się postać, czyli doktor Barcz w zaskakującej roli Janusza Zaorskiego (i głosem Krzysztofa Kołbasiuka). Bardzo spokojny, dociekliwy, próbujący wejść i zrozumieć Artura, ale nie jest w tym nachalny. Takiej roli się nie spodziewałem.

„Mniejsze niebo” wydaje się jednym z mniej znanych filmów Morgensterna, który nie trafił w swój czas. Bardzo stonowane oraz wyciszone studium samotności w społeczeństwie, nie potrafiące zrozumieć innej postawy. Jeden ze smutniejszych polskich filmów, jakie widziałem.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz