Darling

Wszystko zaczyna się w nieznanym mieście, takim dużym. Jakich jest tysiące w USA. Ale akcja ogranicza się do bardzo starego domostwa, gdzie zostaje przydzielona młoda dziewczyna. Ma pilnować tego domu i nie otwierać drzwi na samej górze. Dom skryta bardzo mroczną tajemnicę.

darling1

Raz na jakiś czas pojawiają się takie filmy, o których mało kto słyszał. Czasami słusznie, a czasami nie. Jak jest z filmem Mickeya Keatinga? „Darling” to bardzo kameralne kino psychologiczne, które bardzo mocno inspiruje się utrzymanym w podobnym tonie filmom Romana Polańskiego. Fabuła jest tutaj bardzo szczątkowa, enigmatyczna oraz… bardzo prościutka. Jeśli oglądaliście „Wstręt”, to poczujecie się jak w domu. Reżyser bardzo próbuje wejść w zwichrowany umysł naszej bohaterki. Jednak realizacja jeszcze bardziej wywołuje spore zamieszanie. Montaż jest pełen krótkich przebitek, wywołujących wielką dezorientację. Co się dzieje naprawdę, a co jest tylko wytworem wyobraźni. Samo domostwo przypomina klasyczną produkcję z horroru: meble niemal wzięte z XIX wieku, brak śladów nowoczesnej technologii (nawet telefon jest niedzisiejszy). Tylko, że to wszystko jest zwyczajnie nudne, nieangażujące oraz kompletnie niezrozumiałe.

darling2

Niby realizacyjnie też się trudno do czegoś przyczepić, bo nawet muzyka jest tutaj podporządkowana formie. Czarno-białe zdjęcia sprawia jeszcze większe poczucie odrealnienia. Podział na rozdziały, wiele onirycznych scen (rozpędzony ruch bohaterki czy nawiedzony trup) – wywołuje to wielki mętlik w głowie. Niby intryguje, ale cały czas miałem wrażenie poczucia deja vu.

darling3

Dla osób zaczynających przygodę z psychologicznym horrorem „Darling” może być niezłym początkiem. Ale bardziej wyrobieni kinomani wyczują przeciętność, której nie jest w stanie uratować specyficzna forma.

5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz