Tyle co nic

Kolejny obraz polskiej wsi? Ten temat wydaje się tak samo przeżarty jak komedie sensacyjne z naszego podwórka na przełomie wieków pełne gangsterów i drobnych cwaniaczków. Więc co można nowego w tym temacie pokazać? Zadania tego postanowił podjąć się debiutujący reżyser Grzegorz Dębowski w filmie „Tyle co nic”.

Głównym bohaterem jest rolnik Jarek Martyniuk (Artur Paczesny) – lokalny przywódca społeczności. Próbuje pomóc rodzinie swojego przyjaciela, która zamieszkuje u niego w domu po pożarze. Próbuje dla nich zebrać pieniądze i załatwiać różne rzeczy. Jednak na wieść o tym, że lokalny poseł Lesław Kołodziej (Artur Steranko) zagłosował przeciw nim, bardzo szybko organizuje akcję. Czyli wjazd do jego chaty i wrzucenie gnojówki w środku z pomocą kumpli. Ale następnego dnia Jarka zgarnia policja na przesłuchanie. Okazuje się, że w kupie gnoju znajduje się… ciało zaginionego kolegi. Mężczyzna próbuje na własną rękę ustalić, co się stało.

Sądząc po opisie można byłoby się spodziewać, debiut Dębowskiego mógłby być kryminałem. I poniekąd nim jest, gdzie nasz bohater prowadzi własne dochodzenie. Ale im bardziej próbuje dotrzeć do prawdy, sprawa nie wydaje się zbyt oczywista. Niby społeczność wydaje się zwarta, lecz tak naprawdę każdy wydaje się żyć własnym życiem, z obojętnością wobec innych. Nawet najważniejsi ludzie na wsi: proboszcz i poseł kierują się swoimi interesami. A jednocześnie w okolicy ostatnimi czasy dochodzi do pożarów z powodu awarii instalacji elektrycznej. Zbieg okoliczności czy niekoniecznie? Im dalej w las, z każdą rozmową obraz nie jest zbyt jasny. A sama opowieść służy do pokazania życia we współczesnej wsi.

Jednak reżyser nie próbuje ani romantyzować tego obrazka, ani pokazywać go w skrajnie depresyjny sposób. Dębowski ogranicza się do roli obserwatora niczym w filmie dokumentalnym, z kamerą bardzo blisko twarzy, wieloma ujęciami z ręki oraz kompletnym brakiem ilustracji muzycznej. W „Tyle, co nic” wieś bardziej przypomina umieralnię, gdzie nie ma tutaj specjalnie przyszłości. Ani dla młodych ludzi, którzy nie chcą tu zamieszkać i prowadzić życia rolnika, ani dla samych rolników, wykorzystywanych cały czas przez innych. Nie ma tutaj jakiejkolwiek nadziei, co najmocniej wybrzmiewa w rozmowie między Jarkiem a posłem pod koniec filmu.

Szorstkość i realizm filmu potęguje także obsadzenie mniej rozpoznawalnych twarzy, bez wielkich nazwisk. Jedyną znaną mi twarzą był Steranko, który świetnie sobie radzi jako śliski polityk, jednak nie ma w tej roli niczego przerysowanego czy demonicznego. Widać w tej twarzy pewne rozgoryczenie z powodu nieodwracalnych zmian tego świata. Ale wszystko na swoich barkach trzyma fantastyczny Artur Paczesny. Jego Jarek to z jednej strony człowiek przywiązany do tradycji i dawnych wartości, jednak cały czas przebija się na tej twarzy smutek, przygnębienie i poczucie bezsilności. A to ostatnie doprowadza do gniewu, wyrażanego bardzo ostrymi wiązankami słów powszechnie uznanych za wulgarne. Niesamowita kreacja, która zostanie w pamięci na długo.

Smutny i gorzki film, któremu bardzo blisko jest do kina moralnego niepokoju. Bardzo naturalny i bez jakichkolwiek upiększeń pokazywany portret polskiej wsi, z soczystymi dialogami oraz świetnym aktorstwem.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz