Fallout – seria 1

Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia. – każdy gracz, który miał styczność z którąkolwiek częścią serii „Fallout” zna to zdanie. Pierwsza część cyklu stworzona w 1997 roku przez Black Isle Studios odmieniło gatunek gier RPG, dając sporą wolność wyboru (w rozwiązywaniu problemów), zbudowany od nowa system SPECIAL z masą dodatkowych umiejętności zwanych perkami, niejednoznacznie moralny świat pełen okrucieństwa, zgnilizny i degrengolady. Świat po nuklearnej zagładzie, zmieszany z retrofuturystyczną technologią wyobrażaną przez ludzi z lat 50., pełnym zmutowanych bestii, radioaktywnej przestrzeni, skażonej wody i wyniszczonych budynków. Kiedy gruchnęła wieść o powstaniu serialu na podstawie tego cyklu gier, fani mogli czuć się podekscytowani. Jednak kiedy podano, że zaangażowani są Jonathan Nolan z Lisą Joy, entuzjazm troszkę przygasł. Zwłaszcza jak się oglądało poprzednie ich dzieło, czyli serialowy „Westworld”, mającym mocne uderzenie i z każdym sezonem słabł. Więc jak wypada pierwszy sezon tej historii?

fallout1-1

Akcja serialowego „Fallouta” dzieje się 219 lat po zakończeniu wojny nuklearnej między USA a Chinami. Niedobitki ludzkości schroniły się w zbudowanych przez korporację Vault-Tec schronach zwanymi Kryptami. W jednej z nich o numerze 33 mieszka Lucy MacLean (Ella Purnell), która jest córką zarządcy (Kyle MacLachlan). Jej Krypta jest połączona z dwoma innymi – 32 i 31. Wskutek pewnych działań Krypta zostaje zaatakowana przez grupę bandytów, zaś jej ojciec porwany. Nie zważając na ostrzeżenia dziewczyna wyrusza na powierzchnię. I nie jest kompletnie gotowa na nowy, wspaniały świat. Oprócz niej jeszcze śledzimy losy dwójki postaci: młodego giermka Bractwa Stali, Maximusa (Aaron Moten) oraz łowcę nagród, Ghula (Walton Goggins). Losy tej trójki będą się parokrotnie przecinać.

fallout1-2

Jak widać „Fallout” serialowy wydaje się trzymać świata przedstawionego gier. Czyli kompletnej hybrydy post-apokaliptycznego świata niczym żywcem wyrwanego z „Mad Maxa”, okraszona elementami horroru, satyry, kina drogi, westernu oraz bardzo czarnej komedii. Tutaj wydarzyć się może praktycznie wszystko, zaś zagrożenie może pojawić się z najmniej spodziewanej strony. Nieliczni ocaleni na Pustkowiu, co nie zmienili się w ghule ani mutanty traktują wszystkich jako potencjalne zagrożenie, zaś mieszkańcy Krypty to tacy naiwniacy, kompletnie nie gotowi do życia na zewnątrz. Trzymani niczym w bańkach, naiwni i zbyt optymistycznie nastawieni do wszystkiego ze skłonnością do wyciągania niekoniecznie dobrych wniosków. Nie wspominając o tych fanatykach z Bractwa Stali – paramilitarnej organizacji, co zbiera relikty dawnej technologii dla siebie, mordując po drodze wszystko na swojej drodze. Ale za to mają mocarne pancerze i są ciężcy do zabicia. Jest jeszcze kilka innych ważnych postaci, lecz nie zamierzam wszystkiego zdradzać. Sami odkryjcie kolejne zagadki skrywające „Fallouta”.

fallout1-3

Technicznie serial też przypomina wyglądem realia z gry. Od samego wyglądu Krypt i charakterystycznych niebieskich strojów (włącznie z Pip-Boyami i komputerami) przez pancerze wspomagane oraz broń Bractwa Stali aż do wyniszczonych domów, opustoszałych miast. Scenografia robi piorunujące wrażenie, wiernie budując klimat wyniszczonej, retro-futurystycznej cywilizacji. Także w scenach retrospekcji, które pokazują genezę całego konfliktu. Nawet efekty specjalne prezentują się całkiem przyzwoicie, nie kłują mocno po oczach. Aczkolwiek mam jeden drobny problemik: w jednym-dwóch przez chwilę jeden z bohaterów przemieszcza się przez… las. Bardzo zielony, kompletnie nietknięty przez nuklearne eksplozje, co mnie bardzo zdziwiło. Jakim cudem po tylu latach od wybuchu atomowego teren mógł się zalesić?? Ot, zagadka. Także wątek związany z tajemnicą Krypty 33 potrafi troszkę znużyć, jednak rozwiązanie jest bardzo satysfakcjonujące i zaskakujące. Brakuje też choćby obecności supermutantów czy równie ikonicznego Szpona Śmierci, ale to pewnie wynika z ograniczeń budżetowych.

fallout1-5

Aktorsko jest zazwyczaj bardzo dobre, gdzie masę epizodów grają uzdolnieni aktorzy komediowi. Ale główna trójka jest absolutnie fantastyczna. Serce kradnie Ella Purnell jako naiwna Lucy – pełna optymizmu, ciepła i serdeczności zostaje bardzo brutalnie zderzona z niebezpieczną rzeczywistością. Cały czas próbuje znaleźć dobre wyjście z każdej sytuacji i NIGDY nie staje się irytująca czy działająca na nerwy, powoli ewoluując. W kontrze stoi Aaron Moten wcielający się w Maximusa. To jest ten typ, co próbuje osiągnąć wiele nie zawsze w uczciwy sposób, komplikując sobie bardzo mocno życie. Nie jest cyniczny, ale zna reguły tego świata i przynajmniej próbuje być w porządku. Jednak największym skurczybykiem i złodziejem jest jest – powiem to raz oraz raz powiem tylko to – ZAJEBISTY Walton Goggins w roli Ghula, a tak naprawdę to dwie postacie. Pierwsza to aktor Cooper Howard, gwiazda westernów przed wojną, niemal reprezentujący najlepsze cnoty Amerykanów – lojalność, patriotyzm i uczciwość. Ale po wojnie to łowca nagród, jednak nie w typie Mandalorianina, lecz Clinta Eastwooda ze spaghetti westernów, tylko bardziej. Bardziej cyniczny, bardziej brutalny (sceny akcji z jego udziałem są najlepsze, wliczając w to mocarny finał), bardziej bezwzględny i diablo skuteczny, a jednocześnie to najbardziej tragiczna postać z całej trójki.

fallout1-4

Czyżby wyglądało na to, że „Fallout” jest najlepsza adaptacją gry komputerowej? Nie widziałem wszystkich (zarówno filmowych, jak i serialowych), by rzucić aż tak odważne stwierdzenie. Niemniej jest tu sporo rzeczy, które spodobają się graczom, jednocześnie jest to przystępne dla osób nie mających nigdy styczności z grami, by zapoznać się z tym uniwersum. Bardzo czekam na dalszy ciąg tej opowieści.

8,5/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz