Legenda Ochi

Nie sądziłem, że jeszcze będę w stanie zobaczyć nowy film fantasy. Jednak nie chodzi mi o produkcję z kosmicznym budżetem, elfami, krasnoludami oraz tego typu istotami. Ale niczego innego można się było spodziewać po studiu A24. I taka jest „Legenda Ochi” – produkcja za niezbyt duże pieniądze, lecz bardziej bogata niż można się było spodziewać.

Debiutujący za kamerą Isaiah Coxon zaprasza nas do małej wioski na Karpatach. Tutaj mieszka dziewczynka o bardzo „żeńskim” imieniu Yuri (Helena Zengel). Wychowywana przez ojca Maxima (Willem Dafoe), który zebrał wokół siebie grupkę chłopaków, aby ich wyszkolić. Cel: łapać i zabijać tajemnicze istoty zwane Ochi. Przez nie miało dojść do rozłamu rodziny i matka (Emily Watson) pozostawiła ich. Yuri cały czas przebywa w wiosce, jednak coraz bardziej zaczyna się buntować i nie akceptować decyzji ojca. Sprawdzając pułapki znajduje zranionego „wroga”. Zamiast jednak go wydać, próbuje go wyleczyć oraz ucieka z domu, by zaprowadzić Ochi do jego matki.

Samo zawiązanie fabuły brzmi dość znajomo i nie wywołuje zbyt dużego zaskoczenia. Reżyser sięga po znajome motywy opartych na zderzeniu dwóch światów: przełamanie indoktrynacji, próby komunikowania się, poznawania się wzajemnie. Oboje dzieci czują się wyobcowani i to staje się pewnym fundamentem do bliższej więzi. Przy okazji poznaje matkę, skupiającą się na badaniu ochi. Oczywiście, wiadomo jak się to wszystko potoczy, a także jaką drogę przejdą członkowie „wojowników” Maxima, co nosi zbroję niczym rzymski legionista czy matka. Niemniej ta historia była w stanie mnie wciągnąć oraz oczarować.

A co zdecydowanie pomaga absolutnie olśniewająca oprawa audio-wizualna. Film wygląda przepięknie – i nie jest to przesada – zarówno w warstwie krajobrazów (całość była kręcona w Rumunii): wzgórza i góry pokryte mgłą, mocna kolorystyka niczym z kina lat 80. W tle jeszcze gra bardzo atmosferyczna muzyka Davida Longstretha z zespołu Dirty Projector, mieszająca symfoniczną orkiestrę z chórkiem oraz odgłosami natury, tworzy jedną z najbardziej kreatywnych, zaczarowanych oraz niezapomnianych ścieżek dźwiękowych ostatnich lat. Zaś same ochi – ku mojemu zaskoczeniu – zostały stworzone przy pomocy lalek oraz animatroniki, co obecnie jest rzadką techniką w czasach (nad)używania grafiki komputerowej. I to dodaje im dodatkowego uroku.

Nasz dystrybutor zrobił niedźwiedzią przysługę „Legendzie Ochi” pokazując ją tylko z polskim dubbingiem, co wielu widzów (w tym mnie) mocno odstraszyło. 

7/10

Radosław Ostrowski

Carmen Sandiego – seria 1

Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek jeszcze usłyszę to nazwisko. Czerwony płaszcz i fedora są jej znakiem rozpoznawczym, a gadżetów pozazdrościliby agenci tajnych służb. Problem w tym, że Carmen Sandiego jest… złodziejką. Ale nie taką, co bierze wszystkie wartościowe oraz cenne przedmioty. Bardziej jest złodziejem niedopuszczającym lub próbującym powstrzymać kradzieże. Jej celem jest tajemnicza organizacja V.I.L.E., do której szkoły uczęszczała przez rok. Przejrzała jednak na oczy i na własną rękę podejmuje walkę z dawną „rodziną”. Nie jest łatwo, bo próbuje polować na nią oficer Interpolu, dla którego kobieta staje się prawdziwą obsesją. Jest też pewna inna organizacja, próbująca zwalczyć V.I.L.E.

carmen sandiego1-1

Jak widać sama historia nie należy do skomplikowanych i brzmi jak coś, co mogłoby się sprawdzić w klasycznych kreskówkach. Są ci dobrzy, źli i przenosimy się po różnych częściach świata. Źli kradną cenne rzeczy albo dla osiągnięcia własnych korzyści (obrazy Jana Vermeera), albo doprowadzić do rozszerzenia chaosu (zniszczenie plantacji ryżu za pomocą czy rozwalenie uszkodzoną rakietą świętej góry Aborygenów). Chociaż niektóre pomysły mogą brzmieć jak z Bonda (przekaz podprogowy puszczony podczas opery, by… zahipnotyzować), co samo w sobie dodaje absurdu i nie należy tego traktować poważnie. Ale ta lekkość jest też bronią obosieczną, bo nie czuć stawki, a naszej bohaterce niemal wszystko udaje się powstrzymać. Poczucie zagrożenia wydaje się być pozorowane (oprócz finału, gdzie pojawiają się nowe fakty z przeszłości bohaterki), niby jest to budowane napięcie, lecz i tak wiemy jak się to skończy.

carmen sandiego1-2

Sama animacja jest tutaj – delikatnie mówiąc – bardzo oszczędna. Chciałbym powiedzieć, że to może być stylizacja, lecz to mocno odstaje od konkurencji pokroju Pixara czy DreamWorks. Detali jest tutaj niewiele, także w przypadku postaci, choć ich ruchy są dość płynne. Najlepiej tutaj prezentują się sceny akcji, gdzie bójki są bardzo czytelne i mogą się podobać. Drugim mocnym punktem są scenki o charakterze edukacyjnym, gdzie przez parę minut dostajemy informacje o kraju, gdzie toczy się akcja odcinka. Ewentualnie wokół obiektu, mającego zostać okradzionym. Krótki bloczek, a co ciekawe nienachalny i nie wywołujący zgrzytu.

carmen sandiego1-4

Jeszcze broni się także oryginalny dubbing. I absolutnie błyszczy tu Gina Rodriguez jako Carmen – dziewczyna z tajemniczą przeszłością, zaś jej historia z pierwszych odcinków jest sensownie napisana. Nie można odmówić jej oporu i determinacji, a jednocześnie działa sprytem oraz głową. Na zasadzie kontrastu działa też dwójka policjantów, tropiących Damę w Czerwieni. Chase Devineaux (Rafael Petardi) ma wręcz obsesję na punkcie złodziejki i obwinia o każdą możliwą kradzież, a jednocześnie ma bardzo wielkie mniemanie o sobie. Z kolei pani Argent (Charlet Chung) ma większe predyspozycje oraz kompetencje do roli śledczego, przez co ta dynamika działa. Także antagoniści naszej bohaterki (kieszonkowiec Tygrysica, gibki Le Chifre, kopiący El Topo czy psychopatyczna Origami) też są bardzo wyraziści i nie da się wymazać.

carmen sandiego1-3

Pierwszy sezon „Carmen Sandiego” jest całkiem sympatycznym akcyjniakiem, z drobnym walorem edukacyjnym. Wszystko kończy się zawieszeniem i może pojawić się parę komplikacji. Nie mogę doczekać się ciągu dalszego.

7/10

Radosław Ostrowski

Stranger Things – seria 1

UWAGA!
Tekst może zawierać spojlery, chociaż autor stara się tą ilość zredukować do niezbędnego minimum.

stranger_things1

Hawkins, stan Indiana, rok 1983. To właśnie tutaj mieszka paczka kumpli: Mike Wheeler, Will Byers, Lucas Sinclair i Dustin Henderson – bardzo młodych dzieciaków, którzy fajnie spędzają ze sobą czas, grając w gry fantasy (ale nie na komputerze), działają w kołku naukowym. Są zżyci ze sobą po prostu, prawdziwi przyjaciele. Ale pewnego wieczoru jeden z czwórki, Will nie wraca do domu. Po prostu znika bez śladu. Matka przeżywa załamanie nerwowe, brat chłopca (Jonathan), policja kierowana przez komendanta Jima Hoppera oraz kumple Willa, niezależnie od siebie prowadzą poszukiwania. I w tym samym czasie pojawia się łysa dziewczynka w szpitalnym ubranku, która może wiedzieć, gdzie jest Will.

stranger_things2stranger_things3

Tym razem Netfilx wsparła projekt braci Duffer, którzy z wielką pasją i sentymentem odtwarzają lata 80., a jednocześnie garściami biorą z kina tego okresu. Czyli mamy dziecięcą, ale szczerą przyjaźń, tajemniczą osobę z paranormalnymi mocami, outsidera, nastolatki z typowymi problemami oraz tajną organizację przeprowadzającą nielegalne eksperymenty. A że jeden z nich (jak to w tego typu produkcjach przystało) wymknął się spod kontroli i wszystko się spier…, to inna kwestia. Skojarzenia nasuwają się same: książki Stephena Kinga (główna intryga), filmy Stevena Spielberga, muzyka pełna syntezatorowej palety barw niczym Carpenter, Tangerine Dream czy Brada Fiedela. Wszystko to wygląda i brzmi znajomo, ale nie jest to absolutnie żadna wada, a najfajniejsze jest to, że twórcy skupiają się tylko na jednym wątku – poszukiwaniach dziecka.

stranger_things4stranger_things6

Historia na początku toczy się dość spokojnie, ale chodzi tutaj o zarysowanie tła oraz bohaterów. Nie brakuje tutaj dorosłych zajętymi swoimi sprawami oraz dzieci (także nastolatków), ukrywający przed nimi swoje tajemnice i lęki. Bo przecież nikt nie uwierzyłby, że widzieli potwora grasującego po okolicy i zjadającego ludzi, prawda? Dodatkowo twórcy wplatają retrospekcje zarówno związane z Willem i jego rodziną, jak i przede wszystkim tajemniczej Nastki (to skrót od Jedenastki, który brzmi lepiej jak na imię dla dziewczynki) – przetrzymywanej w podziemiach laboratorium. Tam też poznajemy jej moce – telepatia, lokalizacja za pomocą dźwięku, wkraczając do niepokojącego Innego Świata (Drugiej Strony), bardzo chłodnej wizualnie oraz pełnej paskudnej wydzieliny zarąbanej Obcemu. Znakomicie to buduje klimat tajemnicy oraz grozy, jak w scenie „kontaktu” z zaginionym za pomocą lampek. I jeszcze to monstrum, będące krzyżówką kwiatka z… Predatorem (ugry motherfucker), którego w pełnej krasie widzimy dopiero pod koniec odcinka 5. Pochwalić należy też scenografów, którzy z takimi detalami jak plakaty filmów z tego okresu („Coś”, „Martwe zło”, „Szczęki”) tworzą klimat tej epoki. Każdy detal robi ogromne wrażenie – budynek szkoły, laboratorium i mroczny portal, wreszcie piwnica Mike’a z grami planszowymi. To wszystko po prostu pochłaniałem niczym dziecko słodycze, a ostatnie dwa odcinki to prawdziwe mistrzostwo w budowaniu napięcia oraz intensywności emocji.

stranger_things7

Więcej wam nie zdradzę, bo muszę was jakoś namówić do spotkania z ferajną. Powiem tylko tyle, że bracia Duffer pewnie prowadzą całą historię, mają świetną rękę do dialogów, a aktorsko jest to zagrane znakomicie. Wiem, że dla wielu osób ością w gardle może być to, co robi Winona Ryder jako matka Willa. Jej lęk, obsesje i paranoja na pierwszy rzut oka wydają się nadekspresyjne i przeszarżowane, jednak jest to w pełni uzasadnione (ten rozedrgany głos i pełne przerażenia oczy), ale już pod koniec coraz bardziej zaczyna się uspokajać. Film bezczelnie kradną młode dzieciaki (Gaten Matarazzo, Finn Wolfhard, Caleb McLaughlin) pełni naturalności i chemii, mimo że to debiutanci. Zgrani, autentyczni w każdym wypowiedzianym słowie i geście, przypominający troszkę Goonies. Jest jeszcze Nastka, czyli Millie Bobby Brown – bardzo delikatna, nadwrażliwa, zagubiona dziewczyna poznająca nowy świat. Ale w chwilach zagrożenia zaczyna atakować i gryzie bardzo mocno, nie do końca panując nad swoimi mocami. Tą postać kupiłem najbardziej, tak jak komendanta Hoppera (rewelacyjny David Harbour). Pozornie glina z małego miasteczka, ale cechują go dwie rzeczy: zdrowy rozsądek oraz nieufność do władz (grany przez Matthew Modine’a dr Brenner), przez co zachowuje zimną krew w najbardziej ekstremalnych sytuacjach.

stranger_things8

Wiadomo już, że będzie druga seria, na którą trzeba będzie poczekać aż do Halloween (czyli 31 października) i warto będzie tak uczynić. „Stranger Things” to destylat wszystkiego, co było najlepsze w latach 80., będący idealną mieszanką kina familijnego, SF, horroru i… kina przygodowego. Na takie seriale zawsze jestem otwarty, mimo tego, iż twórcy troszkę grają znaczonymi kartami. To będzie klasyk, robiący furorę jeszcze przez następne dekady.

stranger_things5

8,5/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski