Gracze – seria 1

Spencer Strasmore kiedyś był jednym z najlepszych graczy futbolu amerykańskiego. Ale kontuzja przekreśliła szansę na większą karierę. Obecnie pracuje jako menadżer w firmie zajmującej się inwestowaniem w firmie niejakiego Andersona. Próba spieniężenia swoich znajomości, okaże się drogą wyboistą i skomplikowaną.

gracze1

Nowa produkcja HBO stworzona przez Stephena Levinsona to tragikomedia skupiająca się na sportowcach. Zwłaszcza na tych, którzy muszą na nowo odnaleźć się w świecie bez sportu, piłki i tej całej stadionowej wrzawy. Kimś takim jest Spencer, który – choć już nie zawodnik – zna to środowisko od podszewki. Dodatkowo jednak poza nim, mamy tutaj trójkę graczy, którzy przechodzą ewolucję z odcinka na odcinek: otoczony nie najlepszymi doradcami i szastający pieniędzmi Vernon Littlefield, zdolny, lecz impulsywny Ricky Jarrett oraz będący na emeryturze Charles Greene, próbujący odnaleźć się w nowym otoczeniu. Mimo ważkich problemów oraz trafnych obserwacji świata sportowego, jest to bardzo lekka i zabawna produkcja spod znaku HBO. Nie brakuje bluzgów, absurdalnych sytuacji (impreza na statku, gdzie dochodzi m.in. do seksu z… matką jednego z zawodników), ale też i aluzji zrozumiałych dla fanów sportu. Cóż, futbol amerykański, nie jest zbyt popularny w naszym kraju, a sumy pieniędzy, o które toczy się gra są dość astronomiczne, jednak pojawiają się też inne, równie zabawne sytuacje (panika Spencera przed badaniem i zaskakująca reakcja po ich wynikach), a ograne wątki i schematy takie jak rywalizacja o numer koszulki czy szantaż są tutaj poprowadzone naprawdę z głową.

gracze2

Technicznie jest to naprawdę dobra produkcja, ze świetnie dobranymi piosenkami (głównie spod znaku rapu), idealnie wpasowany do poszczególnych scen. Dodatkowo mamy słoneczne Miami, piękne kobiety oraz lekki klimat. Ale żeby nie było tak słodko, jest kilka wad. „Gracze” to przede wszystkim męski świat, gdzie kobiety w zasadzie są albo wspierającymi żonkami, albo seksownymi kociakami, spełniającymi fantazje seksualne. Stanów pośrednich nie stwierdzono, parę wątków to niewypały (m.in. agent Jason poznający przyszłego męża swojej mamy), ale z odcinka na odcinek było coraz lepiej, fabuła rozkręcała się i nawet małe wpadki nie były w stanie przeszkodzić z czerpaniu sporej frajdy z oglądania.

gracze3

Aktorsko, „Gracze” to popis Dwayne’a „The Rocka” Johnsona, mającego więcej do zagrania niż zwykle. Spencer w jego interpretacji to wiarygodny bohater – opanowany i spokojny facet, który chce jak najlepiej dla swoich klientów. Staje się ich mentorem, choć sam musi zmierzyć się ze swoimi problemami (bólem, lekami i przykrościami, które zrobił innym), zachowując pełny luz oraz lekkość.

gracze4

Reszta bohaterów też ma swoje pięć minut, z czego najciekawszych jest aż dwóch. Pierwszy to Ricky Jarrett (bardzo dobry John David Washington), który jest świetnym graczem, jednak bywa bardzo impulsywny i nie do końca wierny swojej dziewczynie. Powoli jednak zaczyna aklimatyzować się z grupą i jest w stanie pokonać swoje demony (to akurat są bardzo zabawne sceny). Drugi jest Charles Greene (Omar Miller) – doświadczony, przechodzący na emeryturę zawodnik. Aktor wiarygodnie pokazuje jego rozterki związane z powrotem na boisko oraz strach, czy da radę. Vernon jest najmniej interesującym bohaterem, jednak grający go Donovan W. Carter dobrze oddał jego niedoświadczenie oraz ignorancję. Wynika to jednak z młodego wieku oraz złego otoczenia. Za to najbardziej trudnym do oceny bohaterem jest partner Spencera, Joe Krutel. Z jednej strony oddany przyjaciel, z drugiej impulsywny, nie zawsze trzeźwo myślący choleryk, który jest kolejnym ładunkiem komediowym.

gracze5

Mimo pewnych niedoskonałości, „Gracze” to dobry i lekki serial, gwarantujący bezpretensjonalną rozrywkę. Już nie mogę doczekać się drugiej serii.

7/10

Olive Kitteridge

Uchowaj nas od strzelb i samobójstw naszych ojców.
John Berrymann

Tytułowa Olive Kitteridge była nauczycielką matematyki, żoną aptekarza i matką Christophera. Poznajemy jej życie na przestrzeni 25 lat z jej życia, gdy syn dojrzewał, a kobieta powoli przechodziła w wiek starczy. Poznajemy ją jednak w dość ponurych okolicznościach – starą, zmęczoną kobietę idącą do lasu, żeby popełnić samobójstwo. I cofamy się w przeszłość.

olive_kitteridge1

Kolejna produkcja telewizyjna od HBO, tym razem zrealizowana przez Lisę Cholodenko. Niby takich obyczajowych opowieści znamy setki czy tysiące, jednak twórcy unikają prostych szablonów i schematów, unikając sentymentalizmu jak ognia. W ogóle nie ma tutaj ciepłych obrazków, a jeśli już, to tylko dzięki stronie plastycznej, skupiającej się na detalach (scena wesela Christophera). Rzeczywistość bardziej przypomina tą z „American Beauty”, gdzie uśmiechnięci i szczęśliwi ludzie są tak naprawdę zgorzkniali, niespełnieni, próbujący odebrać sobie życie i uwikłani w toksyczne związki. Humor jest tutaj złośliwy i gorzki jak lekarstwo, które trzeba łyknąć, choć nie smakuje. Drobne obrazki powoli układają się w jedną całość, chociaż chronologia jest zaburzona. I to te obserwacje dnia codziennego, powolne wchodzenie w starość, gdy trzeba zrobić bilans oraz interakcje z całym otoczeniem są clue tego serialu.

olive_kitteridge2

Można było pewne wątki dłużej rozwinąć i zbudować dłuższą opowieść, jednak Cholodenko trzyma się tego stonowanego i pozornie chłodnego dzieła. Nie działa to jednak usypiająco, co jest zasługą pewnej pracy reżyserki, świetnych dialogów oraz wnikliwej obserwacji. Serial troszkę przypominał mi sposobem opowiadania „Boyhood” Linklatera, jednak tutaj konstrukcja jest zwarta, pojawiają się dramaturgiczne uderzenia (śmierć Jacka, niedoszłe utonięcie przyszłej panny młodej czy udar męża Olive) i każda część łączy się w spójną opowieść o starości, poszukiwaniu szczęścia oraz… trzymaniu się życia, mimo wszystko. A otwarte zakończenie pozwala samemu dopowiedzieć ciąg dalszy.

olive_kitteridge3

Nie miało by to jednak takiej siły ognia, gdyby nieznakomite aktorstwo. Zacznę od wspaniałego drugiego planu i fantastycznego Richarda Jenkinsa – safandułowatego, naiwnego oraz ciepłego męża Olive, aptekarza Henry’ego. Jego melancholijne spojrzenie mówiło więcej niż słowa, a oddanie wobec żony nie budziło moich wątpliwości. Polubiłem tego faceta od razu. Podobnie jak świetnego Petera Mullana (nauczyciel Jim O’Casey), niezawodnego Billa Murraya (złośliwy i zrzędliwy Jack Kennison, który nie daje sobie w kaszę dmuchać) czy przeuroczą Zoe Kazan (pracownicę apteki Denise) – każde z nich zbudowało pełnokrwiste postacie, mając do dyspozycji kilka- lub kilkanaście minut.

olive_kitteridge4

Ale królowa jest tutaj tylko jedna i jest to wielka – napiszę to inaczej – WIELKA Frances McDormand. Olive w jej wykonaniu to jedna z najlepszych postaci kobiecych jakie kiedykolwiek się pojawiły. Zimna, złośliwa i nie bawiąca się w subtelności „królowa mrozu”, która nigdy się nie poddaje. Życzliwość i uprzejmość do dla niej oznaka słabości, ale pod tym chłodem kryje się ciepła i uczuciowa kobieta. Tylko trzeba to bardzo uważnie dostrzec, bo niuansów jest więcej niż się wydaje.

olive_kitteridge5

Kolejny dowód na to, że telewizja doścignęła kino dawno temu. „Olive Kitteridge” angażuje, dzięki precyzji wykonania, znakomitemu aktorstwu oraz ciekawej obserwacji obyczajowej.  Będę bardzo tęsknił za tym chłodem.

8,5/10

Radosław Ostrowski

Dolina Krzemowa – seria 2

Po wydarzeniach z poprzedniej serii, firma Pied Piper kierowana przez Richarda Hendricka oraz Ericha Bachmana zaczyna się coraz bardziej liczyć na świecie komputerowym. Jednak pojawia się poważniejszy problem – krótki zastrzyk finansowy może nie wystarczyć i zaczynają szukać bogatego sponsora oraz rozwijać swoja firmę.

dolina_krzemowa_21

Mike Judge i spółka dalej przyglądają się naszym bohaterom z serialu HBO. Dalej obnażane są działania korporacji oraz to jak z tymi regułami mierzą się nie zawodowi biznesmeni, ale kolesie spędzający cały czas przy komputerze i przypadkowo dokonują wielkiej rzeczy (algorytm idealnej konwersji). Przez chwilę niebezpiecznie serial wydawał się zbliżać do „Teorii wielkiego podrywu” (pojawienie się laski w firmie), jednak szybko zostaje to zarzucone. Panowie – jak to w poprzedniej serii – mają rzucane kłody pod nogi i z jednych tarapatów pakują się w drugie. Nowy szef (zmarłego Petera Gregory’ego zastępuje zimna sucz zwana Laurie Beam) nie ułatwia sprawy, a inwestor Ross Hunnemann ma olbrzymiego fioła na punkcie bycia miliarderem – a jakby tego było mało dybie na nich Hooli pod wodzą Gavina Belsona, rywalizującego z nimi o ten sam produkt i oskarżając o kradzież intelektualną.

dolina_krzemowa_22

Humor tak jak w poprzedniej serii, balansuje mocno na granicy dobrego smaku, ale nie jest aż tak ostry jak poprzednio (zwłaszcza w finale), chociaż potrafi rozbawić (negocjacje z inwestorami, gdzie Erlich rzuca mięsem i obraża inwestorów przyszłych, dyktując warunki). I jest to może pokazane w krzywym zwierciadle satyry, to jednak coś może być na rzeczy. Bezwzględność z pomocą prawników, próby zastraszania, stalowe nerwy, awansowanie ludzi niekompetentnych (Bighetti – były członek Pied Piper) – skądś to wszystko znamy, prawda?

dolina_krzemowa_23

Nasi znajomi nadal świetnie sobie radzą i czuć chemię miedzy nimi, a Richard nadal jest zbyt wrażliwym i niezbyt rozważnym facetem w świecie bezwzględnej rywalizacji. Nadal rządzi chamski i ostry Erlich (T.J. Miller), podkręcający atmosferę swoim bezpardonowym zachowaniem. Ciągle na drugim planie iskrzy miedzy satanistą Gilfoylem a Pakistańczykiem Dineshem, a Jared wydaje się być jedynym głosem rozsądku. Jednak największym problemem jest brak czegoś zaskakującego i świeżego, poza nowymi postaciami. Wszystko to wynagradza namacalna chemia miedzy bohaterami (zawodowymi stand-uperami) oraz finał, który komplikuje całą sprawę.

dolina_krzemowa_24

I nadal czeka się z niepokojem na dalszy rozwój wypadków. Nadal uważam, że „Dolina Krzemowa” to udany serial komediowy od HBO. Nadal śmieszy, a to najważniejsze.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dowcip

Profesor Vivian Bearing jest wykładowcą akademickim specjalizującym się w barokowej poezji. Prowadziła dość spokojne życie, ale stan zdrowia pogarsza się. Trafia w końcu do szpitala, gdzie diagnoza zostaje postawiona szybko: zaawansowany rak jajników. Choć szansy na wyzdrowienie nie ma żadnych, otrzymuje ostrą chemioterapię.

dowcip1

Po wpadce, jaka był film „Z Księżyca spadłeś?” Mike Nichols postanowił odnaleźć swoją zgubioną formę podczas pracy dla telewizji. A że padło na HBO, efekt przerósł chyba największe oczekiwania. Sam film jest wykładem, pokazujący powolne umieranie, gdzie ani leki, ani terapia, ani nawet intelektualna próba przełknięcia tej sytuacji nie są w stanie pomóc. Sonety Jonna Donne’a, w których specjalizuje się nasza bohaterka dodają bardzo interesującej refleksji na temat śmierci, stanowiąc pewną wartość dodaną. W ślad za mocną treścią, która potrafi poruszyć i zmusić do refleksji, idzie niemal ascetyczna forma – bardzo stonowane przestrzenie szpitalne, retrospektywy mieszające się z pobytem w szpitalu (m.in. znakomita scena, gdy bohaterka wyobraża siebie na wykładzie, a wtedy przychodzi pielęgniarka zabrać ją na badania), równie stonowana muzyka będąca kompilacją dzieł klasycznych.

dowcip2

Przy okazji Nichols pokazuje stosunek lekarzy i badaczy wobec naszej pacjentki, traktując ją niemal jako królika doświadczalnego („wielki obchód”), niemal ignorując jej cierpienie i ból. Jedyną osoba, która próbuje nawiązać emocjonalny i bliższy kontakt jest pielęgniarka. Nic dziwnego, że film jest pokazywany w szkołach medycznych, by pokazać jak nie powinni zachowywać się lekarze.

dowcip3

Jednak największym atutem poza świetna reżyserią i bezbłędną warstwą techniczną (i scenariuszową) jest wybitna kreacja Emmy Thompson, która zwraca się niemal bezpośrednio do kamery, zwierzając się ze swoich obaw i lęków. Powoli dostrzegamy jak pewna siebie i twarda kobieta dokonuje ostatecznego bilansu, godząc się ze śmiercią, widać to w niemal każdym spojrzeniu, słowie. Pozostali aktorzy (m.in. Christopher Lloyd, Aurora MacDonald czy Jonathan Woodward) robią przy niej za tło, co potrafią zrobić tylko wielcy.

Tak udanego filmu Nichols nie zrobił chyba od czasów swojego debiutu. Mocne, inteligentne, ale także poruszające i refleksyjne kino. Co z tego, ze na mały ekran skierowany?

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Wataha – seria 1

Tytułowa wataha to oddział Straży Granicznej na Bieszczadach, która pilnuje granicy i tropi przemytników. Dowódcą jest kapitan Wiktor Rebrow. Podczas imprezy wspominkowej z dawnym dowódcą dochodzi do eksplozji strażnicy, którą przeżył tylko Rebrow, dlatego prokurator prowadząca sprawę uważa go za głównego podejrzanego. Sprawa staje się trudniejsza, niż można się spodziewać.

wataha1

Na hasło polski serial reaguje się czasami jak na polski film i można w zasadzie postawić takie same zarzuty – słabo słyszalne dialogi, logiczne bzdury, psychologiczna bujda i w ogóle brak pomysłu. Dlatego, gdy usłyszałem o nowej produkcji HBO robionej w Polsce, miałem wątpliwości. Zwłaszcza, że to miał być kryminał z górami w tle. Jednak pilnujący całości Michał Gazda oraz Kasia Adamik wzięli mnie z zaskoczenia. Po pierwsze, klimat. Bieszczady wygląda zarówno pięknie jak i mrocznie (świetne zdjęcia Tomasza Augustyniaka), choć ujęcia krajobrazowe wydają się tylko wizualnym ozdobnikiem, to jednak atmosfera osaczenia oraz tajemnicy jest namacalna. Czuć tutaj inspirację zarówno skandynawskimi kryminałami jak i choćby „Tajemnicami Laketop” Jane Campion.

wataha2

Dźwięk był bardzo porządny i czysty (poza dialogami z radiofalówek), dialogi jak najbardziej ok, a muzyka skręcająca w stronę etniczną jeszcze bardziej potęguje atmosferę. Można zarzucić, ze fabuła toczy się za wolno (ekspozycja trwa niemal połowę serialu), intryga zbyt oczywista, a pewne sytuacje są łatwe do przewidzenia, a pewne wątki pozostają otwarte (może będzie druga seria?), ale wciąga ten serial i naprawdę dobrze się to ogląda. Nawet postać tajemniczego znachora Szeptuna (niemy i niemal nie do poznania Marian Dziędziel) pasuje do tego świata.

wataha3

Wiadomo, ze sprawa zatacza szersze kręgi, choć podejrzewałem jednego z dwóch bossów przemytniczego półświatka – niejakiego Kalitę (dobry Mariusz Saniternik) i Ruska Metra (Oleg Drach), ale sprawa byłaby wtedy za prosta. Śledztwo zaczyna przeplatać się z codziennością pograniczników (nielegalny przerzut, morderstwo itp.), a w sprawie zamieszana jest grupa bardzo wpływowych ludzi. Finał pozostawia wiele znaków zapytania, jednak liczę na dalsze odcinki.

wataha4

Aktorsko tez jest tutaj bardzo ciekawie, choć trochę nierówno. Sprawdza się Leszek Lichota w roli Rebrowa, choć jego ból jest bardzo skryty, ale widać doświadczonego faceta znającego się na swoim fachu. Jeszcze lepszy jest Bartłomiej Topa, czyli Adam „Grzywa” Grzywaczewski – przyjaciel Rebrowa, który jednak skrywa pewną tajemnicę i jego motywy działania są niejasne. Poza nimi jeszcze z oddziału najbardziej wybijają się dwie postacie: komendant Markowski (Andrzej Zieliński pasuje do grania twardych facetów) oraz troszkę nadwrażliwa Natalia Tatarkiewicz (bardzo dobra Magdalena Popławska). Dość bogaty drugi plan uzupełniają także niezawodni: Jacek Lenartowicz (Michał Łuczak – kumpel Wiktora, zbyt krótko był na ekranie), Jacek Koman (kapitan Robert) i solidny – jak zawsze – Jarosław Boberek (policjant Świtalski).

wataha5

Jednak żeby nie było tak słodko, najsłabiej wypada tutaj Aleksandra Popławska jako prokurator Dobosz. Po pierwsze, jest to postać bardzo irytująca swoim głosem, ale też i zachowaniem. Traktująca głównego bohatera jako głównego podejrzanego (choć wiemy, że jest inaczej), wzbudza antypatię. To jeszcze dałoby się obronić, gdybym wierzył w jej kompetencje, ale to nie następuje („wizja lokalna” z Rebrowem czy próba przesłuchania dziewczynki, której zabito matkę). Choć potem gra do tej samej bramki jak reszta postaci, to niechęć i irytacja pozostały.

wataha6

Mimo pewnych wad i nielogiczności, „Wataha” zrobiła na mnie naprawdę dobre wrażenie. Nie jest to może tak przełomowe dzieło jak „Breaking Bad” czy „Detektyw”, ale to światełko w tunelu, jeśli chodzi o produkcje polskie małego ekranu. Zarówno realizacyjnie nie mam poważnych zarzutów, a i sama fabuła była całkiem niezła. Po cichu liczę na ciąg dalszy, bo parę rzeczy wymaga wyjaśnień.

7/10

Radosław Ostrowski

Co było, a nie jest

Nathan Flomm jest PR-owcem w firmie planującej sprzedaż samochodów na baterię, jednak jego temperament pozostawia wiele do życzenia. Podczas kłótni ze swoim szefem Willem Haneyem (poszło o nazwę) odchodzi z firmy i oddaje 10% procent swoich udziałów. Potem okazuje się, że nowy pojazd odniósł wielki sukces, przynosząc kupę pieniędzy. 10 lat później Nathan jako Rolly zamieszkuje w Martha’s Vineyeard. I wtedy pojawia się tam jego były szef, co zmusza bohatera do zemsty.

cobyloaniejest1

Komedia nakręcona dla HBO. Jeszcze przez jakiś czas wydawało mi się to zbyt abstrakcyjne i brzmiało jak kiepski żart. Tym jednak zadania podjął się Greg Mottola, reżyser „Supersamca”, a współscenarzysta został Larry David, czyli pamiętny Borys Jelnikow z „Whatever Works”. Poczucie humoru jest lekko allenowskie, oparte na ironicznym i sarkastycznych żartach. Nawet jeśli poczucie humoru jest czasami chamskie (Czeczen handlujący detonatorami albo o obciąganiu członkom zespołu Chicago), to jednak jest to autentycznie zabawne, w co niespecjalnie wierzyłem. Intryga bawi, postacie są wyraziste (pomysł wysadzenia budynku czy nieudanego podrywu zony Willa – perełka) i taka mieszanka działa naprawdę porządnie.

cobyloaniejest2

Swoje też robi obsada, która jest gwiazdorska (łącznie z zespołem Chicago). Larry David powtarza swoją role z „Whatever Works” – chamski, nieprzyjemny, choleryk kłócący się o byle co, ale lubimy go i chcemy, by udał się jego plan. W dodatku serwuje najlepsze teksty. Poza nim najbardziej w pamięci utkwił rozbrajający Michael Keaton jako szajbnięty piroman Stumpo oraz epizod Lieva Schreibera (Czeczen Tibor), a także Eva Mendes (walcząca z nadwagą Jennifer) i znany z „Mad Men” Jon Hamm (prezes Will).

cobyloaniejest3

Solidna i autentycznie zabawna komedia, choć miejscami poziom jest dość różnorodny. Ale całość jest naprawdę na dobrym poziomie i gwarantuje półtorej godziny zabawy, ale i refleksji na temat zaczęcia od nowa.

7/10

Radosław Ostrowski

Dolina Krzemowa – seria 1

Dolina Krzemowa – miejsce narodzin wielu talentów oraz geniuszy świata komputerowego. I to właśnie tam szczęścia szuka czterech kolesi, napędzanych przez niejakiego Richarda Hendricksa. Facet wymyślił nowe cacko, które dokonywało dekompresji plików bez straty jakości. I Richard razem z kumplami zostaje wplątany w wojnę między Peterem Gregorym i Gavinem Belsonem, składający mu poważne oferty – 10 milionów dolarów albo dofinansowanie oraz kierowanie własną firmą. Tak powstaje Pied Piper, czyli nowy start-up.

dolina_krzemowa1

Komedie i HBO to dla mnie spory problem. Nie dałem rady przebić się przez „Iluminację” i „Dziewczyny” (nawet do połowy odcinka), tylko „Figurantka” się wybroniła (ale polityka amerykańska jest dość specyficzna). Za „Dolinę Krzemową” odpowiada aż trzech gości: Mike Judge („Beavis i Butt-Head”), John Altschuer i Dave Krinsky (obaj pisali m.in. „Bobby kontra wapniaki”). Tym razem jednak postanowiono zrobić satyrę na środowisko programistów i informatyków, którzy marzą o sławie oraz byciu drugim Stevem Josbem. A początki nie są zbyt proste, co jest źródłem masy gagów, głównie sytuacyjnych (tworzenie loga przez ulicznego artystę czy sprowadzenie osoby spoza przy kodowaniu w chmurze), a że przy okazji dochodzi do masy pokręconych sytuacji (spotkanie satanistów) działa tu tylko na plus. Tu każdy jest dziwakiem, próbującym odnieść wielki sukces, a że tutaj wszelkie chwyty dozwolone („trzeba być dupkiem”), to czasem humor staje się mocno gorzki.

dolina_krzemowa2

Siła napędową poza gagami (najbardziej chamski dotyczył masturbacji – i o dziwo, był kluczowy dla fabuły, a jednocześnie bardzo kreatywny) jest tutaj naprawdę doborowe aktorstwo, choć nie wszystkich. Zaledwie niezły jest Thomas Middleditch, czyli Richard. Jest to zakompleksiony mózgowiec, który jest jednak pozbawionych cech przywódczych (decyzja o zwolnieniu jednego z kumpli trwała naprawdę długo), ale odpowiednio wsparty, może zrobić wiele. Kapitalny jest T.J. Miller w roli Erlicha – przechwalającego kolesia, który ma 10% w niemal każdej operacji. Jest bardzo bezpośredni (czasami chamski), ma nawijkę oraz przejmuje rolę przywódcy, rozkręcając cała ekipę. Poza nimi jest jeszcze kontrastowy duet informatyków, którzy nie przepadają za sobą, ale żyć bez siebie nie mogą, czyli Gilfoyle i Dinesh (Martin Starr oraz Kumail Nanjiani) oraz piąty – spec od reklamy i znawca spraw ekonomicznych Jared (Zack Woods). Razem tworzą mocno pokręconą paczkę. Poza nimi warto wspomnieć dwóch znienawidzonych antagonistów – zarozumiałego Gavina Belsona (Matt Ross) wspieranego przez guru oraz stonowanego Petera Gregory’ego (nieżyjący już Christopher Evan Welch), który też ma spore ego, ale w odpowiedniej sytuacji (prośba dwóch osób o pożyczkę) potrafi trzeźwo myśleć.

dolina_krzemowa3

Już wiadomo, że będzie druga seria „Doliny Krzemowej”. I naprawdę jestem ciekawy, jak teraz sobie poradzą chłopaki z Pied Piper. Bo będzie jeszcze zabawniej. Przynajmniej mam taką nadzieję.

8/10

Radosław Ostrowski

Detektyw – seria 1

Rok 1995. Dwaj policjanci z Luizjany – Martin Hart i Rust Cohle prowadzą dość nietypową sprawę. W lesie zostają znalezione zwłoki młodej dziewczyny. Została przywiązana, ma na ciele tajemniczy znak, zaś w okolicy zwłok są tajemniczy człowiek z kijków. Wszystko wskazuje na tło rytualne. Rok 2012 – w Lake Charles zostaje popełniona podobna zbrodnia jak przed laty. Obaj panowie, już nie pracujący w policji są przesłuchiwani przez detektywów Papanię i Gilbougha, gdyż akta ze starej sprawy uległy zniszczeniu w trakcie huraganu. Obaj panowie w ten sposób zostają zmuszeni, by wyjaśnić całą sprawę do końca.

detektyw1

Wiadomo, że jak za realizację poważnego serialu odpowiada HBO, to nie można mówić o porażce (choć komedie im bardzo nie wychodzą). Tutaj zadania realizacji „Detektywa” podjęli się Nic Pizzolatto (scenarzysta, który maczał palce przy realizacji amerykańskiego „Dochodzenia”) oraz reżyser Cary Fukunaga. Efekt? Bardzo klimatyczny i mroczny kryminał przypominający produkcje Davida Finchera, zaś osadzenie opowieści w stanie Luizjana, gdzie jest pełno bagien, lasów i podupadłych, nieużywanych budynków jeszcze bardziej buduje aurę tajemnicy. Oprócz tego wiele mylnych tropów, mroczna tajemnica, filozoficzne dialogi (Cohle), istotne wątki obyczajowe (Hart) oraz pewne polityczne konotacje, naciskające na sprawę. Finał sprawy jest dość zaskakujący i mocno trzymający w napięciu, a kilka scen to perły (porwanie szefa gangu motocyklistów w jednym ujęciu), przez co miałem wrażenie oglądania filmu. W zasadzie pewna wadą może być dość wolne tempo prowadzenia śledztwa na rzecz budowania klimatu, ale mnie to specjalnie nie przeszkadzało.

detektyw2

Drugim atutem decydującym o sukcesie tego przedsięwzięcia jest kapitalne aktorstwo. O tym, że Matthew McConaughey jest w formie potwierdza niedawno przyznany Oscar za role w „Witaj w klubie”, ale tutaj ten aktor daje kolejny popis nieprzeciętnego talentu. Cohle w jego wykonaniu to skryty, ale bardzo inteligentny i wnikliwy gliniarz z dużym notatnikiem w ręku. Mocno poturbowany przez życie cynik, który w nic nie wierzy i prowadzi dość filozoficzne dyskusje, które doprowadzają innych do szału. W jego partnera Marty’ego wcielił się równie fantastyczny Woody Harrelson i jest jego totalnym przeciwieństwem – twardy facet, posiadający dość szczęśliwe życie małżeńskie, bardziej społeczny. Jednak między obydwoma panami jest mocno namacalna chemia, tworząc naprawdę mocny duet jakiego wśród gliniarzy nie było od dawna, obaj tez zawłaszczają każdą scenę, zaś reszta aktorów (równie wyrazista) robi tutaj tak naprawdę za tło.

HBO potwierdza, że w realizacji dramatów jest w ścisłej czołówce, zaś „Detektyw” to godny następca stylu noir na małym ekranie. Krążą opowieści, że będzie II seria, jednak będzie to zupełna inna historia i z innymi aktorami. Naprawdę jestem ciekaw co z tego wyjdzie.

detektyw5

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski


Newsroom – seria 1

Will McAvoy jest bardzo popularnym prezenterem telewizyjnym. Jednak podczas zajęcia ze studentami dostaje załamania nerwowego i mówi dość ostre słowa o swoim kraju. Dziennikarz bierze urlop i po trzech miesiącach wraca do telewizji ANC i… są wprowadzone zmiany. Najważniejszą jest ta, że wydawcą „Wiadomości” zostaje Mackenzie McHale, jego była dziewczyna. Razem z grupą jej reporterów chcą zmienić formułę przekazywania wiadomości.

Czy jest ktoś kto nie wie, kim jest Aaron Sorkin? Nie oświeconym przekazuję, że jest to jeden z najlepszych i najbardziej rozpoznawalnych scenarzystów filmowych („Ludzie honoru”, „The Social Network”, „Moneyball”) i telewizyjnych („Redakcja sportowa”, „Prezydencki poker”). Tym razem postanowił opowiedzieć o redakcji i dziennikarzach, którzy nie zważając na oglądalność, próbują przekazać informacje w sposób rzetelny i wiarygodny, bez robienia z tego rozrywki oraz robienia z siebie tabloidów. Pokazuje jak powinny pracować media, może i trochę idealizuje czy wręcz moralizuje dziennikarzy pokazując jak należy robić wiadomości, ale z drugiej strony ten serial trzyma w napięciu miejscami jak rasowy thriller i mamy do czynienia jednak z ludźmi, a ci jak wiadomo nie są nieomylni, nawet dziennikarze.

Że to zrobił Sorkin widać to po dwóch rzeczach: po ciętych dialogach toczących się w biegu, pełnymi odniesień do popkultury amerykańskiej oraz dynamicznej pracy kamery. W studiu podczas realizacji wiadomości wrze po prostu jak w ulu, wszelkie wiadomości są weryfikowane i ogląda się to w wielkim napięciu (śmierć bin Ladena, postrzał kongresmenki Gabrielle Giffords – porywająca sekwencja), zaś w relacjach między bohaterami aż iskrzy. Jednak nie brakuje też paru wątków pobocznych, ale kluczowych (walka z brukowcem niszczącym reputację McAvoya, groźba zabicia dziennikarza, przymusowa zmiana profilu z powodu straty oglądalności o połowę czy skomplikowany miłosny trójkąt Maggie-Don-Jim), gdzie nie brakuje humoru. To wszystko sprawia, że ogląda się to po prostu znakomicie, mimo pewnego przesłodzenia czy lekkich przestojów.

Jeśli zaś chodzi o aktorstwo, najlepiej można je ująć słowem – genialne. Takiego zgrania i chemii nie widziałem od czasu „Breaking Bad”. Tutaj na pierwszy plan wysuwa się wyborny Jeff Daniels – charyzmatyczny dziennikarz, który potrafi być też wrzodem na dupsku. Początkowo jest sceptyczny wobec telewizyjnych rewolucji swojej eks (bardziej amerykańska niż Amerykanie Emily Mortimer), która jest wielką idealistką, a jednocześnie profesjonalistką. Cały drugi plan jest naprawdę przebogaty i fantastyczny: od Olivii Munn (Sloah Sabbith – wiadomości ekonomiczne) przez Alison Phil (Maggie Jordan – asystentka) i Deva Patela (Neal Sampat – autor bloga McAvoya) aż do Sama Watersona (Charlie Skinner – szef McAvoya i McHale) i rzadko pokazującej się Jane Fondy (Leona Lansing – szefowa stacji).

Powiem krótko: HBO rulez i Sorkin też. Właśnie po to się ogląda seriale, żeby porwały i wciągały, a „Newsroom” to potrafi. A jeśli nadal macie wątpliwości, zobaczcie poniższy fragment:

8/10

Radosław Ostrowski

Roman Polański. Ścigany i pożądany

Nie ma chyba człowieka na świecie, który nie wiedziałby kim jest Roman Polański. Ten reżyser jest jedną z najważniejszych postaci światowego kina. Ale w 1977 roku jego kariera w Stanach Zjednoczonych zawisła na włosku. Zostaje on aresztowany i oskarżony o gwałt 13-letniej dziewczyny, Samanthy Gailey. W dniu ogłoszenia wyroku, reżyser ucieka ze Stanów.

Polanski1

Tyle wiadomo, jednak reżyserka Marina Zenovich postanowiła przyjrzeć się sprawie bliżej w swoim filmie dokumentalnym zrobionym dla HBO w 2008 roku. O sprawie Polańskiego zrobiło się znów głośno, kiedy półtorej roku później, kiedy reżyser został aresztowany w Szwajcarii i wtedy film trafił do polskich kin. Więc jak to było z tym procesem? Reżyserka zachowuje dystans wobec sprawy i rozmawia z wieloma osobami – przyjaciółmi reżysera (m.in. Genem Gutowskim, Anatheą Sylbert, Hansem Mollingerem czy Mią Farrow), ale też z policjantem, prokuratorem i obrońcą (Douglas Dalton), ale też i z samą „ofiarą” – Samanthą. Jednocześnie podejmuje się próby zrekonstruowania przebiegu procesu i okazuje się, że nie przebiegał on do końca uczciwie.

Polanski2

Choć film jest o Polańskim, tak naprawdę ma dwóch bohaterów – media i sędziego Rittenberga. Ci pierwsi, podkręcali wobec Polańskiego atmosferę skandalisty i kontrowersyjnego twórcy, skupiając się na ciemnej stronie jego życia (zabójstwo jego żony Sharon Tate, w które miał być zamieszany). Jednocześnie filmowiec traktowany był jako ktoś obcy, któremu udało się odnieść sukces, choć konserwatyści uważali go za enfent terrible (kobieciarz, po „Dziecku Rosemary” podejrzewany o satanizm). Ten drugi zaś był sędzią-celebrytą, który kochał medialny blichtr i zależało mu bardziej na rozgłosie i sławie niż dobrej sprawie. Jednocześnie Rittenberg pokazany jest jako manipulator (plan mający na celu deportację Polańskiego), stawiający prawników po kątach i kochający życie nie bardziej niż Polański.

Polanski3

Wydaje mi się, że Zenovich w sposób dość wyważany pokazuje racje obu stron – nie zaprzecza, że Polański dokonał przestępstwa (fragmenty zeznań Samanthy), ale jednocześnie pokazuje siłę mediów jako niebezpieczną instytucję żerującą na prywatnym życiu sławnych osób. A jednocześnie mamy multum archiwalnych materiałów. Druga istotna sprawa to fakt, że sam Polański nie wypowiada się w tej sprawie. Dlaczego nie broni się? Może uznał, że fakty będą mówiły same za siebie? A może nie jest jeszcze na to gotowy? Tego chyba się nigdy nie dowiemy, pozostaje jednak mieć nadzieję, że reżyserowi uda się zamknąć ten mroczny rozdział z jego życia. Jak będzie? Czas pokażę. Nie zmienia to faktu, że jest to bardzo interesujący dokument, który rzuca na tę głośną sprawę nowe światło.

8/10

Radosław Ostrowski