Kolejny sezon medialnej „Gry o tron” można uznać za zakończony, czyli medialne imperium Royów ma bardzo poważne kłopoty. Wszystko przez „niedźwiedzi uścisk”, czyli próbę przejęcia przez wrogów firmy z wsparciem Kendala. Ten ostatni wycofał się z powodu pewnego skandalu podczas wesela siostry, aferka jednak została zatuszowana przez ojca. Teraz mężczyzna jest na odwyku i wszystko zaczyna się w momencie powrotu do domu. Zagrożenie jednak ciągle istnieje, a reszta rodziny szuka sposobu na rozwiązanie sytuacji. Czyżby próba kupna innej firmy medialnej z tradycjami okaże się wyjściem z sytuacji?

Drugi sezon kontynuuje opowieść o toksycznych bogaczach, którym wolno więcej. A przynajmniej w to wierzą, ale zamiast poznawania ich jestem rzuceni w siatkę intryg oraz wewnętrznych rozgrywek. Bo nadal toczy się tutaj walka o sukcesję, a twórca rozwiązania może być potencjalnym zwycięzcą tej rozgrywki. I zabawa zaczyna się od nowa, zaś potencjalni kandydaci (bardzo ambitna Shiv, prymitywno-prostacki Roman, niemal wycofany Kendall wydaje się nie liczyć) dwoją się oraz troją nad sposobem. Nadal serial pozostaje czarną komedią i satyrą nie tyle na medialnych magnatów, co na reprezentujący ich kapitalizm, skupiony na maksymalizowaniu zysków oraz zasobów. Człowiek jest albo tylko ograniczony do przynoszenia zysków, a kiedy staje się balastem, trzeba się go pozbyć. Nie ma tutaj miejsca na bycie, a każdy ma swoją maskę (albo kilka).

Kiedy wydaje się, że sprawa zostanie rozwiązana, pojawiają się kolejne przeszkody i to pomaga w budowaniu napięcia. No tak, „Sukcesja” ma wiele z thrillera, gdzie nie do końca wiemy komu zaufać czy kibicować. A nad wszystkim czuwa bardzo bezwzględny Logan „Fuck off” Roy (wyborny Brian Cox), będący wręcz tyranem oraz manipulatorem, którego intencje i myśli niemal cały czas są nieodgadnione. I lubi rozstawiać wszystkich po kątach („dzik na podłodze”) – niby starzec, ale ciągle walczący, działający podstępem, walący prosto z mostu. Bo w tej walce miejsca na etykę nie ma, liczy się skuteczność, bez względu na więzy krwi, przyjaźnie czy lojalność. O dziwo, nadal jest parę chwil, w których możemy obserwować bohaterów albo będących w samotności (Kendall), jak w otoczeniu bliskich, co pozwala na pokazanie im innej twarzy niż brutalnych harpii.

Czy aby jednak na pewno? To pytanie dotyczy głównie Shiv (nadal zjawiskowa Sarah Snook) z jej mężem Tomem (rozbrajający Matthew Macfadyen), będącym diaboliczną mieszanką ambicji, głupoty i niekompetencji. Nie mogłem pozbyć się wrażenia, że jemu bardziej zależało na wpływach oraz pozycji niż na swojej żonie, czego chyba ona nie dostrzega (albo nie chce dostrzec). Jest jeszcze najbardziej cyniczny, wręcz hedonistyczny Ronan (fenomenalny Kieran Culkin), pokazujący, iż jest w stanie poradzić sobie z trudną sytuacją (próba zdobycia funduszy w Turcji, gdzie hotel był otoczony uzbrojonymi ochroniarzami), a także pozornie pierdołowaty kuzyn Greg (świetny Nicholas Braun), będący asystentem Toma. Ale to chyba nie do końca prawda? Najstarszy syn Connor, w ogóle nie liczy się w tej grze i sprawia wrażenie najbardziej oderwanego od rzeczywistości z ambicjami prezydenckimi. To daje duże pole komediowe, wykorzystane bezwzględnie przez twórców.

No i jest też kilka nowych postaci: działająca w tajemnicy przed swoją rodziną Rhea Jarrell (niezawodna Holly Hunter), wspierający radą prawnik Laird (solidny Danny Huston) czy trzymająca się tradycji Nan Pierce, mająca być potencjalnym wyjściem z sytuacji (mocna Cherry Jones). Każda z nich jest bardzo solidnym wsparciem dla całej skomplikowanej opowieści, odnajdując się tutaj jak ryba w wodzie.

Drugi sezon bije poprzedni na głowę. Bardziej zwarty scenariusz, cudowna realizacja z nerwową kamerą oraz elegancką muzyką w tle trzyma jeszcze bardziej w napięciu, jednocześnie dając sporo humoru (ironicznego, czarnego, smolistego). A wszystko kończy się przewrotnym cliffhangerem oraz enigmatycznym uśmiechem Logana. Jak dalej potoczy się walka? Nie mogę się doczekać kolejnego sezonu.
9/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski


















