Jersey Boys

Zrobić dobry musical jest piekielnie trudno. Przekonało się o tym wielu doświadczonych reżyserów jak Martin Scorsese („New York, New York”) czy Tim Burton („Sweeney Todd”). Do grona tych filmowców mierzących się z tym gatunkiem postanowił dołączyć 84-letni Clint Eastwood – weteran kina amerykańskiego. Punktem wyjścia dla filmu jest historia zespołu Frankie Valli and the Four Seasons.

jersey_boys1

Zaczyna się od spotkanie dwóch chłopaków z New Jersey, którzy mieli dość niewielkie perspektywy – wojsko, mafia albo sława. Frankie był fryzjerem, a kumpel Tommy DeVito – kierowcą gangstera Angelo DeCarlo, dorabiając sobie na boku razem z basistą Nickiem Massi w zespole. Po różnych perturbacjach, do grupy dołącza klawiszowiec i autor tekstów Bob Gaudio (poznany przez Joe Pesci – TEGO Joe Pesci), skład się krystalizuje, powstaje nazwa i zaczyna się pasmo sukcesów. Przynajmniej na początku, bo cena sukcesu i sławy będzie wysoka. Kłótnie, konflikty, długi, zniszczone życie prywatne.

jersey_boys2

Sam film Eastwooda to mieszanka z jednej strony rasowej biografii ze świetnie sfilmowanymi scenami śpiewanymi (jak się okazuje znałem te piosenki, nie znając ich wykonawców), choć trudno to nazwać stricte musicalem (mimo oparcia na sztuce nagrodzonej Tony), a z drugiej strony przewija się delikatnie wątek gangsterski skupiony na cwaniaczku Tommym, który robił różne rzeczy na bakier z prawem (kradzieże, długi itp.), troszkę przypominając filmy Scorsese. Pewną wadą (poza schematem fabularnym, który jednak i tak jest świetnie poprowadzony) mogą być sceny, gdy bohaterowie wygłaszają swoje refleksje bezpośrednio do kamery (skąd my to znamy?). Jednak z jednej strony mamy stylowy wizualnie film pachnący latami 50. (stroje, eleganckie garnitury, knajpy), z drugiej kilka nadal trafnych (jednak mało odkrywczych) refleksji na temat szołbiznesu, który wtedy wydawał się bardziej czysty niż teraz, ale może się mylę. Są emocje, jest świetna muzyka i czar dawnych lat.

jersey_boys3

Pod względem aktorskim jest tutaj bardzo porządnie, a w rolach głównych widzimy młode, nieopierzone twarze, z jednym wyjątkiem. Cała czwórka wypada świetnie – a są to John Lloyd Young (Frankie), Erich Bergen (klawiszowiec Bob), Michael Lomenda (basista Nick) oraz kradnący każdą scenę Vincent Piazza (cwaniakowaty Tommy), chemia między nimi jest mocno widoczna – a na drugim planie jest niezawodny Christopher Walken w roli mafioza DeCarlo. Reszta obsady nie wyróżnia się, ale sprawdza się dobrze w swoich postaciach, a w ciągu dwóch godzin dzieje się wiele.

jersey_boys4

Ostatnio Eastwood nie był w najlepszej formie, a nasi dystrybutorzy nie pokazują jego filmów w kinach od 2008 roku („Gran Torino” i „Oszukana”). Musical o chłopcach z Jersey to powrót weterana do dobrej formy i potwierdzenie, ze o emeryturze jeszcze nie należy myśleć. Brawo.

8/10

Radosław Ostrowski

nadrabiam_Eastwooda

Tajemnica morderstwa na Manhattanie

Larry i Carol Lipton są małżeństwem z długim stażem i oboje są już w dużej rutynie. Ich dość spokojne życie zmienia się w momencie, kiedy nowo poznana sąsiadka – pani House, umiera. Carol jest przekonana, że kobieta została zamordowana i próbuje na własną rękę wyjaśnić tajemnicę.

Woody Allen tym razem postanowił pobawić się konwencją kryminału i przyprawić ją charakterystycznym poczuciem humoru. Intryga jest lekko absurdalna i pomysłowa, aczkolwiek stanowi ona jedynie pretekst dla poruszania sprawy do przodu i wyzwolenia małżeństwa z rutyny. I po raz kolejny mamy portret klasy średniej Nowego Jorku. Może i to jest lekko naciągane, ale dobrze się to ogląda, nie brakuje błyskotliwych dialogów i pytań o związki. Niemniej obejrzany po raz drugi, film nie zrobił na mnie aż takiego wrażenia jak 3 lata temu. Zaś sam Nowy Jork jest w filmie albo deszczowy, albo w stonowanych kolorach, zaś kilka ujęć jak finałowa konfrontacja w kinie to perełka (i cytat z „Damy z Szanghaju”).

morderstwo1

Allen nie byłby sobą, gdyby nie obsadził samego siebie na ekranie, ale jego bohater trochę różni się od znanego wcielenia. Owszem, nadal jest Nowojorczykiem, nosi okulary i jest inteligentny, ale to pragmatyk i racjonalista. Z kolei Carol w wykonaniu Diane Keaton to wścibska, uparta kobieta na początku sprawiająca wrażenie osoby z bujną wyobraźnią, ale sprawa zaczyna ją napędzać i budzi do działania. Duet ten jest wspierany przez dwójkę pisarzy, brawurowo zagranych przez Alana Aldę i Anjelicę Huston, którzy próbują pomóc w rozwiązywaniu zagadki, zaś ich bujna wyobraźnia jest kluczem.

morderstwo2

Obejrzana po latach „Tajemnica…” pozostaje lekką komedią z nieźle poprowadzonym wątkiem kryminalnym. W porównaniu z następnymi filmami w tym stylu („Klątwa skorpiona”) wypada blado, ale pozostaje sympatyczną produkcją.

7/10

Radosław Ostrowski

Manhattan

Isaac Davis jest nowojorskim scenarzystą piszącym dla telewizji. Płaci alimenty swojej byłej żonie, która wychowuje jego syna z inną kobietą i jest w nim zakochana 17-letnia Tracy. Jednak Issac pewnego dnia rzuca swoją pracę i próbuje pisać książkę. Jakby było tego mało, Isaac poznaje pochodzącą z Filadelfii Mary. Z początkowej niechęci zaczyna wyrastać coś więcej.

Po próbie eksperymentu z Bergmanem, Woody Allen zdecydował się wrócić do tego, co umie najlepiej, czyli komedii w stylu „Annie Hall”. Nie ma tu łamania perspektywy i chronologii, za to jest jest Nowy Jork, środowisko artystyczne prowadzące pseudointelektualne rozmowy o sztuce i seksie, miłosne komplikacje. Jednym słowem życie i cała reszta + dialogi w stylu Allena. A wszystko to toczy się w jedynym możliwym mieście – Nowym Jorku. Nakręcona na czarno-białej taśmie przez Gordona Willisa (ten sam operator odpowiada za zdjęcia do „Ojca chrzestnego”), miasto wygląda piękniej i magicznie, zaś kilka ujęć jest po prostu fantastycznych (początek, gdzie widzimy miasto czy wizyta w planetarium), Magia ta jest potęgowana przez muzykę George’a Gershwina. A dlaczego tak jest to zrobione, już wyjaśniają pierwsze zdania tego filmu i więcej nie zdradzę.

manhattan1

Allen znowu pojawia się na ekranie (we „Wnętrzach” się nie pojawia) i znów kreuję tą samą postać – neurotycznego inteligenta, pełnego wątpliwości, w dodatku odrzucający szczerą miłość 17-letniej dziewczyny (czarująca Mariel Heminghway, która tworzy bardzo dojrzałą kreację) ze względu na wiek. Isaac kocha Nowy Jork, bez którego nie wyobraża sobie życia i stara się być perfekcyjny. Poza wspomnianą jeszcze Mariel, z pań wybija się niezawodna jak zawsze Diane Keaton (równie neurotyczna i inteligentna Mary) i Meryl Streep (Jill, sarkastyczna była żona Davisa), zaś panów reprezentuje Michael Murphy (Yale – kumpel Isaaca).

manhattan2

Allen tym filmem wrócił do dobrej formy, a po latach to jeden z lepszych i klimatycznych filmów Nowojorczyka. Znać wypada, po prostu.

7/10

Radosław Ostrowski

Annie Hall

Alvy Singer jest nowojorskim komikiem, który odnosi pewne sukcesy.  Ale jego prywatne posypało się. Niedawno rozstał się z Annie Hall – młodą, obiecującą piosenkarką. Nie mogąc o niej myśleć opowiada nam historię tego związku.

annie_hall1

Ten film jest dla Allena jest punktem zwrotnym i wyznacznikiem stylu reżysera, kompletnie odcinając się od dotychczasowego dorobku. Nie ma tutaj gagów, pastiszu czy zgrywy, w zamian pojawiają się błyskotliwe dialogi, pełne ironii, złośliwości i odniesień do kultury. Allen nie oszczędza nikogo, a najbardziej siebie – zakompleksionego inteligenta z obsesjami na punkcie śmierci, seksu i antysemityzmu, zaś psychoterapeuci biorą szmal i nie do końca pomagają. To tutaj bohater Allena zwraca się bezpośrednio do widowni, łamie chronologię i zderza rzeczywistość z przeszłością (rozmowa rodziny Annie z rodziną Alvy’ego), co potem będzie pojawiać się wielokrotnie. Jednak tutaj pojawia się tu też pytanie, które sobie zadają wszyscy ludzie: dlaczego fascynacja dwojga ludźmi nagle się wypala i gaśnie? I czemu miłość nie trwa wiecznie. No właśnie, dlaczego? Odpowiedzi nie ma, zaś połamana chronologia uatrakcyjnia całość, bo po chwili radości nagle widzimy jak się kłócą i sprzeczają. A wszystko z błyskotliwymi dialogami, jazzem w tle oraz tak rozpoznawalną czołówką, która będzie nam towarzyszyć do samego końca. No i Nowy Jork – miasto tak specyficzne, które Allen tak kocha, niezwykłe, specyficzne, pokręcone.

annie_hall2

Allen tutaj jest tym Allenem, którego tak bardzo pokochały miliony na świecie. Neurotyczny, zakompleksiony inteligent, który nie radzi sobie ze swoimi obsesjami (śmierć, seks). Równie neurotyczna jest Annie (życiowa rola Diane Keaton), zaś chemia między nimi jest wręcz namacalna. Drugi plan też jest pełen ciekawych postaci jak przyjaciel Rob (Tony Roberts), pierwsza żona Alvy’ego – Allison (Carol Kane), zaś w epizodach pojawiają się tu Christopher Walken (brat Annie, Duane), Jeff Goldblum (facet na przyjęciu) i Sigourney Weaver (dziewczyna w kinie).

annie_hall3

Nic dziwnego, że ten film uważany jest za opus magnum Allena. Od tego filmu zaczęła się wielka sława tego reżysera oraz TO poczucie humoru. Ostatnim filmem o tej tematyce w takim stylu, było „500 dni miłości” (które też polecam).

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski


Śpioch

Miles Monroe jest właścicielem sklepu ze zdrową żywnością. W 1973 roku poszedł do lekarza, by przeprowadzić rutynową operację żołądka. Niestety, coś poszło nie tak i Miles nie odzyskał przytomności, więc jego kuzyn zdecydował, by mężczyzna został zahibernowany. Budzi się po 200 latach w totalitarnym państwie. I od razu zostaje wplątany w walkę ruchu oporu.

spioch1

Allen tym razem postanowił skroić film SF z elementami komediowymi. Nie brakuje zarówno typowego allenowskiego humoru, choć tutaj dominuje slapstickowy humor spod znaku niemych filmów (m.in. przebudzenie Milesa czy ucieczka przed policją). Jednocześnie reżyser bawi się w parodię kina SF, gdzie imponuje scenografia i kostiumy, zaś całość jest okraszona jazzową muzyką graną przez Allena i jego zespół. A jednocześnie nie brakuje tu refleksji na temat relacji damsko-męskich, zaś sama wizja świata jest bardzo interesująca, gdzie ludzie są pozbawieni emocji, substytutem wszystkiego są różne maszyny (m.in. do robienia orgazmu) i wynalazki, dające przyjemność i zabawę. Chyba też dzięki temu film ogląda się przyjemnie.

Allen nadal jest Allenem, tylko tutaj jest kompletnie zdezorientowany, w kompletnie obcym świecie, zwłaszcza w scenach, gdy udaje robota. Znowu błysnęła Diane Keaton, tutaj wcielająca się w Lunę – dziewczynę, która z żyjącej w swoim „normalnym” świecie i spotkanie z Milesem doprowadza do przemiany w buntowniczkę, walczącą z systemem. Chemia między nimi jest wręcz namacalna.

spioch2

Film mógł być jedną z inspiracji dla „Seksmisji” Machulskiego, gdzie jest podobna konstrukcja i wizja świata, ale Allen idzie także tu w absurd, nadal bawi się w slapstick. To jeden z lepszych filmów z czasów wczesnego Allena (tzn. przed „Annie Hall”).

7/10

Radosław Ostrowski