Hazardzista

Dan Mahoney wydaje się na pierwszy rzut oka szarym człowiekiem, nie wyróżniającym się z grona innych szarych ludzi na świecie. Pracę też ma szarą – jest bankierem w Kanadzie. Niedawno awansował na stanowisko młodszego wspólnika i zajmuje się poważnym rachunkiem. Ale – jak każdy człowiek – ma też swoje sekretne życie. A tam dominuje jedna rzecz, czyli hazard. Od kiedy gra w kasynie, obstawia wyścigi i przegrywa kolejne pieniądze. Hazard plus dostęp do kont daje bardzo niebezpieczną mieszankę.

hazardzista1

Dla reżysera Richarda Kwietniowskiego, historia Mahoneya mogła być pretekstem do różnych konwencji. Mógł to być dramat sensacyjny, pokazujące finansowe przekręty bankiera, policyjnego śledztwa, ale tak naprawdę kryminalny wątek jest tak naprawdę tylko pretekstem. Reżyser bardziej skupia się na psychologicznym stanie bankiera, który już dawno przekroczył linię oddzielającej jego nałóg od życia. Kiedy nałóg przejął nad jego życiem kontrolę – tego nie wiemy, ale Mahoney wydaje się być tego świadomy. Doszedł do tego stopnia, ze hazard jest nierozerwalną częścią, wręcz sensem życia. Sama historia jest oparta na pewnej rutynie: praca, kontakty z bukmacherem (Frank Perlin), wyjazd do Atlantic City, powrót (już spłukany). I tak w kółko, w kółko aż do gry wkracza policja oraz szef kasyna, Victor Foss. Mimo tego spokoju, wręcz rutynowego rytmu, „Hazardzista” potrafi wciągnąć swoim klimatem, coraz większym poczuciem paranoi i pytaniem: czy tym razem się uda wyjść z wygraną? A może nie ma już wyjścia i Mahoney skończy bardzo brutalnie?

hazardzista2

Film ma w sobie pewien hipnotyzujący, w czym pomaga bardzo pulsująca muzyka (elektroniczno-jazzowy sznyt) oraz zgrabny montaż. Kwietniowski bardzo sugestywnie pokazuje coraz bardziej nakręcające się stadium uzależnienia, gdzie nasz bohater kompletnie nie dostrzega problemu i rani kolejne osoby, próbujące mu pomóc. Co takiego jest w tym stole, ze nasz bohater u psychiatry przyznaje, ze najbardziej ekscytujące przeżycie – poza hazardem w skali 1-100 dostaje 20, a hazard maksa?

hazardzista3

Ale film ma jeden mocny atut, którego nie waha się użyć – Philipa Seymoura Hoffmana. W jego wykonaniu Mahoney może i sprawia wrażenie niepozornego grubaska w okularach. Ale kiedy zacznie grać, staje się zupełnie kimś innym – te drobne ticki, rozpędzone i galopujące oczy oraz chłodna twarz tworzą bardzo niebezpieczną mieszankę. Aktor kradnie każdy ekran, tworząc bardzo skomplikowany portret nałogowca, znajdującego się w sytuacji już bez wyjścia. Poza nim trzeba docenić łasicowatego Johna Hurta (szef kasyna Victor Foss) oraz bardzo ciepłą Minnie Driver (Belinda).

„Hazardzista” wydaje się pozornym, skromnym filmem, ale ma w sobie coś tak intrygującego, wręcz uzależniającego. Bardzo sugestywne, mroczne stadium, chociaż pozornie zakończone happy endem, który nie jest dany raz na zawsze.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Mission: Impossible III

Seria filmów o Ethanie Huncie ma wszystko to, by stanowić konkurencję dla agenta 007. Akcja jest szybka, przenosimy się z miejsca na miejsce, jest masa bajeranckich gadżetów, piękne kobiety. Czego chcieć więcej? Po przeciętnej części drugiej, postanowiono lekko pomajstrować i inaczej rozłożyć akcenty. Całość zaczyna się w momencie, gdy nasz mistrz kamuflażu oraz specjalista od zadań niewykonalnych, odchodzi z IMF i zamierza wieść spokojne życie z Julią – lekarką nieznającą jego przeszłości. Przeszłość odzywa się jednak, gdy agencja prosi o pomoc w odbiciu dawnej protegowanej – Lindsay. Agentka miała zadanie zinfiltrować handlarza bronią, Owena Daviena.

mission_impossible_31

Powierzenie tej części J.J. Abramsowi, dla którego był to kinowy debiut, było strzałem w dziesiątkę. Tutaj Hunt pozostaje najważniejszą postacią, ale by zrealizować swój cel, musi dogadywać się i zawierzyć swój los kumplom z zespołu. Koncepcja gry zespołowej została rozwinięta mocniej w części następnej („Ghost Protocol”), co tylko zwiększyło dynamikę, a interakcja bohaterów między sobą tylko podkręcała stawkę, dodając sporo humoru. Tempo się ciągle zmienia, tak jak lokacje, bo zwiedzimy z Huntem i spółką Berlin (odbicie Lindsay), Watykan (porwanie Daviena) oraz Szanghaj (skok i kradzież McGuffina zwanego tutaj Króliczą Łapką), nie brakuje kilku widowiskowych scen jak odbicie Daviena na moście czy ucieczka przed pościgiem w Szanghaju.

mission_impossible_32

Abrams idzie w stronę widowiskowości i efekciarstwa, ale nigdy nie idzie w stronę autoparodii czy kiczu. Nie brakuje mu ciekawych pomysłów na choreografię (ucieczka Hunta z windy oraz IMF) oraz parę razy łamie konwencję jak w scenie kradzieży Króliczej Łapki, której… nie pokazuje. Widzimy wtedy jak Hunt wchodzi (przywiązany na linie) i wychodzi z hukiem tłuczonego szkła. Jedyne, co przeszkadza to czasami zbyt nerwowa praca kamery a’la Bourne w spokojniejszych scenach, ale to nie zdarza się zbyt często. Tak samo jak większe skupienie na prywatnym życiu Hunta.

mission_impossible_33

Tom Cruise jako Hunt nadal daje radę i imponuje swoją fizyczną kondycją. To jest typ faceta, którego możecie złamać, ale zabić się nie da. Nawet jak mu się wsadzi ładunek wybuchowy do głowy. Na drugim planie mamy starego znajomego Luthera (Ving Rhames zawsze na propsie), trudno też zapomnieć Simona Pegga (informatyk Benji) czy Laurence’a Fishborne’a (szef IMF). Ale tak naprawdę ekran kradnie Philip Seymour Hoffman jako czarny charakter. Nie jest to może zaskakująca postać, ale aktor ma tyle charyzmy, że nawet mówiąc od niechcenia, skupia całą swoją uwagę i intryguje.

mission_impossible_34

Trzecie spotkanie z Huntem rehabilituje serię po poprzedniku od Johna Woo, który był przekombinowany i zwyczajnie nudny. Abrams dodaje wiele świeżości, skupia się na dynamice między grupą, ale nie zapomina o widowiskowości (na tym polu lepsza była część czwarta), dodając żywotności cyklu. Rozrywka na wysokim poziomie.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Wojna Charliego Wilsona

To były prawdziwe zdarzenia. Były one wspaniałe i zmieniły świat, ale końcówkę oczywiście spieprzyliśmy.

Być może to, co zobaczycie zabrzmi nieprawdopodobnie, ale działo się naprawdę. Charles Wilson był teksańskim kongresmenem, który miał spore znajomości i dwie poważne słabości – alkohol i młode kobiety. Pod wpływem przypadkowego impulsu (wiadomości w telewizji) dowiaduje się o wydarzeniach w Afganistanie. Polityk postanawia podjąć działania (jako członek Podkomisji Obrony może zwiększyć budżet na tajne operacje), w czym pomaga mu poważana bywalczyni salonów oraz doświadczony agent CIA. We trójkę dokonują karkołomnych operacji, by pogonić Sowietów z Afganistanu.

charlie_wilson1

Jak się miało okazja, ta dość pokręcona komedia polityczna była ostatnim filmem nakręconym przez zmarłego w tym roku Mike’a Nicholsa. Facet z pewnym dystansem i humorem opowiada historię tak nieprawdopodobną, że musi być prawdziwa. Nie brakuje tutaj dowcipnych dialogów (autorem scenariusza był Aaron Sorkin, który ma nosa do fabuł oraz dialogów – ci, co widzieli „Ludzi honoru”, „The Social Network” czy „Newsroom” wiedzą o czym mówię), oglądałem ten film ze zdumieniem i niedowierzaniem. Ponieważ polityków pokazuje się jako skorumpowanych bydlaków albo kompletnych idiotów. Nichols pokazuje mechanikę władzy, jednak trudno mi uwierzyć, że to można było tak łatwo to załatwić. Ale zakończenie jest bardzo gorzkie, pokazujące zatrzymanie się w pół drogi oraz krótkowzroczność polityki USA. Jak możliwe, ze takie mocarstwo potrafi rządzić tak idiotycznie? Plusem są wiernie odtworzone realia lat 80-tych (muzyka, scenografia, kostiumy i fryzury), dowcipne i niepozbawione ironii dialogi oraz solidna realizacja. Może się nie podobać propagandowy charakter (Amerykanie są ok, Ruscy nie), ale mocne wrażenie robi wizyta w obozie uchodźców – takich rzeczy się nie da wymazać.

charlie_wilson3

Od strony aktorskiej prezentuje się film naprawdę dobrze. Pozytywnie zaskakuje Tom Hanks w nietypowej dla siebie roli polityka-imprezowicza. Ale jak się okazuje ten facet ma zasady i zawsze dotrzymuje składanego słowa, co świadczy o pewnej klasie. A że lubi wypić szkocką oraz otaczać się pięknymi kobietami – jako singlowi mu wolno. Mniej mi się podobała Julia Roberts (ze szczególnym uwzględnieniem fryzur), która jest mniej wyrazista jako religijna oraz mająca spore wpływy bywalczyni salonów. Ale i tak obojgu aktorom szoł ukradł wyborny Philip Seymour Hoffman jako cyniczny i doświadczony agent CIA Avrakatos. Ma najlepsze teksty, niejasną motywację swoich działań i swoją obecnością rozsadza po prostu ekran. Tak potrafią wielcy aktorzy, prawda?

charlie_wilson2

Nichols pożegnał się z kinem w moim zdaniem dobrym stylu. Wielu może uznać, ze ta produkcja jest zbyt lekka jak na tematykę, ale ma dość wywrotowe przesłanie i kilka mocnych kwestii dających do myślenia. Ci dzielni Amerykanie.

7/10

Radosław Ostrowski

Przeklęta dzielnica

Tytułowe God’s Pocket to robotnicza dzielnica Filadelfii, gdzie żyją ludzie głównie z niskim lub żadnym wykształceniem. Jednym z nich jest niejaki Mickey Scarpato, który dorabia sobie na boku obstawiając wyścigi konne i pomagając właścicielowi rzeźni Arthurowi Capezio. Jego dość spokojne życie zmienia się, gdy jego siostrzeniec ginie w pracy. Podobno coś spadło mu na głowę, ale żona Mickeya nie wierzy w to. A załatwienie pogrzebu skomplikuje sprawy…

gods_pocket1

Pozornie film może wydawać się dramatem albo kryminałem. W rzeczywistości jest to słodko-gorzka opowieść o życiu w miejscu bez perspektyw i bez szans. „Tu każdy kradł albo podpalił dom” – pisze w felietonie dziennikarz Richard Shelburn i ma rację. Tutaj ludzie są mocno samotni, pozbawieni perspektywy i dryfują po oceanie życia. Całość została ubrana w lekko groteskowy dramat, gdzie nie brakuje czarnego humoru (napad na sklep Capezio czy rozmowy w knajpie), ale prowadzenie dwóch wątków – tak zwanego śledztwa, by ustalić prawdziwą przyczynę śmierci oraz zapijaczonego i zgorzkniałego dziennikarz zagranego przez niezawodnego Richarda Jenkinsa może wywołać konsternację. Ale całość ogląda się całkiem nieźle, choć brakuje tutaj mocnego napięcia czy szybkiego tempa, bardziej skupiając się na portrecie okolicy czy na postaciach.

gods_pocket2

I tutaj jest całkiem ciekawie, bo mamy tu świetnego Philipa Seymoura Hoffmana, któremu ciągle brakuje gotówki, źle obstawia wyścigi i nie bardzo wie co robić ze swoją żoną (znana z „Mad Men” apetyczna Christina Hendricks) oraz trzymającego fason Johna Turturro (Arthur Capezio), ale nawet oni nie do końca są w stanie sami udźwignąć ten film, który trudno jednoznacznie ocenić i sklasyfikować.

gods_pocket3

Jak na dramat jest trochę zbyt śmiesznie i groteskowo,a jak na komedię to lekko za poważne. Owszem, można odczuć klimat braci Coen oraz dość depresyjne tło, ale efekt jest naprawdę przyzwoity. Czasami to wystarcza.

6,5/10

Radosław Ostrowski

 

Bardzo poszukiwany człowiek

Hamburg – kiedyś to było przyjazne miasto, ale kiedy tutaj zaplanowano ataki 11 września, wywiad z całego świata zachodniego zaczął baczniej obserwować to miasto. Dziesięć lat później do miasta przybywa tajemniczy Czeczen Issa Karpov. Poszukuje on bankiera Tommy’ego Blue, w którego banku zdeponowano pieniądze należące do zmarłego ojca Issy. Na co pójdą te pieniądze? Próbuje to ustalić szef niemieckiej komórki antyterrorystycznej, Gunther Bachmann.

poszukiwany1

Jeśli na ekran przenoszona jest powieść Johna le Carre, to nie należy się spodziewać dynamicznej akcji, popisów kaskaderów i pirotechników czy szybkich pościgów. Twórca stawia raczej na psychologiczną grę, wnikliwą obserwację. Adaptacji tym razem podjął się Anton Corbijn i nakręcił film w bardzo swoim stylu – formalnie chłodny, pełen stonowanej zieleni i czerni, w wielu miejscach wręcz bardzo sterylnej. Sama intryga jest tak skomplikowana, że wszystko wydaje się pewnego rodzaju grą – międzywywiadowczą, gdzie nie zawsze można każdemu ufać, zwłaszcza Amerykanom, dążącym do siłowego rozwiązania, a w zależności od okoliczności zmieniają się reguły. Ale mimo dość spokojnego tempa, udaje się skupić uwagę i wciągnąć aż do przewrotnego i bardzo gorzkiego finału. A w tle ciągle padają pytania o to, jak walczyć z terroryzmem i etycznymi działaniami wywiadu, trochę przypominając mi serial „Homeland”.

poszukiwany2

Klimat budowany jest też w trafnym miejscu – Hamburg to miast pełne sprzeczności. Od wysokich wieżowców i eleganckich banków po czynszówki zamieszkiwane przez biedotę i imigrantów po techno-dyskoteki, gdzie zagrożenie może pochodzić z każdej strony. Tutaj nie ma jednoznacznych i prostych podziałów na dobrych, złych, co znacznie utrudnia poszukiwania prawdziwych zbrodniarzy.

poszukiwany3

Sama historia prowadzona dość spokojnie przez Corbijna nie miałaby takiej mocy, gdyby nie znakomity Philip Seymour Hoffmann w roli tropiącego Bachmanna. To doświadczony wyga, choć wygląda niepozornie – misiowaty blondyn z nieodłącznym papierosem w dłoni oraz bardzo wyraźnym akcentem. Mimo to przykuwa uwagę na ekranie, choć działa bardzo spokojnie i cierpliwie, niczym wędkarz. Cała reszta obsady, mimo solidności i pewnej ręki, pozostaje w tyle za nieżyjącym już Amerykaninem. Nie zawodzi ani Willem Dafoe (bankier Tommy Blue) jak i Robin Wright (Martha Sullivan z CIA, mocno naciskająca na szybkie zakończenie sprawy). Tytułowy bohater grany przez Grigorija Dobrygina radzi sobie naprawdę przyzwoicie w roli człowieka próbującego zacząć nowe życie, odcinając się od przeszłości swojego ojca. Natomiast rozczarowała Rachel McAdams jako prawniczka Annabel Richter, będąc kompletnie nieprzekonującą w roli idealistki, wywołując jedynie irytację. Na szczęście to jedyny słaby punkt tego dobrego filmu.

Corbijn jest bardzo stonowany i sterylny jak zawsze, ale trzyma w napięciu i skupia uwagę do samego końca, mimo dość ospałego tempa. Innymi słowy, jest to rozrywka dla koneserów, szukających czegoś dla swoich szarych komórek.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Radio na fali

Jest rok 1966, rock’n’roll coraz bardziej wypływa na szerokie muzyczne wody. Jednak, co trudno to sobie wyobrazić BBC grało muzykę rozrywkową tylko w czasie krótszym niż 45 minut. Jednak w tym czasie działały pirackie rozgłośnie radiowe, które nadawały pop i rock’n’rolla cały dzień i całą noc. Do jednej z nich – Radio Rock znajdującej się gdzieś na Morzu Północnym – trafia niejaki Carl. To 18-latek, który został wyrzucony ze szkoły za palenie papierosów i jointa. Do statku chłopaka wysłała matka, żeby się poprawił. Nie wiem jak wy, ale ktoś tu zjarał o jednego blanta za dużo.

Boże błogosław Wielką Brytanię nie tylko za muzykę, ale też za kino. Zwłaszcza za Richarda Curtisa. Twórca „Jasia Fasoli” oraz scenarzystę nieśmiertelnych komedii romantycznych takich jak „Cztery wesela i pogrzeb”, „Notting Hill” czy „Dziennik Bridget Jones” od pewnego czasu próbuje swoich sił jako reżyser. Nie bez sukcesów. „Radio na fali” to jego drugie podejście na stołku z napisem director i radzi sobie tutaj więcej niż dobrze. Sama historia oparta jest na dwóch wątkach, które przeplatają się ze sobą – dzień z życia pirackiego radiowca  oraz próby rządu, reprezentowanego przez niejakiego sir Allistera Dormandy’ego do „zniszczenia” pirackich rozgłośni.

Ten pierwszy pozwala na przyjrzenie się buntownikom, którzy serwują muzykę, którą kochają do swoich słuchaczy (migawki, w których widać ludzi po kryjomu lub grupowo słuchających radia – a robił to co drugi Anglik) w dodatku o poglądach mocno hippisowskich, ten drugi nakreśla przy okazji nakreśla stosunek konserwatywnego społeczeństwa uważającego muzykę popularną za szkodliwą i deprawującą. Z dzisiejszej perspektywy, jak to mówią Anglicy: That’s bullshit, a dzisiaj takie oskarżenia padają wobec muzyki heavy metalowej, nazywając ją „satanistyczną”, ale to kwestia na dłuższą rozmowę.

radio6

Ale to nie są jedyne wątki, bo każdy z DJ-ów jest barwną i wyrazistą osobowością, która wyróżnia go z tłumu. Curtis w wątku młodego Carla (zwanego też Małym Carlem) idzie wyraźną i trochę schematyczną droga opowieści inicjacyjnej, przy okazji poznając pierwszą miłość, odnajdzie też swojego ojca i przede wszystkim fantastycznych kumpli, z którymi spędzi chyba najlepsze lata swojego życia. To właśnie miłość do muzyki staje się spoiwem łączącym grupę, fundamentem wszelkich przyjaźni, zaś wszelkie niesnaski (konfrontacja między Hrabią i Gavinem o zdradę pewnej kobiety zakończona wspinaczka na burtę w rytmie muzyki Ennio Morricone – genialna scena) zostają szybko rozwiązane i wybaczone.

radio8

Poza tym nie brakuje tutaj naprawdę dużej dawki humoru – od slapsticku i prostych gagów jak próba wypowiedzenia w eter słowa na „j” i nie jest to „jabłko” po rozładowujące powagę dialogi (ślub Simona z Eleonore czy wtedy, gdy ekipa decyduje działać dalej, mimo konsekwencji prawnych) i przede wszystkim kapitalnej muzyki z epoki, gdzie mamy gwiazdy tego okresu (poza Bitelsami i Stonesami) takie jak The Kinks, The Who, The Beach Boys, Jimi Hendrix czy Procol Harum. A sceny, w których pojawiają się te piosenki, to małe perły – takiego zgrania nie było od dawna.

No i w końcu to, o czym mówię zawsze w tym akapicie, czyli aktorstwo. Najwyższej próby, gdzie Anglicy (i jeden Amerykanin) wykazali się, kreując mocne i wyraziste postacie. Zacznę jednak przezornie od słabszych ogniw, a w zasadzie jednego – Toma Sturridge’a. Nie zrozumcie mnie źle, to naprawdę dobrze zagrana postać Carla, jednak zostaje ona mocno w cieniu innych bohaterów. Ale chyba tak powinno być. Panie są tutaj zredukowane do roli obiektów pożądania i dość wyzwolonych (seksualnie) z wyjątkiem kucharki Felicity (Katherine Parkinson) – jedynej kobiety na statku pełnym facetów. Jej położenie tłumaczy fakt, że jest ona lesbijką.

radio9

Jeśli chodzi o czarne charaktery (czytaj: te chamy z rządu), to wystarczy wymienić jedno nazwisko – Kenneth Branagh i więcej nie trzeba. Jako minister Dormandy jest wyjątkowo nieprzyjemny, ale mocno wierzący w swoją misję i konsekwentnie realizujący swój cel. W dodatku ma to, co każda gnida mieć powinna: elegancki i skrojony na miarę gajer,  uczesane włosy i okulary. W bonusie dodano jeszcze wąsy prawie jak od Hitlera. Wspierany jest on przez sprytnego i podstępnego Twatta (solidny Jack Davenport), którzy tworzą naprawdę mocny duet.

radio5

Ale i tak nasza uwagę skupiają DJ-e i osoby związane z radiem. I tutaj tu mamy naprawdę wyraziste postacie. Od brodatego Boba (Ralph Brown) i wprowadzającego w arkana seksu dra Dave’a (Nick Frost, który jest naprawdę przy kości) przez serwującego żarty Angusa (Rhys Darby), zakochanego Simona (Chris O’Dowd) aż do serwującego wiadomości Johna (Will Adamsdale) i dowodzącego całym tym cyrkiem eleganckiego Quentina (etatowy aktor Curtisa, Bill Nighy). Każdy z nich jest fantastyczny i razem tworzą prawdziwy koktajl Mołotowa.

radio7

Jednak nawet i w tym koktajlu, musi się pojawić wisienka. A tutaj są aż dwie. Pierwsza to nieodżałowany Philip Seymour Hoffman, czyli Hrabia. Jedyny Amerykanin na pokładzie, którego wyróżniają trzy rzeczy: broda, skórzana kurtka i wielka miłość do muzyki. Brytyjskie prawo ma gdzieś, do tego stopnie, że dla muzyki jest w stanie opuścić ten świat i ma tyle charyzmy, że wielu radiowców mogłoby mu jej zazdrościć. Ale ma godnego konkurenta w postaci fenomenalnego Rhysa Ifansa, który gra drugiego Amerykanina – Gavina Cavanagha, legendarnego DJ-a z wielką charyzmą, seksownym głosem, liberalnymi poglądami oraz kolorowym gajerkiem. Jak pojawia się tych dwóch dżentelmenów, naprawdę syczą iskry i dochodzi do walki.

Ale się rozpisałem, inaczej jednak się nie dało. To kolejny dowód na to, że brytyjskie komedie to najlepsza rzecz jaka przydarzyła się ludzkości. No i brytyjska muzyka, ale to powszechnie wiadomo.

8/10

Radosław Ostrowski

PS. Po pojawieniu się napisów końcowych oglądajcie dalej.

Big Lebowski

Krótkie spodenki, szlafrok i klapki na nogach, a w ręku Biały Rusek i okulary na nosie – tak poniekąd wygląda. W papierach ma napisane Jeff Lebowski, ale woli być nazywany Kolesiem. Niby menel jakich wielu, jednak to jemu dwóch zbirów naszczało mu na dywan. Potem okazało się, że to pomyłka. Wzięto go za innego Jeffa Lebowskiego – strasznie dzianego gościa. Ale kiedy panu Lebowskiemu (nie mylić z Kolesiem) zostaje uprowadzona żona, Koleś wplątuje się w dość poważną kryminalną intrygę.

lebowski1

Ten film braci Coen przyniósł im status dzieła kultowego. Co wyróżnia braciszków od innych filmowców? Ich filmy zazwyczaj są albo prostymi opowieściami kryminalnymi, gdzie intryga ulega komplikacjom, obnażając chciwość, zło i głupotę ludzką (‘Fargo”) albo komediami z masą absurdalnego humoru („Arizona Junior”). Więc czym jest „Big Lebowski”? To wypadkowa obydwu konwencji – czarna komedia kryminalna, gdzie nie ma spraw oczywistych, zaś realizacja jest po prostu perfekcyjna (m.in. scena pokazania kręgielni czy odjechane „wizje” Kolesia – najsłynniejsza z nich to „Jaja w rynsztoku”). Już sam początek, gdy mamy wziętą z westernu melodię oraz zaczerpnięta z tego gatunku „jadący” kłąb zmierzający do Los Angeles – można być pewnym jednej rzeczy. Tak zacznie się przygoda waszego życia. A co po drodze? Porwanie, skomplikowana intryga, w której „jest wiele różnych czynników”,  kręgle, niemieccy nihiliści, wkurwiony Polak, artyści, Biały Rusek, kasa i takie tam. Wplątując się w cała historię, będziemy próbowali rozgryźć, co tu jest tak naprawdę grane, zaś zakończenie wywróci wszystko do góry nogami. I to wszystko okraszone kapitalnymi dialogami – takie filmy się po prostu przeżywa, a opowiadanie o nich mija się kompletnie z jakimkolwiek celem.

lebowski2

Jeśli chodzi o aktorstwo mógłbym wymienić tylko jedną osobę, a i tak by wszyscy wiedzieli o kogo chodzi. A imię jego Jeff Bridges i jest to najbardziej rozpoznawalna rola tego aktora. Kim jest Koleś? To podstarzały hipis, który nie ma pracy, ma wszystko gdzieś i ma fajny styl. Przypadkowo wplątany w intrygę, która go przerasta, ale okazuje się, że nie jest do końca takim idiotą, za jakiego jest uważany. Poza nim nie można nie wspomnieć o Walterze Sobczaku, brawurowo zagranym przez Johna Goodmana. Narwany i agresywny Polak, który przeszedł na judaizm z jednej strony potrafi rozśmieszyć, z drugiej mocno balansuje na granicy obłędu i po części to on komplikuje całą sprawę. Poza nimi jest tu przebogata galeria postaci epizodycznych i drugoplanowych, zagrana przez gwiazdorską obsadę. Ale skoro ma się do dyspozycji takie osoby jak Julianne Moore (ekscentryczna artystka Maude Lebowski), Philip Seymour Hoffman (lokaj Brandt), Steve Buscemi (nieogarnięty Donny), Johna Turturro (Jesus Quintana – gracz w kręgle) czy Petera Stormare’a (nihilista Uli Kunker) to byłoby grzechem zmarnować taki potencjał.

Zdrowo kopnięty i dla wielu mocno porąbana historia. Dla mnie do bracia Coen w najczystszej postaci oraz w najwyższej formie. Jeśli jeszcze nie mieliście jeszcze kontaktu z tego typu kinem, musicie koniecznie to nadrobić. Wasze zdrowie.

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Późny kwartet

Od 25 lat działa Fuga – słynny kwartet smyczkowy w składzie: Daniel (I skrzypce), Robert (II skrzypce), jego żona Juliette (altówka) i Peter (wiolonczela). Z tej okazji mają zagrać specjalny koncert. Jednak z Peterem jest coraz gorzej. Początkowe roztargnienie i niedyspozycja to było tak naprawdę wczesne stadium Parkinsona. To zdarzenie stanie się katalizatorem wydarzeń, które mogą doprowadzić do rozpadu zespołu.

Mało znany reżyser Yaron Zilberman stworzył film, który można określić jako stricte obyczajowe kino. Mamy zżytą ze sobą grupę. Jednak choroba mentora grupy doprowadza do wygrzebania tłumionych ambicji, pretensji i ran. Każdy ze składu, będzie musiał się zmierzyć ze swoimi problemami – przemijaniem, miłością, zdradą, rutyniarstwem, rywalizacją. Wszystko to opowiedziane bardzo subtelnie, z oszczędnymi dialogami, a każdy gest i spojrzenie ma istotne znaczenie. Drugą bohaterką jest muzyka, którą cała ekipa kocha i scala ich, zaś scena finałowego koncertu – po prostu kapitalna. Ogląda się to z dużym zaangażowaniem – to o czymś świadczy.

kwartet2

A w dodatku zagrane jest to wybornie. Każdy z aktorów w głównych rolach tworzy pełnokrwiste postacie i trudno mi wyróżnić, które z nich było lepsze czy bardziej błyszczało. A tu są mistrzowie swojego fachu – Philip Seymour Hoffman, Catherine Keener, Christopher Walken i Mark Ivanir – wypadli oni wręcz koncertowo. Ale towarzyszą im też wybijająca się z drugiego planu Imogen Poots w roli Alex, która czuje się opuszczona przez rodziców-muzyków.

kwartet3

Niby film jakich wiele, nie rzucający się w oczy. Jednak po bliższej znajomości okazuje się perłą. Dziwne, że jeszcze w Polsce nie ma jeszcze dystrybutora. Dlaczego? Nie wiem, ale jeśli macie możliwość, zobaczcie koniecznie.

8/10

Radosław Ostrowski