W wysokiej trawie

Jesteśmy gdzieś na drodze w Kansas. Pole za nami, pole przed nami, a pośrodku droga. Zaś na tej drodze podróżuje rodzeństwo Cal z ciężarną Becky, którą zostawił chłopak oraz ojciec dziecka. Kiedy zatrzymują się koło kościoła słyszą w trawie wołanie o pomoc. Nasza parka bez zawahania wyrusza na pole wysokiej trawy, gdzie bardzo łatwo można się zgubić. Co naszej parce udaje się bez problemu, a próby wyjścia wydają się niemożliwe. Jak się okazuje, nie tylko oni utknęli w trawiastym polu.

w wysokiej trawie2

Kolejny dowód na to, że Stephen King jest strasznie popularny i dla filmowców stanowi bardzo duże pole do popisu. Tym razem za jego opowiadanie postanowił zmierzyć się Vincenzo Natali, czyli reżyser jednego wielkiego hitu – kultowego „Cube”. I tak jak największy hit, początek jest bardzo tajemniczy, zaś samo pole przypomina wielki labirynt pozbawiony zasad, reguł, a nawet przestrzeni. To niemal bezkresny ocean zieleni, w którym bardzo łatwo się zagubić, tworząc niejako wielką pętlę. Reżyser wie, jak budować atmosferę tajemnicy, bezradności w czym pomagają skupione na detalach zdjęcia, zwłaszcza gdy odbywają się w nocy. I ta atmosfera mroku, tajemnicy jest prowadzona przez połowę czasu. Są też nawet wizyjne sceny, pełne oniryzmu, krwi oraz rozmazanych obrazów.

w wysokiej trawie1

Ale kiedy zaczynamy odkrywać kolejne elementy układanki – zwłaszcza pewną dużą skałę – wszystko zaczyna się coraz bardziej sypać i iść w stronę thrillera z psychopatycznym zabójcą w tle. Pewne sytuacje zaczynają się powtarzać, podobnie jak dialogi, zaś bohaterowie stają się coraz bardziej irytujący. Logika zaczyna szwankować, brutalne sceny mogą szokować (choć jest ich niewiele), a rozwiązanie całej historii jest rozczarowujące. Zaś kilka rzeczy dość łatwo się można domyślić – choćby tego, że bohaterowie znajdują się w czasowej pętli.

Natali wydaje się mieć fajny pomysł, a kilka momentów mocno przypomina „Cube” (zwłaszcza scena w kręgielni), co nawet jest pewną zaletę. Problem jednak w tym, że reżyser nie bardzo wie, jak poprowadzić, wyjaśnienie brzmi niepoważnie, coraz bardziej brnąć do b-klasowej pulpy.

w wysokiej trawie3

Nawet aktorstwo jest tutaj mocno średnie w wykonaniu mniej znanych aktorów. Z tego grona dało się polubić ciężarną Becky (Laysla de Oliviera) oraz wystraszonego Tobina (Will Buie Jr.), zaś Cal (Avery Whitted) tutaj wydaje się prawdziwym bucem, egoistą jakby za bardzo kochający swoją siostrę. Czyżby na nią leciał? Ale najmocniejszym punktem obsady pozostaje Patrick Wilson w roli Rossa. Wydaje się zwykłym, szarym gościem, budzącym wręcz sympatię, jednak zaczyna coraz bardziej popadać w szaleństwo. Świetnie poprowadzona postać, nawet jeśli wydaje się szablonowa.

w wysokiej trawie4

„W wysokiej trawie” nie będzie wielkim powrotem Vincenzo Natali do szerokiego nurtu i nie jest najlepszą kooperacją Netflixa do dzieł Kinga. To mocny średniak, który zaczyna tracić impet z każdym kolejnym źdźbłem trawy. Absolutnie nie warty odkrycia.

5/10

Radosław Ostrowski

Cube

Wyobraź sobie taką sytuację: budzisz się w pomieszczeniu, gdzie nie jesteś u siebie. Nie wiesz jak tu trafiłeś, ani co tu robisz. W tym pomieszczeniu są cztery drzwi na każdej ścianie i to jest wszystko. Ale musisz uważać, bo za drzwiami jest kolejne pomieszczenie, wyglądające tak samo (tylko może być inny kolor ścian), ale może ono być pułapką. I właśnie do tego pomieszczenia trafiają ludzie, pozornie przypadkowo niedopasowani. Nie powiem wam, kim są, bo to też jest element układanki.

cube4

Kiedy w 1997 roku pojawił się debiut Vincenzo Natali, było to jak zetknięcie z nieznanym. Bardzo oryginalna historia, chociaż opowiedziana bardzo prostymi i oszczędnymi środkami. Wszystko poznajemy tylko z dialogów postaci, poznając ich tajemnice, lęki, profesje. Dość szybko odkrywamy, że aby wydostać się z tego dziwnego labiryntu, musi dojść do połączenia sił. Tylko, że nie jest to łatwe. Dochodzi do konfliktów, spięć, dochodzi do głosu zmęczenie, brak pożywienia oraz picia. To wszystko wystarczy do pokazania ciemnej strony człowieczeństwa, gdzie przetrwanie jest najważniejszym priorytetem, bez względu na cenę.

cube3

Jednocześnie ciągle pojawiają się pytania, w tym to najbardziej przerażające: co ja bym zrobił na miejscu bohaterów? Potem dochodzą następne: kto to stworzył? Dlaczego ja tu jestem? Jaki jest sens tego wszystko? Na każde z tych pytań musicie sobie sami odpowiedzieć, bo reżyser nie daje kompletnie żadnych wskazówek ani poszlak. Wydawałoby się, że brak odpowiedzi na te nurtujące pytania będzie największym problemem i słabością, ale prawda jest taka, iż każda z waszych odpowiedzi jest prawdziwa. Same pułapki przerażają bardziej niż popisy niejakiego pana Jigsawa z „Piły”, chociaż nie są aż tak makabryczne.

cube1

Natali dokonuje w „Cube” jeszcze jednego niesamowitego wyczynu. Bardzo, ale to bardzo przeraził i wystraszył jak diabli. Nie potrzebny jest tutaj żaden obcy, wampir, zombie czy inna istota nie z tego świata. Wystarczy kilka osób w zamkniętym, odizolowanym pomieszczeniu, by wybudziły się prawdziwe demony. Nie od dzisiaj wiadomo, że człowiek jest najbardziej niebezpiecznym zwierzęciem, chodzącym po ziemi.

cube2

A czym jest „Cube”? Małym, ale wielkim horrorem w otoczce SF, jakiego nie widziałem od czasów pierwszego „Obcego”, gdzie wszystko pasuje do siebie. Jeśli jeszcze jakimś cudem nie widzieliście, nadróbcie koniecznie. Zwłaszcza wieczorem, gdy noc jest tak czarna.

8/10

Radosław Ostrowski

Hannibal – seria 2

Jak dobrze pamiętamy lub nie – Will Graham został aresztowany i oskarżony o zbrodnie popełnione przez dr Lectera. Jego dawny szef Jack Crawford ma wątpliwości, by je rozwikłać decyduje się iść po pomoc do… dra Lectera, który zostaje nowym konsultantem. W tym samym czasie Graham podejmuje próbę udowodnienia swojej niewinności.

hannibal22

Pierwsza seria serialu Bryana Fullera podobała mi się, aczkolwiek było wiele niedoskonałości (proceduralny charakter, łopatologia, Lecter bohaterem drugoplanowym), nadrabiane przez świetne aktorstwo oraz fantastyczną robotę techniczną. Druga seria wydaje się lepsze. Owszem, w paru odcinkach jest zachowany charakter proceduralny, jednak najmocniejszym atutem pozostaje relacja między Grahamem i Lecterem. Przełomem i punktem zwrotnym serialu jest wypuszczę Grahama i jego powrót na terapię do Lectera – psychologiczna gra między antagonistami zawsze było esencją i najciekawszym wątkiem zarówno serialu jak i książek Thomasa Harrisa. I ciągle pojawiało się pytanie – kto kim manipuluje, kto kogo podpuszcza i ustawia pułapkę. Wtedy serial nabiera rumieńców, serwując po drodze kilka wolt (pojawienie się żywej agentki Miriam Lass – powszechnie uznanej za zaginioną czy zabicie dr Katz) i makabrycznych zagadek (zabicie kobiety i umieszczenie jej zwłok w… macicy martwej kobyły).

hannibal23

Nadal serial powala techniczną robotą – znakomicie montowane sceny (przyrządzanie posiłków przez Hannibala czy mroczne wizje Grahama z tajemniczym jeleniem), budujące bardzo mroczny, wręcz oniryczny klimat, jednocześnie uzupełniając wiedzę o terapii Grahama (tutaj dowiadujemy się, że doktorek celowo wzmacniał pogorszenie umysłu), a sceny zbrodni nabierają zaskakującego wymiaru estetycznego. Czuć w tym klimat Davida Lyncha, potęgowany przez dziwaczną muzykę, zaś finał okazuje się mocnym szokiem i niespodzianką. Więcej nie powiem, to musicie sami zobaczyć.

hannibal21

Jeśli chodzi o aktorstwo, to nadal jest to serial Madsa Mikkelsena, który kapitalnie gra Lectera – wyrachowany, opanowany manipulator, który czasem brudzi sobie ręce. Coraz bardziej przekonuje się, że to godny następca Anthony’ego Hopkinsa. Powściągliwość tylko potęguje poczucie niepewności wobec tego faceta. Hugh Dancy rozkręca się z odcinka na odcinek i okazuje się godnym przeciwnikiem Lectera, próbując nim tak sterować, by móc dokonać aresztowania go. Ale gdy na początku nikt mu nie wierzy, próbuje zabić Lectera zza krat. Pozostali aktorzy drugiego planu z poprzedniej serii (Laurence Fishburne, Carlone Dhavernas czy duet Scott Thompson/Aaron Abrams) trzymają solidny poziom, wzbogacając ten serial.

hannibal24

Pojawiają się jednak dwie nowe postacie, które grają kluczowe role. Jest to rodzeństwo Vergerów – dziedzice wielkiego właściciela zakładów mięsnych. Margot (atrakcyjna Katherine Isabelle) chce zabić swojego brata, do czego namawia ją dr Lecter, a kiedy to nic nie daje, potrzebuje pilnie faceta, z którym będzie mogła mieć dziecko, by pozbawić braciszka praw do majątku (ona ze względu na inną orientację, została tego pozbawiona). Z kolei on (balansujący na granicy groteski Michael Pitt) jest sadystą, bydlakiem mającym obsesję na punkcie świń żywiących się… ludźmi, a jego śmiech wywołuje zawsze pewne przerażenie. Oboje wnoszą wiele do serialu, choć padają ofiarami intryg Lectera i Grahama, za co płacą dość sporą cenę.

hannibal25

Druga seria potwierdza tylko, że Bryan Fuller i jego ekipa wiedzą po prostu co robią. Jest lepiej od poprzedniej serii i tylko „Detektyw” był w stanie dorównać w tym roku tej produkcji. A o czymś to świadczy.

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski