

W zeszłym roku objawiła się blondwłosa dziewczyna, z dość wyrazistą fryzurą. Adele Emeli Sande wydała wtedy swój debiutancki album „Our Version of Events”, który spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem zarówno krytyki jak i publiczności. W tym samym roku (a dokładnie 8 listopada) zagrała koncert w Royal Albert Hall, co dla każdego wykonawcy z Wysp Brytyjskich jest wyróżnieniem. I ten koncert teraz został wydany na płytę.
Wokalistka na koncert wybrała 17 piosenek wyprodukowanych przez Naughty Boy’a, zaś aranżacje robią naprawdę dobre wrażenie. Dźwiękowo koncert jest dopięty, instrumenty są wyraźnie słyszalne, zaś publiczność reaguje żywiołowo, dzięki czemu mamy wrażenie bycia tam na miejscu, choć słuchamy tego w domu. Przejścia między utworami są bardzo płynne, wręcz niezauważalne. Jeśli zaś chodzi o instrumentarium, na pierwszym planie wybija się zdecydowanie fortepian, który pojawia się praktycznie w każdym utworze, ale poza nim zwraca uwagę perkusja („My Kins of Love”), chórki („Daddy”) oraz smyczki, które też często się przewijają. Brzmi to bardzo elegancko, ale nie ma tu mowy o nudzie czy monotonii, choć w połowie pojawiają się utwory tylko na fortepian („Clown”, „River”) albo gdzie fortepian dominuje („I Wish I Knew How It Would Feel To Be Free” – cover Niny Simone, w którym w połowie dołączają klawisze i chórek).
Sande ma bardzo ciekawy i interesujący głos, dzięki któremu przyciąga uwagę. Brzmi fantastycznie, potrafi przykuć uwagę i ma dobry kontakt z publicznością. W dodatku jeszcze gościnnie wspierają Labrinth („Beneath Your Beautiful”) oraz Profesor Green („Read All About It Pt. III”), którzy są dobrym wsparciem. I to kolejna płyta koncertowa, która wypada naprawdę dobrze. Nawet jeśli się nie jest fanem tego typu muzyki, wypada zapoznać się.
8/10
Radosław Ostrowski
PS. W dobrych sklepach muzycznych od 18 lutego.
