Twardziele

Po 28 latach z więzienia wychodzi Val – stary gangster. Przychodzi po niego jedyny kumpel Doc. Obaj kumple decydują się znów połączyć siły, a potem przyłączają do siebie Hirscha. Ale Doc musi zabić Vala na polecenie szefa, bo inaczej jego sprzątną. Ma czas do 10 rano następnego dnia. W między czasie panowie decydują się zabawić.

goscie2

W zamierzeniu ten film miał być komedią kryminalną, jednak reżyser chyba do końca nie wiedział, co z tym materiałem zrobić. Humor jest, ale bardzo delikatny i subtelny. Akcja w zasadzie jest nieśpieszna, choć jest kilka naprawdę fajnych scen (ucieczka przed policją na autostradzie czy rozprawa z bandziorami, co zostawili rozebraną kobietę), jednak najważniejszy jest tu nostalgiczny klimat (genialna muzyka pachnąca latami 70-tymi), gdzie bohaterowie trochę wspominają swoją przeszłość. A teraz są już dojrzałymi facetami, którzy są coraz bardziej kim są. Mimo tego, nadal mają swoje pasje, tajemnice i nadal są w dobrej formie. Ta obyczajowa opowieść o przyjaźni i lojalności ma niezłe dialogi, otwarty finał i ogląda się go naprawdę przyjemnie.

goscie3

Najsilniejszym elementem tego filmu jest obsada. Ale umówmy się – jeśli zatrudniamy aktorów formatu Christophera Walkena i Ala Pacino, to nie powinno być lipy. I obaj panowie nie zawodzą. Pacino jest tutaj podstarzałym gangsterem, który jest pogodzony z losem i chce skorzystać z życia, póki jeszcze może. Za to Walken potwierdza klasę i jako targami między lojalnością wobec szefa a przyjaźnią.  A jednocześnie szuka wnuczki, maluje obrazy i jest sympatycznym jegomościem. Między nim a Pacino czuć chemię. Trzecim do pary jest Alan Arkin jako schorowany Hirsch – mistrz kierownicy.

Może nie jest to film, który zmieni oblicze świata, ale pozwala przez te półtorej godziny zapomnieć o świecie. Niby niewiele, ale o to tu chodzi. Czasem zdarzają się postoje, ale nie przeszkadzają.

6/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz